– Zostawiam tu serce i duszę. To był jeden z najpiękniejszych okresów w moim życiu i zawsze będę go mile wspominał – mówi Jarosław Orłowski. Po 15 latach dyrektorowania Muzeum w Jarosławiu Kamienica Orsettich, kończy się jego umowa. Władze powiatu poinformowały go o tym, że nie będzie ona przedłużona.
Jarosław Orłowski dyrektorem Muzeum w Jarosławiu Kamienica Orsettich jest od września 2002 roku. Wtedy to wygrał konkurs i od tamtej pory szefuje tej istotnej na kulturalnej mapie miasta i regionu placówce. – To bardzo ważny, twórczy okres w moim życiu. Poznałem wielu wspaniałych ludzi. Współpracowaliśmy z instytucjami w kraju i spoza jego granic. Stale współpracujemy choćby z muzeum w Nyiregyhazie – mówi Jarosław Orłowski.
Bez muzyki żyć się nie da
Dyrektor, który (przynajmniej na razie) żegna się z kamienicą Orsettich jest z wykształcenia muzykiem. Ukończył studia w akademii muzycznej. Te muzyczne zamiłowania przełożyły się też na wydarzenia w Muzeum w Jarosławiu. Odkąd w Polsce zaczęto organizować majowe Noce Muzeów, które przyszły do nas z Niemiec, także w Jarosławiu działy się ciekawe rzeczy. W muzeum grali interesujący muzycy. – Na przykład Andre Krengel, wirtuoz gitary z Niemiec, który dwa lata temu bezinteresownie ściągnął światową czołówkę gitarzystów – przypomina Jarosław Orłowski. Faktycznie, w maju 2015 roku z okazji Nocy Muzeów na dziedzińcu muzealnym odbył się niezapomniany koncert, podczas którego zagrali: Andre Krengel z Niemiec, Briaa Core z USA, Lulo Reinhardt z Niemiec, Mike Dawes z Wielkiej Brytanii i Michał Czachowski z Polski, uważany za jednego z najlepszych wykonawców flamenco. – W muzeum śpiewali Wojciech Gąsowski, Andrzej Cierniewski, Magdalena Welc zaraz po sukcesie w „Mam talent”. Zagrał niekwestionowany wirtuoz gitary Janusz Strobel, człowiek wielki, jeśli chodzi o muzykę. Było parę ciekawych koncertów – wylicza dyrektor.
Muzyczna pasja każe dyrektorowi ze szczególną atencją traktować muzyczne eksponaty w zasobach placówki, którą pokieruje do tego końca roku. – Mamy kilka fortepianów, jeden znajduje się na eskpozycji. Mamy pianina. Mamy też harmonium, czyli instrument, na którym lubiły grać panie. On ma piszczałki jak w organach, miechy, które pompują powietrze do piszczałek, a klawiatura jest bardzo zbliżona do akordeonowej – opowiada z pasją pan Jarosław. W zbiorach jarosławskiego muzeum jest też m.in. trąbka sygnałówka z okresu międzywojennego. Trąbka szczególnie jest dyrektorowi bliska, bo on sam jest z wykształcenia i zamiłowania trębaczem. Czynnym, bo cały czas muzyka gra w jego życiu ważną rolę. Zwłaszcza jazz, choć nie tylko. – Nie wyobrażam sobie, żeby przestać czynnie uprawiać muzykę. Mam fajny zespół w Rzeszowie. Gramy lekki jazz, myślę, że ludziom się podoba – opowiada.
Dyrektor w przestworzach
Oprócz sceny, miejscem, w którym czuje się znakomicie jest… powietrze. Bo obok muzyki, pasją Jarosława Orłowskiego jest lotnictwo. – Odkąd pamiętam zawsze mnie ono interesowało. Jako dziecko kleiłem modele. Nie z plastiku, wszystkie moje modele latały. W pewnym momencie pasja sprawiła, że zasiadłem za sterami. Trwa to do dzisiaj – opowiada Jarosław Orłowski. Lata nie tylko szybowcami, jest też szczęśliwym posiadaczem własnego, ultralekkiego samolotu. – Trzymam go w Laszkach i kiedy mogę, latam – wspomina. W 2013 roku był dyrektorem szybowcowych mistrzostw świata w Lesznie. – Piękne przeżycie. Zaowocowało to zaproszeniami. W ubiegłym roku byłem w Japonii na zaproszenie pilotów, którzy brali udział w mistrzostwach w Lesznie – dodaje.
Co mu się udało w czasie okresu dyrektorowania? – W ciągu ośmiu lat dwa razy wykonywany był remont. Po pierwszym z nich woda podmyła fundamenty, więc trzeba było to wszystko ratować. Udało się ogółem pozyskać ponad 2 miliony złotych. To dość pokaźna kwota jak na tak małą instytucję – podkreśla Jarosław Orłowski. Dodaje, że kierowana przez niego placówka jest bardzo dobrze postrzegana przez środowisko muzealników w Polsce. Jemu samemu zabrakło jednego głosu, by wejść do zarządu głównego Stowarzyszenia Muzealników Polskich.
W muzeum brakuje już miejsca
– Rolą kolejnego dyrektora będzie pozyskanie magazynów i powiększenie powierzchni wystawowej, co wiąże się z kolejnym budynkiem, bo tutaj już nie ma miejsca. Jest w Jarosławiu kilka kamienic, które można by pozyskać. A wówczas muzeum by się rozwijało – twierdzi dyrektor z Kamienicy Orsettich.
Muzeum jako instytucja funkcjonuje już dziś nie tylko w samym Jarosławiu, bo ma przecież swój oddział w pałacu Dzieduszyckich w Zarzeczu. Do kierowanej przez Jarosława Orłowskiego placówki należy piętro tego pałacu z kilkoma salami wystawowymi. Ogólnie Muzeum w Jarosławiu daje pracę 16 osobom, z czego jedna pracuje właśnie w zarzeckim muzeum.
Umowa obecnemu dyrektorowi wygasa z końcem roku. – Zostawiam muzeum z dobrą opinią w kraju. Jeśli chodzi o stan fizyczny budynku, to jest w dalszym ciągu jeszcze wiele do zrobienia – mówi Jarosław Orłowski. A może zechce postarać się o kolejną kadencje, gdyby starostwo ogłosiło konkurs? – Nie podjąłem jeszcze takiej decyzji. Naprawdę tego nie wiem – powiada.
Hubert LEWKOWICZ
FOT. Barokowe harmonium to jeden z ciekawszych eksponatów w Kamienicy Orsettich.
FOT. Przy fortepianie, który jest częścią ekspozycji w Kamienicy Orsettich.
FOT. w Kamienicy Orsettich dyrektor Jarosław Orłowski spędził 15 lat.
FOT. – To dla mnie bardzo ważny i twórczy okres – mówi Jarosław Orłowski o czasie gdy pełnił funkcję dyrektora Muzeum w Jarosławiu.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
O jeszcze jedno miłe wspomnienie fortepian Napoleona