Reklama

Kora mówiła do mnie „Ricardo”

31/07/2018 10:39

– Ona dokonała przełomu w polskiej muzyce rockowej. A zespół trzymała w ryzach – tak zmarłą w sobotę 28 lipca wokalistkę zespołu Maanam – Korę wspomina Ryszard Kędzior. Jarosławianin, jako współpracownik Estrady Rzeszowskiej bywał w trasie z Maanamem. Przywoził też kilka razy zespół do Jarosławia. W czasie tych podróży były okazje do długich rozmów.

W 1985 roku zorganizowaliśmy pierwszy koncert Maanamu w Jarosławiu. To był fantastyczny zespół. Pamiętam, jak autosanem przemierzaliśmy drogę z Rzeszowa do Jarosławia. Kora była bardzo sympatyczna, ale jedocześnie rygorystyczna. Zespół trzymała w ryzach. Gdy ona coś powiedziała, stawali na baczność. W pewnym momencie panowie zaczęli w autobusie zbyt głośno się zachowywać. Poszła na tył autobusu, puściła wiązankę. Cisza była do Jarosławia. Nawet Marek Jackowski, mąż Kory, też się dostosował do tego – opowiada Ryszard Kędzior.

Pan Ryszard z Korą na koncerty na terenie dzisiejszego Podkarpacia podróżował 10 razy. Były to okazje do długich rozmów. Łączyła ich miłość nie tylko do muzyki, ale także do zwierząt. – Jeden z jej zwierzaków miał na imię Amy. A pamiętam, że bardzo ceniła muzykę Amy Winehouse. Kochała zwierzęta, ale też kochała ludzi. Człowiek był dla niej najważniejszy, na drugim miejscu były zwierzęta – opowiada jarosławianin. Raz tylko w tych rozmowach Kora wspomniała o swoim trudnym dzieciństwie, w czasie którego trafiła w domu dziecka w Jordanowie. Pomimo tych doświadczeń udało się jej osiągnąć tak wiele. – Była bardzo zdyscyplinowana – wspomina Ryszard Kędzior.

Kora zdejmuje kapelusz

Kora mówiła do niego „Ricardo”, podobnie jak do członka zespołu Maanam, który także miał na imię Ryszard. – Ja do niej na początku zwracałem się „pani Olgo” – uśmiecha się. W kolekcji Ryszarda Kędziora było wiele płyt Maanamu z dedykacjami Kory. Ale z czasem je porozdawał i dziś już niewiele z tego zostało. Został mu na pewno winyl, na którym gościnnie zagrał Tomasz Stańko. Jazzman odszedł dzień po Korze. – On bardzo Korę cenił jako wokalistkę – opowiada Ryszard Kędzior, który miał okazję także poznać tego wybitnego jazzmana, pochodzącego zresztą z Rzeszowa.

– Kiedy jechaliśmy na jeden z koncertów, Kora powiedziała mi, żebym oglądał w następnym czwartek MTV, bo tam będzie ich utwór. To były czasy, gdy pojawienie się w MTV było naprawdę wielkim sukcesem. I faktycznie, jako jeden z pierwszych polskich zespołów Maanam tam zaistniał – opowiada jarosławianin. – Kora to dla mnie wielka postać. Trzeba było czasem uważać na słowa, bo jak się zezłościła, to było źle. Była bezpośrednia. Byłem już ostrożny, gdy wysłuchałem rozmów z innymi dziennikarzami – opowiada pan Ryszard. Podkreśla, że Kora była także piękną kobietą i potrafiła dbać o swój wizerunek sceniczny. – W 1985 roku była ostrzyżona na zero. W autobusie zdjęła z głowy kapelusz, a ludzie na ulicy przystawali i patrzyli. Wtedy nikt nie widział takich fryzur u kobiet –opowiada jarosławianin. Zresztą, nie tylko w Polsce. Kora taką fryzurę miała długo przed Sinead o’Connor. Była prekursorką pewnych zjawisk w modzie.

– Wywróciła rock w Polsce do góry nogami. Zrobiła to wcześniej niż Grzegorz Ciechowski. Była bardzo perfekcyjna. Przed koncertem wchodziła do garderoby i mówiła „Ricardo, proszę żeby mi nikt nie przeszkadzał” – wspomina Ryszard Kędzior. – Kiedy usłyszałem, że odeszła był to dla mnie smutna wiadomość. Wiedziałem, że choruje, ale wiadomość o jej śmierci była trudna do przyjęcia – dodaje.

Muzyka Kory pozostanie

Gdy rozmawiamy, wspominając spotkania z Korą, pan Ryszard pyta, czy nie chciałbym pogadać ze znanym dziennikarzem muzycznym Bogdanem Fabiańskim, który z Korą miał bardzo dobre relacje. No, pewnie! Bogdan Fabiański, dziennikarz znany z kultowego Studia Gamma w Programie I Polskiego Radia, Programu II Polskiego Radia, obecnie Radia dla Ciebie, odbiera od razu telefon od Rysia, jak zwraca się do jarosławianina. Pytamy o to, jaką Kora była rozmówczynią. – Zetknąłem się z Korą już w drugiej połowie lat siedemdziesiątych. Przychodziła do mnie na wywiady. Kora ceniła dziennikarzy, którzy mieli jakąś wiedzę. Była bardzo otwarta i szczera. Mam nadzieję, że doceniała moje dziennikarstwo, a może była to sympatia. W tamtych latach bardzo mocno przyjaźniłem się też z Markiem Jackowskim, zresztą ta przyjaźń trwała do ostatniej chwili. Chyba miałem u Kory jakieś względy. Mogłem z nią rozmawiać w cztery oczy tuż przed koncertem, co się nie zdarzało często. Mogłem też wejść do jej garderoby. Na ostatnie wywiady przychodziła ze swoją suczką, która biegała, a myśmy spokojnie rozmawiali na wszystkie tematy, nie tylko muzyczne, ale i życiowe – wspomina Bogdan Fabiański. Jak dodaje, odejście Kory to prawie koniec epoki. – Jeszcze kilku twórców z tamtego okresu działa i cały czas tworzy. Nie zamknęli do końca tej epoki. Kora na początku kojarzyła się z muzyką punkową, postpunkową, nowofalową, a z tamtej epoki pozostały zespoły bliższe muzyce czysto rockowej – dodaje. Rozmawiamy też o tym, że to czarny tydzień dla polskiej muzyki, bo dzień po Korze zmarł Tomasz Stańko. – Artyści odchodzą. Choroby, które nas dotykają, powodują, że odchodzą ludzie nie tylko w wieku sześćdziesięciu lat, ale i czterdziestu kilku. Muzyka Kory pozostanie i będzie inspiracją dla następnych pokoleń. Mam nadzieję, że tak się stanie – podkreśla znany dziennikarz muzyczny.

Hubert LEWKOWICZ

Fot. Hubert Lewkowicz

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Gość - niezalogowany 2018-08-08 13:37:06

    Doczytałam do "...A pamiętam, że bardzo ceniła muzykę Amy Withouse" i zrezygnowałam z dalszej lektury niestety.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    [email protected] 2018-08-08 15:55:37

    Dziękuję za uwagę. Poprawiłem już pomyłkę.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do