
Socjolog, dziennikarz, fotograf, kronikarz, kolekcjoner i miłośnik Jarosławia w jednym. Henryk Grumyza to człowiek orkiestra. O pięćdziesięcioleciu realizowania swojej pasji dziennikarskiej opowiedział podczas spotkania w siedzibie Stowarzyszenia Miłośników Jarosławia.
Audytorium było liczne. Wśród tych, którzy przyjęli zaproszenie i przyszli do siedziby SMJ byli także goście z Węgier, o których pan Henryk miał okazję kiedyś pisać. A pisanie to jego pasja i jego życie. – Nasz kolega, Henryk Grymuza pięćdziesiąt lat temu napisał pierwszy artykuł. To osoba bardzo znana w Jarosławiu – mówił rozpoczynając spotkanie prezes Stowarzyszenia Miłośników Jarosławia Tadeusz Słowik. I faktycznie, Henryka Grymuzę w Jarosławiu zna wiele osób. Z aparatem fotograficznym jest wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ciekawego. Utrwala bogate życie miasta, opisuje je i recenzuje najważniejsze wydarzenia. Jest też członkiem SMJ. – To przyjaciel dobry i szczery. Jest z nami tyle lat. I za to należy mu się podziękowanie. Dzisiaj trudno takie osoby znaleźć – podkreślił T. Słowik. A potem rozpoczęła się barwna opowieść okraszona nie tylko prezentacją fotografii autorstwa pana Henryka, ale także wieloma gadżetami, które ze sobą przyniósł.
Zaczęło się od recenzji
Ta nasza jarosławska mała ojczyzna jest miejscem, w którym się wiele dzieje – mówił bohater wieczoru. Ale jego pierwszym drukowanym tekstem nie był artykuł o Jarosławiu, ale recenzja filmu, która trafiła na łamy „Radaru”, pisma adresowanego do studentów. – Nie spodziewałem się, że ta recenzja zostanie opublikowana i otrzymam honorarium, którego wysokość przekraczało połowę renty mojej świętej pamięci mamy – wspominał pan Henryk. Pisał potem m.in. do „Życia Przemyskiego”, „Prometeja”, „Nowin”, „Głosu Pracy”, „Naszego Życia”, „Sztandaru Młodych”. W tym ostatnim tytule funkcjonowała „Młodzieżowa Wszechnica Dziennikarska”, której jednym z najaktywniejszych dziennikarzy był właśnie Henryk Grymuza. To dziennikarstwo, jak mówił, pozwoliło mu poznać wielu wspaniałych ludzi. Do dziś pamięta dobrze swoje spotkanie z Czesławem Niemenem w domu artysty przy ulicy Niecałej w Warszawie.
W Radiu Wolna Europa
Henryk Grymuza to nie tylko dziennikarz piszący. To także radiowiec. I to radiowiec z krwi i kości. Taki, który radio kocha całym sercem. Współpracował z Polskim Radiem. Kiedyś to nie było takie proste, zanim głos trafił w eter, trzeba było uzyskać tzw. kartę mikrofonową, co nie było łatwe. Ale także współpracował z innymi rozgłośniami, wśród których było Radio Wolna Europa. To właśnie z tym okresem wiąże się historia opowiedziana przez pana Henryka podczas spotkania. Ówczesna, peerelowska służba bezpieczeństwa próbowała go przechwycić, proponując mu pracę w mediach niemieckich. Odmówił.
404 odbiorniki radiowe
Miłość do radia przejawia się także kolekcjonowaniem odbiorników. Ma ich dokładanie 404! Od dużych, lampowych po malutkie tranzystorki. – Przydałyby mi się dwie szafy, żeby to uporządkować – uśmiechał się pan Henryk.
Kolejną jego pasją jest fotografia. Goście spotkania w SMJ mogli zobaczyć próbkę tego segmentu jego działalności, oglądając prezentację zdjęć autorstwa bohatera wieczora. Jak sam wspomniał, jednym z ulubionych obiektów fotografowanych przez niego, jest jarosławski ratusz. Fotografuje go rano, popołudniu, o zmierzchu, po deszczu i w słońcu, latem jesienią, zimą. Ale nie tylko architektura Jarosławia znalazła się na pokazywanych zdjęciach. Jako socjolog utrwala też portret socjologiczny tego miasta. Fotografuje zwykłych ludzi, artystów, uczestników uroczystości, a także graffiti na murach Jarosławia, których życie jest ulotne i wielu utrwalonych przez Henryka Grymuzę napisów dziś już nie ma.
Z głębi serca
To, oczywiście tylko fragment bogatej historii pisanej pasją pana Henryka. Każdy, kto chciałby poznać bliżej tę niezwykle barwną postać, może jego tekstów szukać na portalu POD24. A kto chciałby na żywo porozmawiać z autorem tych tekstów, ma kolejną szansę już 16 maja o godz. 18. Wówczas to, w piwnicach Jarosławskiego Ośrodka Kultury i Sztuki odbędzie się kolejne spotkanie zatytułowane „Henryk Grymuza – imo pectore”. Na spotkanie zaprasza grupa poetycka „Anafora”. Bo trzeba wiedzieć, że pan Henryk jest też autorem wierszy. Ale to już temat na zupełnie inną opowieść.
Hubert LEWKOWICZ
FOT. Hubert Lewkowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie