O wniosku trojga radnych powiatowych, o zwolnieniach pracowników szpitala, o zatrudnieniu żony i standardach na SOR rozmawiamy z dyrektorem Centrum Opieki Medycznej w Jarosławiu Piotrem Pochopniem.
Zaskoczył pana wniosek trojga radnych powiatowych o odwołanie pana ze stanowiska dyrektora Centrum Opieki Medycznej w Jarosławiu?
– Zauważyłem, że grupa radnych urządziła coś w rodzaju polowania na mnie. Od kilku miesięcy są na sesjach Rady Powiatu Jarosławskiego przedstawiane zarzuty. Przoduje w tym dwóch radnych, przy czym ich nie interesuje, jaka jest prawda. Mają tezy, opinie i przedstawiają je jako afery czy skandale. Jestem przekonany, że ma to charakter polityczny.
Polityczny? To pan jest związany z kimś politycznie?
– Nie, nie o to chodzi. Mam na myśli polityczne budowanie nazwiska przez tych radnych poprzez pokazywanie siebie jako obrońców pracowników, rzekomo skrzywdzonych przeze mnie. Uważam, że jest to lansowanie się kosztem szpitala, bo gdyby intencje radnych były czyste i gdyby chcieli podejść obiektywnie do tych spraw, rozważając wszelkie za i przeciw, przede wszystkim porozmawialiby ze mną. Moje drzwi są otwarte.
Podobno właśnie ciężko się z panem umówić.
– To jedno z wielu kłamstw, często powtarzane. Mówiłem to wprost na Komisji Zdrowia, pytając, kiedy pan radny Kulesza i pan radny Wysocki chcieli się ze mną umówić? Jeśli mają wątpliwości, znają mój telefon. Zawsze można się ze mną spotkać. Nie było ani jednej próby. Z racji pełnionej funkcji odbieram telefon 24 godziny na dobę, również w soboty, święta czy na urlopie. Bez znaczenia. Przez cały miesiąc poprzedzający sesję są zbierane jakieś "haki", pseudo zarzuty, które są potem publicznie obwieszczane podczas sesji.
To może porozmawiajmy o tych zarzutach. Pierwszym było zwolnienie pani doktor radiolog i wicedyrektora. Zdaniem radnych oba te zwolnienia były bezpodstawne i są wyrazem błędnej polityki kadrowej.
– Pan radny zna wersję tylko osób zwolnionych. Mnie nigdy nie pytał o podstawy decyzji. A podstawą było ciężkie naruszenie obowiązków pracowniczych.
Ale sam pan później tę decyzję zmienił, i przywrócił panią doktor do pracy, więc może faktycznie nie była to decyzja słuszna? Popełnił pan błąd, zwalniając panią doktor?
– Zaszły pewne okoliczności, które sprawiły, że pani doktor została przywrócona do pracy. Ale nie oznacza to, że zmieniłem zdanie co do oceny czynu pani doktor. Miałem bardzo poważne zastrzeżenia, sprawa była według mnie ewidentna. Chcąc dbać o jakość usług, muszę podejmować, niestety, decyzje kadrowe. To są trudne decyzje, ale mają na celu dobranie takiego zespołu, któremu zależy na dobru pacjenta, na wykonywaniu dobrej pracy. Pani doktor dostała propozycję rozwiązania umowy za porozumieniem stron, zanim została zwolniona dyscyplinarnie. Nie zgodziła się na to.
Więc co się wydarzyło, że Pan swoją decyzję o zwolnieniu odwołał i przywrócił ją do pracy?
– Była mocna sugestia ze strony podmiotu tworzącego (starostwa powiatowego – przyp. red.), żeby dać szansę pani doktor. Przerażające jest to, że pani doktor w ogóle się nie poczuwała do winy, że czuła się poszkodowana. Błędy popełniają wszyscy, ale jeśli ktoś nie ma na ten temat refleksji, to już jest niebezpieczne. Ja podejmowałem już kilka decyzji kadrowych dotyczących lekarzy, którzy odstawali od pewnego poziomu. Nigdy nie było awantur o to. Decyzje kadrowe to nie jest tylko moje prawo, to jest mój obowiązek. Muszę tak dobierać kadrę, by odpowiadała standardom. Niestety, ta grupa radnych bardzo mocno ingeruje w moje decyzje.
Kolejną sprawą jest sprawa pań salowych, które nie mogą się doprosić o podwyżkę. Pan radny Kulesza przywoływał kwotę 20 zł za ośmiogodzinny dyżur. Przyzna pan, że to żenująco niska kwota.
– Za pracę w godzinach nocnych panie z Grupy Sprzątającej otrzymują dodatek do wynagrodzenia zgodnie przepisami Kodeksu pracy tj. za każdą godzinę pracy w porze nocnej dodatek wynosi 20% stawki godzinowej i kształtuje się na poziomie od 27,00 do 31,00 zł brutto za każdy ośmiogodzinny dyżur. To nie jest mój wymysł, czy zła wola.
Dodatek do minimalnej krajowej.
– Do minimalnej. Tylko pamiętajmy o tym, że ta minimalna co roku rośnie.
No właśnie. Pan radny Kulesza mówił, że ten wzrost ich płac to żadna łaska, bo wynika ze wzrostu minimalnej krajowej.
– Pan radny wziął pod skrzydła tę grupę zawodową, rzekomo pokrzywdzoną. Dlaczego nie walczy o podwyżki czy dodatki covidowe dla pielęgniarek z POZ, pracowników działu diagnostyki obrazowej, pracowników administracji, warsztatów i innych?
Może dlatego, że pracownicy gospodarczy pobierają minimalną krajową.
– Ale na przestrzeni ostatnich kilku lat to wynagrodzenie rosło i obecnie bardzo szybko zbliżyło się do wynagrodzeń innych, wymienionych np. wcześniej grup zawodowych pracujących w szpitalu . Z poziomu 2100 zł w 2018 r. do 3010 zł obecnie. Do tego doliczamy dodatki stażowe, więc to wszystko są wyższe kwoty, przeważnie rzędu 3500-3600 brutto. Z kolei te blisko 30 złotych to dodatek do wynagrodzenia za pracę w nocy. To nie jest tak, że ktoś pracuje przez całą noc za taką kwotę. Dużo więc w tych informacjach, które padały, jest manipulacji.
A dlaczego pan zastraszał pana radnego Wysockiego?
– Nie zastraszałem. Zwróciłem się do niego z żądaniem, żeby mnie przeprosił, ponieważ stwierdził, że ja swoją decyzją pozbawiłem 120 tysięcy mieszkańców powiatu jarosławskiego opieki poprzez podjęcie przeze mnie decyzji o przekształceniu szpitala w szpital covidowy. To jest oczywista nieprawda. Może gdyby pan radny mieszkał na drugim końcu świata, mógłby nie wiedzieć, ale żyje tu i z łatwością może sprawdzić, że działamy w formie hybrydowej, że są oddziały covidowe i niecovidowe. Chirurgiczny, ortopedyczny, neurologiczny i inne, które mamy w szpitalu. Że działa SOR. Że przyjmujemy do porodów kobiety w ciąży, z covidem i bez covidu. I w końcu, przyjmujemy również pacjentów z covidem, którymi często są mieszkańcy właśnie powiatu jarosławskiego. O tym, że w naszym szpitalu znajdują się łóżka covidowe decyduje z kolei wojewoda podkarpacki, a nie ja. Dla mnie, jako dla dyrektora szpitala, taki zarzut, jaki sformułował pan radny, jest bardzo ciężkim i obraźliwym zarzutem.
A jak pan się odniesie do zarzutu dotyczącego zatrudnienia pana żony?
– Żona jest doświadczonym ratownikiem medycznym. Pracuje głównie w Rzeszowie, w szpitalu przy Lwowskiej oraz w szpitalu MSWiA. W Jarosławiu pielęgniarka oddziałowa SOR ma do dyspozycji kilkudziesięciu ratowników i pielęgniarki, które dobiera w zależności od potrzeb, m.in. na zmiany dzienne, gdy jest największy ruch. Nie mamy nadmiaru ratowników, zwłaszcza tych z doświadczeniem. I faktycznie, moja żona przyjeżdżała tu dwa, czasami trzy dni w tygodniu. Wykonywała sumienie swoją pracę i pobierała wynagrodzenie takie samo jak inni. Ręczę za tę osobę, bo wiem, że pracuje dobrze. Mówienie o nepotyzmie, co padło na jednej z sesji rady powiatu, w ogóle do tego nie przystaje. Tu nie chodzi o lukratywne stanowisko, ale o szeregowego pracownika, który przyjmuje osoby z covidem, z udarem, z innymi schorzeniami. Także na przykład osoby pijane. To ciężka, ryzykowna i często fizyczna praca, więc o jakim nepotyzmie mówimy?
Ale układał pan grafik tak, żebyście państwo mogli razem jeździć do pracy z Rzeszowa?
– Nie, ona po prostu miała zmiany dzienne, które są między 7 a 16. Czasami ja zostawałem dłużej, żeby na nią zaczekać. Jeśli możemy razem przyjechać, to chyba nic w tym złego. Składałem propozycje pracy i innym ratownikom z Rzeszowa, ale oni nie chcą tutaj przyjeżdżać, z uwagi na dodatkowe koszty związane z dojazdem. Gdybym wiedział, że to zostanie wykorzystane przeciwko nam, pewnie bym żonie tego nawet nie proponował.
Skoro o rozmawiamy o SOR-ze, wiele osób podkreśla, że standardem jest wielogodzinne oczekiwanie. Pacjenci mówią, że jest nowa, dobrze wyposażona siedziba, jest triaż, a wciąż nie ma usprawnienia pracy. I to nie dotyczy to tylko pana kadencji, ale i lat poprzednich.
– To na pewno nie jest standardem, o czym świadczą statystyki. SOR jest to miejsce, w którym mamy reanimacje, zawały serca, udary czy inne nagłe stany z którymi zgłaszają się pacjenci lub są przywożeni karetkami. Często ludzie przychodzą tutaj ze sprawami mniej poważnymi, z którymi powinni iść do lekarza rodzinnego, bo wiedzą, że tu od ręki będą mieli pełną diagnostykę obrazową i laboratoryjną, wdrożone leczenie, wypisaną receptę oraz zwolnienie lekarskie. Ale właśnie, nie da się wszystkiego i wszystkim zrobić od ręki.
Po to mamy ten triaż, czy wstępną selekcję pacjentów.
– Tak, ale to jest oddział ratunkowy, na który z definicji powinni trafiać pacjenci w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. Więc pacjent, który według tego triażowego oznaczenia nie wymaga pilnej interwencji, czasem czeka. Ale nie dlatego, że ktoś śpi lub pije kawę, tylko dlatego że obok trwa np. reanimacja lub jest zszywana rana. Kiedy trafia na SOR pacjent wymagający reanimacji, wszystko inne się nie liczy. Bardzo często jest tak, że pacjent nie wie, dlaczego czeka. Jeśli została pobrana krew, ktoś ją musi zanieść do laboratorium. Tam, badanie też trwa. Ktoś to musi autoryzować i przesłać wyniki. Podobnie jest z innymi badaniami. Tomograf musi się zwolnić, ktoś musi badanie wykonać, trzeba je potem opisać. W tym czasie może przejechać karetka z pacjentem z zatrzymanym krążeniem lub choćby covidem. Oczywiście, zdarza się, oczekiwanie dłuższe niż powinno być, jakieś opóźnienie. Do ideału jeszcze daleko, ale musimy do tego ideału zmierzać.
Czyli jest pan w stanie zadeklarować, że ta sytuacja będzie się poprawiała?
– Tak. To jest mozolna praca, dzień po dniu. Polega ona też na dobieraniu lekarzy, takich jak np. lekarze radiolodzy, od których mogą zależeć losy pacjenta, który trafia na SOR np. z udarem, i którego badanie tomografem powinno być niezwłocznie opisane przez radiologa. Przeważnie ruch na SOR-ze jest dość płynny, choć zdarza się, że coś ten ruch przyblokuje, gdy trafia tam większa liczba pacjentów wymagających dużego nakładu pracy. Każdy pacjent i każdy przypadek jest inny. Podobnie jak w punkcie wymazowym.
Przed którym ludzie czekali w kolejce na mrozie.
– Na mróz wpływu nie mam, podobnie jak na to, że w jednym dniu przyjdzie dwukrotnie więcej osób, niż było poprzedniego dnia. Tak było w całej Polsce, ale tylko u nas się o tym mówi. Nikt jednak nie sprawdził, że jeszcze tego samego dnia został postawiony drugi zespół wymazowy, a następnego dnia utworzyliśmy kolejny punkt wymazowy. Faktycznie, stało się, w tym jednym dniu była taka kolejka, ale z godziny na godzinę nie da się tego zmienić. Trzeba ściągnąć czy przesunąć ludzi. To normalna praca organizacyjna, która chwilę trwa.
Czy po tym wniosku radnych zamierza pan zrezygnować z funkcji dyrektora COM?
– Gdybym chciał zrezygnować, to zrobiłbym to bez ich wniosku. Nie ukrywam, że to całe zamieszanie utrudnia pracę. Dzień po dniu, ja i każdy pracownik COM-u staramy się, żeby było coraz lepiej. Żeby ten wizerunek, który był i – w opinii wielu – jest jeszcze kiepski, zmieniać za pomocą tego, co robimy. Mówię wszystkim pracownikom: Róbmy swoje, pracujmy najlepiej jak się da, a będziemy – jako Centrum Opieki Medycznej – coraz lepiej oceniani i obdarzeni zaufaniem. Choć taki hejt to wszystko utrudnia…
Hubert LEWKOWICZ
Stanowisko starosty jarosławskiego Stanisława Kłopota: w sprawie wniosku o odwołanie dyrektora COM:
–Atmosfera stwarzana w ostatnim czasie wokół jarosławskiego szpitala na pewno nie wpływa pozytywnie na jego funkcjonowanie. Dziwi mnie, że robią to doświadczeni samorządowcy i to w trakcie pandemii koronawirusa, gdy wokół szaleje najgorsza, jak do tej pory, fala zakażeń. Priorytetem jest ratowanie życia i utrzymanie całego systemu wydolności służby zdrowia, a jeszcze raz przypomnę, że jarosławska placówka jest fundamentalnym elementem w podkarpackim systemie walki z COVID-19. To niesie za sobą pewne ograniczenia i nikt tego nie ukrywa. Natomiast NIGDY nie było sytuacji, by Centrum Opieki Medycznej nie świadczyło swojego podstawowego celu, czyli ratowania życia i zdrowia mieszkańców powiatu jarosławskiego. Prowadzone są inwestycje, reorganizowana praca personelu szpitala, po to, by jak najlepiej służył pacjentowi. To, jak każda zmiana, rodzi na początku problemy i konflikty, ale są one rozwiązywane na bieżąco. Nikt niczego nie ukrywa i nie zamiata pod dywan, zaś dyrekcja ma prawo do podejmowania suwerennych decyzji w zarządzanej przez siebie placówce, w tym także jako pracodawca, biorąc za to odpowiedzialność. A to niestety nie podoba się radnym opozycyjnym i wykorzystują to do swoich celów, obawiam się, że często używając półprawd, czy niedomówień, tak jak to było w przypadku, podobno, zalewania szpitala. Szkoda, bo sprawa szpitala i naszego zdrowia jest zbyt ważna do prowadzenia bieżącej polityki. Dlatego Zarząd Powiatu będzie oceniał pracę dyrekcji COM nie emocjami, ale efektami pracy – wymiernymi, policzalnymi oraz tym, jak traktowani są w szpitalu, także na SOR, pacjenci. I to jest dla nas priorytetem, nie polityka.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Szanowni czytelnicy, w imieniu dużej grupy pracowników, którym zależy na prawidłowym funkcjonowaniu oraz rozwoju COM, pragnę podzielić się kilkoma refleksjami na temat sytuacji, która tak naprawdę została wywołana przez dwóch Radnych Powiatu, a która ma na celu odwołanie ze stanowiska obecnego Dyrektora. Atmosfera stworzona przez tych Panów, w której króluje insynuacja, nieprawda podpierana przez półprawdy, a do tego brak jakiejkolwiek reakcji ze strony pozostałych Radnych sprawia, że my pracownicy musimy przerwać milczenie i stanąć po stronie Dyrektora. Pan Dyrektor jest pierwszym od wielu lat menadżerem, który swoim działaniem sprawił, że COM jest szpitalem wypłacalnym - chociaż od dwóch lat panująca pandemia zastała jednostkę w złej kondycji finansowej - czy takie działanie należy zakwalifikować do działania na szkodę tego zakładu ??? Po drugie; sprawił w porozumieniu z kadrą medyczną, że mimo nałożonego przez Wojewodę Podkarpackiego nakazu leczenia pacjentów chorych na COVID, równocześnie leczy się pacjentów z innymi schorzeniami (mimo przestarzałej infrastruktury szpitalnej - która wymaga wręcz niezwłocznej modernizacji). I w takiej to sytuacji dwóch Panów Radnych, którzy z mocy prawa nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za swoje działania, chcą odwołania Dyrektora, bo uważają, że są tak ważni, że mogą sprawować władzę w COM, a Dyrektor winien ograniczyć się tylko do wykonywania Ich poleceń. Jesteśmy zaskoczeni, że Rada Powiatu pozwala na takie działania zamiast przede wszystkim wspomóc Dyrektora w działaniach - by COM wprowadzić w XXI wiek, co najlepiej przysłużyło by się mieszkańcom Jarosławia i powiatu jarosławskiego. Wracając do uzasadnienia o odwołanie Dyrektora przedstawionego przez Panów Radnych - to jest ono wręcz niedorzeczne i bardziej świadczy na niekorzyść wnioskujących chcących się "zabawić" w obrońców dwójki najbardziej pracowitych i efektywnych pracowników jacy zostali zatrudnieni w tut. jednostce (......to naprawdę śmieszne !!!!). Wprawdzie Pan Dyrektor uległ swej chwilowej słabości i wywieranej na Niego presji i przywrócił do pracy panią doktor, ale czy było to dobre posunięcie to czas pokaże. Reasumując, myślimy drodzy czytelnicy, że ze zwiększoną rozwagą należy w przyszłości uczestniczyć w wyborach samorządowych i wybierać do reprezentowania NAS mieszkańców; ludzi którzy będą się kierować przede wszystkim dobrem ogółu mieszkańców, a nie jednostek, czy też realizacją własnych interesów !!!
Podszywanie się pod kogoś w sieci spełnia przesłanki przestępstwa penalizowanego w art. 190a § 2 Kodeksu karnego, a co za tym idzie – zagrożone jest karą pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8 Na sponsorowany artykuł sponsorowana odpowiedz,tylko dlaczego anonimowa???Czyżby nikt z pracowników obrońców Pana dyrektora nie miał odwagi się podpisać pod tym anonimowym esejem ??? Hmm...Dziwne!!!
Pisanie takich peanów pochwalnych rodem z Misia i szafy lubudubu tylko szkodzi temu dyrektorowi i ośmiesza go publicznie... To wam inteligenci nie przyszło do głowy?
Kłamstwo. Bronią go tylko Ci którzy mają w tym interes. Ten człowiek nigdy nie powinien zostać dyrektorem tego szpitala. Nigdy. Dyrektor pięknie ubarwia informacje i szuka winy w innych. Doskonale o tym wie. Ale co ma do stracenia. Słowo kontra słowo. Zanim prawda wyjdzie konto rodzinne urośnie. Reszta go nie interesuje. Człowiek bez sumienia i skrupułów.
Tomasz od Szymona Hołowni tylko miesza i miesza .
A czego się po Panu Kuleszy spodziewać ? PO rozwalił, w strukturach łowieckich też sie na nim poznali, teraz postanowił rozwalać wszystko co, jako tako posklejane w szpitalu... Dawno powinien wylecieć ze struktur Hołowni, bo zrobi to samo co zrobił w PO ! Gęba pełna frazesów... może by już Panie Kulesza dać sobie spokój z działaniem gdziekolwiek - zostawić to młodym i mądrzejszym - a przede wszystkiem bardziej bezinteresownym. O Panu Wysockim to szkoda słów... beznadzieja !
Poczytaliśmy sobie epopeje słuszne lub nie ale mi zabrakło tutaj meritum sprawy najważniejszej tzn się pacjentów dla których ten szpital jest... Ani słowa do zali i komentarzy które były w poprzednim artykule nt szpitala, wystarczyło jedno zadanie :" jesteśmy świadomi niedociągnięć, staramy się je naprawiać i serdecznie przepraszamy jeśli ktoś nie został obsłużony jak należy lub odniósł takie wrażenie"... Co nas jako pacjentów interesują polityczne bajki mchu i paproci i wojenka personalna...
Panie Kulesza co Pan osiągnął w czasie swojej działalności na rzecz naszego miasta.To już własne interesy minęły i nie wrócą więcej ,
Już pankulesza z Panem ordynatorem dali szpitalowi dyrektora,. Panom dziękujemy.
Do Stefana i Primum non nocere - niezalogowanych ! (ANONIMOWYCH !!!!) Zanim będziecie oceniać i innych pouczać, a nawet straszyć to proszę zacząć od siebie.....
straszyć...? tzn. kogo i jak ja straszę? masz problem ze zrozumieniem słowa pisanego? - obśmiałem wazelinów i stwierdziłem że ośmieszają swoim zachowaniem dyrektora - wyraziłem się jako pacjent tego szpitala, że nic o pacjentach nie napisano - a logować się nie zamierzam bo jeszcze tego by brakowało żebym zaśmiecał sobie telefon kolejnymi loginami i hasłami
Żałosne !!!!Frustacja , głupota i agresja słowna!!!! oraz brak umiejętności przyjmowania krytyki z powodu braku konstruktywnych argumentów do obrony .
Dyrektorze, gonić pisobolszewię do roboty. Za mało jej mają skoro mają czas na narzekanie. Żadnych podwyżek, niech im pisda. Z radnych rób sobie nic a tłuszcza niech stoi na mrozie przed wymazami i SOR. Szpital jest dla klasy robotniczej placącej składki a nie czyraki mopsowskie i gopsowskie. Niech idą prywatnie.
Niech dyrektor przyjrzyj się firmie cateringowe, która dostarcza posiłki i najlepiej niech ja zmieni. To nieporozumienie, kompletnie nie znają się na jedzeniu! Pacjent z cukrzycą dostaje takie posiłki, jakich jeść nie może. Zapewne tak mają wszyscy pacjenci z chorobami dietozależnymi. A jak ktoś z powodu tej choroby dietozależnej trafi do szpitala to niby jak ma wyglądać leczenie? Do tego niedomyte warzywa. Przecież tam są ciężarne, a od niedomytej sałaty można zarazić się toksoplazmozą co jest groźne dla dziecka. Już nie wspomnę, że jak jest na zupę rosół to na drugie danie są ziemniaki, warzywa gotowane i kość. Jak dzieci na oddziale dziecięcym mają to jeść? Jak cukrzyka ma jeść tłuczone ziemniaki? Przecież to szkodzi. Co za kraj.