Reklama

Potrójne szczęście Wiolety i Daniela Paszulów z Młynów ma już dwa latka

Identyczne buzie, oczka, włoski, kucyki, różowe kokardki, różowe sukieneczki, białe koronkowe skarpeteczki, takie same buciki. Trzy laleczki. Od laleczek różnią się jednak tym, że laleczki, jak się posadzi, to siedzą. Amelia, Blanka i Julia na miejscu usiedzieć nie chcą ani sekundy. Biegają, każda w inną stronę. - Gdy tylko odkryły do czego służą nóżki, tak już jest. Trudno je zatrzymać – mówi ich mama.

Która to? To najczęściej zadawane przez gości pytanie. A ci zebrali się w domu Wiolety i i Daniela Paszulów w Młynach w gminie Radymno, by uczcić drugie urodziny dziewczynek. Jest prababcia, babcia, dziadek, ciocie, rodzice chrzestni i oczywiście, osoba najważniejsza w tym dniu, obok dziewczynek, brat Patryk. Drugoklasista ma od dwóch lat nie lada obowiązki. I jak, podkreśla mama, jest niezastąpiony, gdy tato idzie do pracy. To on pomaga przy trojaczkach, gdy nie jest w szkole, oczywiście.

W niedzielę, 21 maja salon, położonego w malowniczej, przygranicznej okolicy nowego domu Wiolety i Daniela Paszulów, przystrojony jest balonami. Na blacie kuchennym torcik z dwoma świeczkami, ale trzema imionami, a na zewnątrz dymiący grill. Tym akurat najbardziej zainteresowany jest piesek Węgielek. Są też prezenty. Od redakcji Ekspresu skromniejsze, tulimisie do snu, ale od chrzestnych niespodzianka – trzy identyczne rowerki. Pani Wiola łapie się za głowę. Ledwo nadąża za biegającymi dziewczynkami, ale już za jeżdżącymi na rowerkach, szans nie będzie miała.

 

Miała być jedna do pary, a są trzy na jednego

Gdy dwa lata temu zadzwonił do nas sołtys z Młynów z ciekawostką, jaka przytrafiła się w jego wiosce, pan Daniel i pani Wiola bardzo serdecznie rozmawiali z nami o potrójnym szczęściu. - Braliśmy pod uwagę, że mogą być bliźniaki, bo dziadek Daniela jest z bliźniaków, ale o potrójnym szczęściu nie marzyliśmy. Przy jednej z wizyt lekarz wyczuł najpierw jedno serduszko, a potem drugie. Gdy już oswoiliśmy się z myślą, że będą bliźniaki, ten zaczął nasłuchiwać, badać i oznajmił nam, że jest jeszcze jedno – wspomina pani Wiola.

Wszystko, czego potrzeba do szczęścia

Gdy oczekiwali przyjścia drugiego dziecka na świat, kończyli budowę domu. Mieszkali niedaleko od niego, w jednym pokoju z Patrykiem u mamy pana Daniela. Niestety, gdy tylko otrzymali wiadomość, że niedługo będzie ich sześcioro, budowa domu przyspieszyła. - Nie było szans pomieścić się z trójką maluchów i Patrykiem w jednym pokoju – mówi pan Daniel.

Dom nie jest jeszcze wykończony tak, jakby chcieli, zwłaszcza obejście, ale jest tu wszystko, czego potrzebują do szczęścia. Jest trampolina. Gdy dziewczynki wejdą do niej wszystkie na raz, pani Wiola jest szczęśliwa. Ma chwilę spokoju i nie musi biegać za córeczkami. - Dziewczynki są bardzo żywe. Jak na trojaczki urodziły się duże i dzięki Bogu chowają się zdrowo. To najważniejsze - mówi.

Kierowniczka całej trójki

- O, idzie kierowniczka! - mówi pan Daniel. - Która to? Blanka! Akurat ta, która urodziła się ostatnia i do tego najmniejsza (1583 g, 43 cm), ale za to o centymetr dłuższa od siostrzyczek. Najstarsza jest Julia (1670 g, 42 cm). Druga na świat przyszła Amelia i ona była najcięższa (1740 g, 42 cm). Rządzi jednak najmłodsza.

Dziewczynki nie tyle, że są żywe i ciekawe świata, to jeszcze bardzo rezolutne. Zaczynają mówić, wszystko chcą robić same i biegać, biegać, biegać. Oczywiście, każda w inną stronę. Dało się to odczuć, gdy chcieliśmy zrobić rodzinne zdjęcie. Pani Wiola pracy ma przy nich sporo. Wstaje o 5.30, by przygotować Patryka do szkoły. - Ze mną wstaje zazwyczaj jedna z dziewczynek. Dostaje flachę mleka i jest chwilę spokoju. Potem wstają dwie pozostałe i zaczyna się – śmieje się. Ale podkreśla, że jest szczęśliwa, że są zdrowe i szybko rosną. - Będzie coraz lepiej – mówi z nadzieją.

Tekst i foto

Ewa KŁAK-ZARZECKA

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do