
W tamtym roku byłam w takich miejscach, że pomyślałam, że gorzej już być nie może. A w tym roku znowu zostałam zaskoczona – mówi Cecylia, liderka Szlachetnej Paczki w Jarosławiu. Ale to ją i innych wolontariuszy motywuje do działania. I to, że są ludzie, którzy chcą pomóc. Kupują pralki, lodówki, meble, łózka, żywność, chemię i ubrania. Podłączają wodę, kanalizację, urządzają łazienki w domach. A często dbają o te rodziny cały rok. Wszystko bezinteresownie. Z potrzeby serca.
Czerwony baner wita przy bramie Szkoły Podstawowej nr 2 w Jarosławiu. Przy wejściu do sali gimnastycznej czerwone baloniki. To tu znajduje się jarosławski sztab Szlachetnej Paczki. Wolontariusze w czerwonych koszulkach widoczni z daleka. Przy stoliku, podczas przerwy, posiłek spożywają strażacy ochotnicy z OSP KSRG Roźwienica wraz ze swoim naczelnikiem Wacławem Kotem. - Pomagamy wolontariuszom od trzech lat. To bardzo potrzebna akcja. Ja jestem pierwszy raz, ale na pewno, jak dożyję, będę w następnym roku – mówi pan Wacław. - W większości wolontariuszami są kobiety, więc pomagamy nosić paczki, załadować je na auta. Przy naszym wozie bojowym mamy przyczepkę, wozimy paczki do rodzin. A tam, za każdym razem, widzimy szczęście i radość – wyjaśnia Sebastian Pytlarczyk. Gotowość do działania w weekend cudów strażacy z Roźwienicy mają już wpisaną w coroczny kalendarz. Przerwa nie trwa długo. Podchodzi Aneta Fołta, wolontariuszka. – Jedziemy pod Przemyśl. Potrzebujemy jednego mężczyznę – mówi. Dyskusji czy sprzeciwu nie ma. Trzeba to trzeba.
Aneta Folta wolontariuszem jest drugi rok. – Pomaganie daje więcej niż branie. Jest wielu potrzebujących. Jeżeli można komuś pomóc, to czemu nie? – uśmiecha się. – Jest wiele ludzi dobrego serca. Po drodze spotykamy takich ludzi, jak panowie – wskazuje na strażaków. – Wielu ludzi, do których się zwracamy o pomoc, jak usłyszy, że Szlachetna Paczka, to od razu chce pomóc za darmo. Słowo Szlachetna Paczka otwiera wiele drzwi. Ludzie mają potrzebę pomagania. Nie zawsze jednak wiedzą, gdzie się udać – mówi. Aneta podkreśla, że prezenty, to ta pomoc, którą widać. Ale jest jeszcze coś, co wolontariusze robią, a czego nie widać. - Mamy najstarszego wolontariusza Wojtka Pesza. Wojtek jak trafia do rodziny, a że jest na emeryturze, to obejmuje ją swoją opieką cały rok. Gdy pojechał do pani i zobaczył, że drzwi nie są szczelne, od razu uruchomił swoje macki i pani jest już pod jego opieką – mówi Aneta.
Sama wspomina z nostalgią początek swojego wolontariatu i jedną z pierwszych rodzin. - Panu umarła żona, został z niepełnosprawną córką. Ona miała stracić pracę. Potrzebował butlę tlenową i tę butlę dostał. Przy otwieraniu paczki popłakał się. Chciał podziękować darczyńcy. Zadzwoniłam do pana Maćka. Zgodził się. Nawiązali ze sobą rozmowę. Pan Maciej płakał po jednej stronie, kolega, który ze mną był (strażak Sebastian z Roźwienicy – wyj. red.) też płakał. To było wzruszające. Jeżeli jedziemy do takiego miejsca, to wiemy, że ta pomoc ma sens – mówi Aneta Folta.
Gdy rozmawiamy z wolontariuszami, przez salę gimnastyczną przewijają się różni ludzie. Biegają dzieci. Są tu młodzi rodzice, przystojni, roześmiani młodzieńcy. Drobna studentka. Wolontariusze częstują ich ciastem, ciasteczkami, wręczają podziękowania za dary. Dyplomy, serca przygotowane przez Janusza Kochanowicza z Pruchnika, piernikowe serduszka upieczone przez uczniów Zespołu Szkół Chemicznych i Biznesowych w Jarosławiu, które pięknie zapakowały panie z Kwiaciarni ABC przy ul. Pruchnickiej w Jarosławiu. Z Delikatesów Centrum ABC pochodzą też ciasteczka, podarowane dla wolontariuszy i ich gości. Są obiady z Garnizonu Smaków w Jarosławiu. Na sali co chwilę wnoszone są paczki o mniejszych i większych gabarytach, lodówki czy pralki. Jedne zapakowane w kolorowe papiery. Inne do pakowania. Jest duża paczka, a w niej spełnienie marzeń chłopca z jednej z rodzin. Marzenie wnuka zdradziła wolontariuszom Szlachetnej Paczki jego babcia. Tym akurat zajęli się młodzi biznesmeni i pracownicy firmy Nostra Trade. Jedni są z Białegostoku, inni z Tyczyna. Do Jarosławia przyjechał Łukasz, Konrad i Michał, ale w pomoc rodzinom zaangażowani byli także Jacek i Jakub. Dlaczego wybrali rodzinę z tej części Polski? - W tamtym roku postanowiliśmy wybrać jedną rodzinę, a że nasza firma zwiększyła obroty, w tym roku wybraliśmy dwie – mówi Konrad. - Ujęła nas historia tej rodziny i chcieliśmy spełnić jej potrzeby – dodaje Łukasz. - Spełniliśmy wszystkie jej oczekiwania, także dodatkowe. W tej dużej paczce jest basen z kulkami, o którym marzył mały chłopiec. Ale mamy jeszcze do dostarczenia prysznic, pralkę, drzwi – mówią.
Młodzi biznesmeni wychodzą. Na sali pojawiają się kolejne paczki. Ogromna lodówka i pełno pudełek o różnych rozmiarach. Wolontariusze przystępują do pakowania, gotowe paczki strażacy ładują na samochód. Na sali jest sympatyczne, młode małżeństwo, rodzice elegancko i gustownie ubrani, z nimi dwaj mali chłopcy. Częstują się ciasteczkami. W domu pozostały starsze dziewczyny. Przywieźli swoje paczki. Ładnie zapakowane. Wybrali rodzinę z dziećmi. Chcą pozostać anonimowi. - Mamy takie możliwości, to chcemy pomóc innym – mówi młody biznesmen.
Po nich na salę przychodzi kolejne młode małżeństwo z trójką jasnowłosych kilkulatków. Czwarte dziecko, jak wskazuje ojciec na małżonkę, jest w drodze. Wybrali samotnego pana. Nie chcą podawać nazwiska, pokazywać się na zdjęciach. Dla nich ważne jest, że mogą komuś pomóc.
Młodziutka dziewczyna przywozi paczki. Podpisuje dokumenty, odbiera dyplom i symboliczne podziękowanie, serduszko i pierniczki. Staje do fotografii na ściance Szlachetnej Paczki. Zapytana, kogo reprezentuje i od kogo ta paczka: - Od gminy Rokietnica! - śmieje się. Czyli od kogo? Dopytujemy. Od niej i jej znajomych. - W przygotowywanie Szlachetnej Paczki zaangażowałam się jeszcze w liceum. Potem rozpoczęłam studia w Rzeszowie, fizjoterapię, i wówczas zebrałam grupę znajomych. Wybieramy potrzebujących i organizujemy paczkę. Co roku ta grupa się rozrasta, bo każdy włącza nowe osoby. Tak od pięciu lat. W Jarosławiu jestem pierwszy raz – mówi Aleksandra Warzocha. Wymienia, co znalazło się w paczce: wersalka, żywność, ubrania.
Na sali robi się pusto. Samochody załadowane paczkami odjechały, a większość wolontariuszy z nimi. Siadamy do stolika. Jest czas na ciasto i rozmowę. Przychodzi wspominany najstarszy wiekiem i stażem wolontariusz, pan Wojtek Pysz. Działa już kilkanaście lat. - Najpierw byłem darczyńcą, zapoznałem się z tą ideą. Spodobała mi się i w następnym roku zostałem wolontariuszem, ale nie przestałem być darczyńcą równocześnie – wspomina – Są ludzie, którzy potrzebują pomocy. Są też ludzie, którzy chcieliby pomóc, ale nie mają czasu, nie wiedzą, jak to zrobić. Szlachetna Paczka łączy tych, którzy mają możliwość pomocy z tymi, którzy pomocy potrzebują – mówi. Nie chce się chwalić, wymieniać swoich zasług. Za niego mówią inni. Nie tylko opiekuje się rodzinami przez cały rok, jest też podporą sztabu. To on ogarnia wszystkie sprawy informatyczne i jest na każde zawołanie.
Ela Czerkas trafiła tu przez koleżankę. - Byłam pomocnikiem darczyńcy. Moja koleżanka miała fundusze na paczkę, wybrała rodzinę, ale nie miała czasu jej robić. Ja ją zrobiłam, przywiozłam tutaj. W tym roku co chwilę na Facebooku czytałam, że są potrzebni wolontariusze. Więc postanowiłam spróbować. Jestem wolontariuszem i darczyńcą zarazem – mówi. - Jak się zmotywuje ludzi, to mogą oni wiele – śmieje się. Opowiada, że odwiedzała rodziny, ale z jedną związała się bardzo. To starsze, schorowane małżeństwo, bardzo doświadczone przez życie, bardzo… Ale bardzo pokorni, tacy fajni wobec siebie nawzajem, sympatyczni. Pomogliśmy w pracach hydraulicznych, znalazłam sponsora na bojler, za co bardzo dziękuję darczyńcy. A dziś pojechaliśmy z tortem, bo pan miał urodziny. Wszyscy byli wzruszeni. Oni nie mogli uwierzyć, że to się tak szybko dzieje. Cieszę się, że tu jestem. To daje taką energię, wiarę w ludzi – podkreśla Ela.
Cecylia Walczak działała jako wolontariuszka, od dwóch lat jest liderem Szlachetnej Paczki w Jarosławiu. Pamięta pana, który mieszkał bez prądu, bieżącej wody, na dach domu spadło drzewo. Szlachetna Paczka pomogła mu podłączyć prąd, teraz będą ocieplać dom. - Jest wiele przypadków, że ludzie się angażują się, bo kiedyś sami byli w potrzebie. Dziś nie tylko kupują potrzebne rzeczy. Urządzają łazienki, kupują bojlery do ciepłej wody, podłączają kanalizację, wodę. I wszystko za darmo, bezinteresownie – mówi Cecylia. - W tamtym roku byłam w takich miejscach, że pomyślałam, że gorzej już być nie może. A w tym roku znowu zostałam zaskoczona – dodaje.
Finał Szlachetnej Paczki odbywał się w ostatni weekend, ale działania lidera i wolontariuszy zaczynają się już w sierpniu. Od września do listopada trwają szkolenia weekendowe, po których wolontariusze muszą zaliczyć testy. Jeżeli zakończą je pozytywnie, zostają wolontariuszami i wówczas mogą przeprowadzać wywiady z rodzinami. - Ale wcześniej pozyskujemy rodziny. Rozmawiamy z pracownikami ośrodków pomocy społecznej, zgłaszają nam je szkoły, parafie, sąsiedzi, osoby prywatne. Z każdą rodziną spotyka się dwóch wolontariuszy, dwukrotnie. I oni decydują, czy rodzina się kwalifikuje. To jest również zależne od dochodów rodziny. Jeżeli rodzina się kwalifikuje na stronę internetową Szlachetnej Paczki jest umieszczana jej historia i potrzeby. Darczyńcy mogą być z całej Polski. Trafiali nam się także darczyńcy z zagranicy – mówi Cecylia Walczak, liderka Szlachetnej Paczki w Jarosławiu.
Wśród jarosławskich wolontariuszy są uczniowie, osoby pracujące i pan Wojtek Pysz, emeryt. - Każdy, kto ma dobre serce, chce poświęcić swój czas dla potrzebujących, może zostać wolontariuszem – mówi Cecylia. A wśród darczyńców są biznesmeni, firmy, instytucje, urzędy, szkoły, księża, osoby prywatne, rodziny. - To jest kwestia organizacji. Znajdzie się jedna osoba, która potrafi porwać za sobą innych, wybierają rodzinę i pomagają – dodaje.
W tym roku w Jarosławiu działa 14 wolontariuszy. Dzięki temu, jak podkreśla liderka, mogli odwiedzić 60 rodzin, ale nie wszystkie kwalifikowały się do takiej pomocy. Zostało włączonych 38. - Wolontariusze są bardzo potrzebni. Jeżeli jest ich więcej, więcej rodzin może uzyskać pomoc. A w pierwszej kolejności kwalifikują się osoby i rodziny, którym brakuje na podstawowe potrzeby. Jeżeli ktoś zastanawia się, czy wykupić receptę, czy kupić obiad, musimy mu pomóc. W wielu rodzinach doszło do zdarzeń losowych, wypadków, chorób. Próg dochodowy pomaga w wyborze rodzin, ale nie jest głównym wyznacznikiem – mówi Cecylia.
Wolontariusze pomagają rodzinom, ale sami otrzymują wsparcie od wielu osób. Od kilku lat pomocą służą strażacy z OSP KSRG Roźwienica, są harcerze z ZHR - I Jarosławska Drużyna Harcerzy z drużynowym Patrykiem Olechem. Szkoła Podstawowa nr 2 w Jarosławiu udostępniła salę gimnastyczną, wystrój i nagłośnienie zapewniło Mikołajkowe Przedszkole u Jarosławskich Sióstr Benedyktynek. Do pomocy są kierowcy, którzy nie tylko pomagają przy załadunku, ale wraz z wolontariuszami rozwożą paczki.
Weekend cudów, czyli rozwożenie paczek do potrzebujących, nie kończy akcji. Wolontariusze muszą podsumować rok, ale później spotykają się i już planują kolejna akcję. I zachęcają do udziału innych.
Ewa KŁAK-ZARZECKA
Fot. EKZ
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie