
Rozmowa z Bartoszem Gałązką, badaczem kolęd Podkarpacia, nauczycielem języka polskiego i przedmiotów artystycznych w jednej ze szkół ponadgimnazjalnych w Krośnie o ogromnym repertuarze typowo podkarpackich kolęd i jego pracy w celu ocalenia przed zapomnieniem
Na Podkarpaciu w pamięci starszych osób wciąż pielęgnowane są kolędy, które dawniej tutaj śpiewano. Zajmujesz się ich odkrywaniem. Dlaczego?
– Ponieważ niewiele dotąd zrobiono, by ocalić repertuar kolędniczy naszego regionu. A był on bardzo bogaty. Niestety, zanika w zatrważającym tempie. Jest coraz mniej okazji do śpiewania dawnych pieśni. Coraz rzadziej też zachodzi sytuacja ich przekazywania kolejnym pokoleniom. Dlatego rozmowa z najstarszymi, pamiętającymi te pieśni mieszkańcami Podkarpacia jest często ostatnią szansą na ocalenie tych unikatowych utworów. Zacząłem to robić jeszcze w latach studenckich, przy okazji badań nad repertuarem nabożnym najbliższej okolicy Krosna. Przekonałem się wtedy, że w ramach tego repertuaru kolędy stanowią grupę najliczniejszą i najbardziej różnorodną pod względem melodii. Przekonałem się też, że nikt przede mną ich nie zbierał, nie badał i nie zapisywał, w wystarczającym stopniu.
Jak wygląda twoja praca?
– To przede wszystkim wędrowanie od wsi do wsi, poszukiwanie wartościowych informatorów i wielogodzinne wywiady z nimi, choć właściwsze byłoby słowo osobiste, wielowątkowe rozmowy o pieśniach tradycyjnych zachowanych w ich pamięci. Każda z tych rozmów jest nie do przecenienia. Potem, już w domu, czeka mnie żmudna, ale niezwykle pasjonująca transkrypcja. Zapis melodii, tekstów, porównywanie z istniejącymi źródłami, tworzenie szeregów wariantów i map zasięgów.
Czy wyznaczyłeś sobie jakiś moment, w którym powiesz sobie, że dalej już nie potrzebujesz tego zbierać?
– Często wracam w to samo miejsce, do tego samego bądź innego rozmówcy. Nigdy nie mogę powiedzieć, że repertuar jakiejś miejscowości został przeze mnie przebadany i poznany w wystarczającym stopniu. Dopóki żyją ludzie urodzeni przed drugą wojną, w jej trakcie i bezpośrednio po niej, czyli jeszcze pokolenie moich rodziców, to poszukiwania mają sens i nie można ich przerwać. Dopiero za 10-15 lat będzie za późno.
Jak dużo udało ci się już zrobić?
– Za mało (śmiech). Liczba nagrań sięga kilkudziesięciu tysięcy, liczby odwiedzonych miejscowości nie jestem w stanie oszacować. Zresztą to nie jest ważne. Trzeba działać!
Co się dzieje z wynikami twojej pracy?
– Staram się, także dzięki pomocy i wsparciu współpracowników i przyjaciół, również tych ze Stowarzyszenia Muzyka Dawna w Jarosławiu, publikować je w postaci opracowań, książek zawierających i teksty, i nuty, z pełnym uwzględnieniem różnorodności wariantów melodycznych, które stanowią o bogactwie kolęd naszego regionu. Repertuar Podkarpacia, szacując, z trudem pomieści się w dziesięciu 500-stronowych tomach. Wydano już trzy. Czwarty jest w przygotowaniu.
Czy Podkarpacie jest jakoś szczególne pod względem ilości kolęd?
– Podkarpacie jest prawdziwym kolędowym eldorado. Nawet te ogólnie znane, śpiewane do dziś w świątyniach i po domach, posiadają tu ciekawe, podkarpackie, nieznane szerzej wersje i warianty melodyczne. Nie mówiąc o kolędach domowych, kantyczkowych pastorałkach, które znają już tylko najstarsi. Tych jest tu najwięcej. Są cenne ze względu na ich melodie, pochodzące ze staropolskich tańców. Spotyka się też kolędy apokryficzne, nienotowane w kantyczkach czy śpiewnikach, nierzadko o średniowiecznym rodowodzie. Mają one bardzo archaiczne melodie, wywodzące się z chorału gregoriańskiego. Specyficzne dla Podkarpacia są też kolędy noworoczne, życzące, dla gospodarza, panny i kawalera.
Część dzisiejszego Podkarpacia była dawniej nazywana pograniczem polsko-ruskim. Opowiedz o mieszaniu się kolęd ruskich z polskimi.
– Kolędy ruskie i polskie na pograniczu mają wiele wspólnego. Bywało, że te same teksty funkcjonowały w polskiej i w ruskiej wersji językowej. Melodie kolęd ukraińskich zapożyczano do kolęd polskich, a polskich do ukraińskich. Dziś to kolędy, a dokładniej ich melodie, stanowią często jedyne świadectwo pogranicznego charakteru niektórych miejscowości. Ale bywało i tak, że w jednej miejscowości funkcjonowały dwa odrębne zestawy kolędnicze, z zupełnie innymi melodiami i tekstami.
Zbliżają się święta. Czy w twoim domu będziecie śpiewać stare kolędy?
– Oczywiście. I staram się też starych kolęd uczyć moich najbliższych. Na co dzień jestem nauczycielem w szkole ponadgimnazjalnej w Krośnie. Moi uczniowie śpiewają też stare kolędy. Staram się także ich zarazić swoją pasją, przynajmniej w jakiejś części. Ale trudno mi ocenić, z perspektywy bieżącej chwili, czy jestem bardziej nauczycielem, czy bardziej badaczem.
Rozmawiał
Szczepan MAZIAREK
Fot 1
Bartosz Gałązka.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie