
Takie przedmioty, które pan Jan gromadzi, znikają bezpowrotnie z naszej codzienności i z naszej pamięci. Ubywa ich z roku na rok. Dlatego zachowywanie i udostępnianie tych niemych świadków historii jest tak bardzo ważne. Aż strach pomyśleć, że niezwykłej izby pamiątek strażackich w Chorzowie w gminie Roźwienica mogłoby wcale nie być, gdyby nie jedno niefortunne wydarzenie w życiu Jana Paszczyńskiego, którego miał nieszczęście być w dzieciństwie sprawcą.
– Miałem wówczas pięć lat. Wraz z kolegą Ryśkiem chcieliśmy skosztować miodu. Zapaliliśmy fukawkę i wyciągnęliśmy jedną ramkę. Zadowoleni odeszliśmy kilkadziesiąt metrów od pasieki, która stała zaraz za stodołą. Jeszcze dobrze nie oddaliliśmy się, a tu słychać okrzyki: „Pali się, pali się!”. Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy, że płonie ta stodoła. Na rowerze przyjechał milicjant z Pruchnika i uznał, że jesteśmy z Ryśkiem sprawcami. Rysiek wrócił do domu do Jarosławia, a za mną dzieci krzyczały: „Podpalacz, podpalacz!”. Zrobiło mi się smuto i obiecałem sobie, że kiedy dorosnę, będę strażakiem i zrehabilituję się za ten pożar – opowiada Jan Paszczyński z Chorzowa. Dziś kustosz Izby Pamiątek Strażackich „Ocalić od zapomnienia” w Chorzowie.
Najpierw były na korytarzu w starej remizie
Jak sobie postanowił, tak uczynił. Do straży wstąpił, gdy skończył 18 lat. Przez 26 lat był komendantem OSP w Chorzowie. Dziś, na emeryturze, pełni rolę kronikarza. Jest też kustoszem izby pamiątek, które sam tu zgromadził. Nazwał ją „Ocalić od zapomnienia”. W izbie są m.in. cztery tomy kronik, przy których panu Janowi pomagają żona Irena i syn Marcin, obecny komendant. Kroniki są niezwykle ciekawie prowadzone. Do tego stopnia, że były dostrzegane i nagradzane podczas ogólnopolskich konkursów. Obok straży pana Jana od najmłodszych lat pasjonowało kolekcjonerstwo. Zbierał m.in. znaczki. Ta druga pasja kazała mu też gromadzić wszystko, co z pożarnictwem w Chorzowie jest związane. A historia tutejszej straży sięga 1909 roku.
Izba Pamiątek Strażackich „Ocalić od zapomnienia” powstała oficjalnie 8 lat temu. – Wcześniej nie było miejsca na to. Eksponaty zbierałem jednak już od 1966 roku, gdy wstąpiłem do straży pożarnej w Chorzowie. Początkowo gromadziłem je na korytarzu w starej remizie. W 2009 roku, po wybudowaniu boksu garażowego pojawiło się takie miejsce. Wykorzystałem je do ulokowania tu większej liczby eksponatów – mówi kustosz tej niezwykłej i bardzo ciekawej izby pamiątek.
Konna sikawka z lat dwudziestych
Najstarszym eksponatem, a jednocześnie najbardziej okazałym, jest ręczna pompa ssąco-tłocząca wyprodukowana przez Unię Strażacką we Lwowie. – Te konne sikawki były produkowane w latach 1921-1939. Dysponujemy zapisem, że w 1924 roku odbyło się u nas poświęcenie tej pompy – opowiada Jan Paszczyński. – Nasza sikawka to jedyny taki eksponat na terenie powiatu jarosławskiego, który jest sprawny technicznie – dodaje z dumą. Wśród najstarszych eksponatów izby uwagę zwraca pięć hełmów strażackich z lat dwudziestych XX wieku. Są jeszcze w całkiem niezłym stanie. Co ciekawe, służą i dziś podczas prezentacji sikawki. Bo trzeba wiedzieć, że strażacy z Chorzowa wielokrotnie występują ze swoim zabytkowym sprzętem. Biorą udział w zawodach i pokazach. W Rudawce Rymanowskiej, Oleszycach, Heluszu, Czelatycach i wielu innych miejscowościach.
„Między dawnymi a nowymi laty”
Pomieszczenie wypełnia dźwięk syreny. To pan Jan prezentuje używane niegdyś sygnały. Od trąbki, poprzez gongi, po syreny. Dziś OSP Chorzów jest włączone w system ratownictwa. W garażu stoi bogato wyposażony ford, a obok swoją emeryturę spędza wysłużony żuk. Kiedy trzeba reagować, włącza się na remizie syrena, a każdy strażak otrzymuje smsa. Czasy trąbki sygnałówki, która dumnie wisi w izbie, odeszły już do lamusa. Ale straż wciąż jest tak samo potrzebna. Z tym, że dziś w Chorzowie, jak wszędzie, coraz mniej mieszkańców. Kiedyś, obok męskiej, istniała tu drużyna kobieca. Był też zespół żeński śpiewaczy. Dziś to wszystko historia, którą pan Jan utrwala w swoich kronikach. Dzięki tym kronikom i dzięki straży, był w kilku ładnych zakątkach Polski i nie tylko. Podczas konkursu kronik w Augustowie zorganizowano wyjazd do Wilna i pobliskich Troków. Kustosz izby i kronikarz OSP w Chorzowie wspomina bardzo mile ten czas. Żeby się tam załapać, trzeba było przejść kilka szczebli tego konkursu i zostać finalistą.
Tak dawno, tak niedawno
Przy stojącej w centralnym miejscu izby sikawce znaleźć można lampę z lat trzydziestych, wyprodukowaną przez niemiecką firmę Eiesmann. Zabytkowych przedmiotów tutaj jest znacznie więcej. Trąbka, łuska artyleryjska, która służyła jako gong, ręczne metalowe szpryce. – Większość to były szpryce drewniane. Każdy strażak miał taką w domu. Nie mamy takich w naszej izbie. Można je zobaczyć w Muzeum w Przeworsku. Nasze są już nowszej generacji – opowiada pan Jan. Na półkach znajdziemy też całą kolekcję hełmów i czapek strażackich. Z nowszych eksponatów uwagę zwraca działko wodne z roku 1971. Choć czy dla młodych gości izby są to na pewno czasy nowsze, czy może już zamierzchłe?
Dawnej techniki czar
Izbę często odwiedzają wycieczki ze szkół i przedszkoli. Z myślą o nich kustosz tego miejsca zgromadził tam całą kolekcję miniaturowych wozów strażackich. Niektóre z tych samochodów mają syreny, świecą, są wśród nich także zdalnie sterowane. Bo izba ma bawiąc, uczyć. Ocalać od zapomnienia. Dlatego pan Jan zadał sobie trud i zgromadził tu także szereg innych przedmiotów, które służyć mogły strażakom, ale nie tylko im. Na półkach są na przykład telefony różnych generacji. Od najstarszych, na korbkę, poprzez takie, które znamy z filmów z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, po aparaty komórkowe. Jest też teleks – urządzenie, które całkowicie wyszło z użytku, a przed upowszechnieniem internetu, było bardzo przydatne przy przesyłaniu wiadomości. Maszyna do pisania to także sprzęt, który dziś znamy tylko z książek, zdjęć i filmów. Obok – zbiór aparatów fotograficznych. Wśród nich te, którymi pan Jan sam fotografował. Druh, Zorka i inne. Lampowe radia i telewizory to dla dzieci także już prehistoria. A tutaj mogą je zobaczyć na własne oczy. Są tu też rzutniki, za pomocą których kiedyś wyświetlano bajki na slajdach. Na przykład „Jak Wojtek został strażakiem”. Ta bajka, jak żadna inna, pasuje do tego miejsca.
Do końca moich sił będę to robił
W gablocie jest też kolekcja medali i pieczątek, maski przeciwgazowe. Kustosz nie zapomniał o mundurowych, którzy wywodzili się z Chorzowa. Nie brakuje też wielu zdjęć i wydawnictw, które utrwalają historię. Nie tylko samej straży, ale także szkoły, czy Chorzowa w ogóle. – Ludzie mają różne pasje, różne bziki. Ja lubię to, co robię. I do końca moich sił będę to robić. Żeby się zrehabilitować za tę sytuację, kiedy krzyczeli na mnie „Podpalacz, podpalacz” – pan Jan patrzy na zgromadzone przez siebie eksponaty. Tyle pracy jeszcze nie zrównoważyło tamtej jednej chwili z dzieciństwa? – Nie mnie to oceniać – uśmiecha się.
Hubert LEWKOWICZ
FOT. Hubert Lewkowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie