Reklama

Poznaliśmy jarosławskich mistrzów ortografii

W poniedziałek, 30 maja odbyły się XIV Jarosławskie Potyczki Ortograficzne.

Tekst dyktanda przygotowali tym razem doktoranci z Uniwersytetu Rzeszowskiego – Justyna Mika i Artur Żołądź. Tekst odczytała uczestnikom aktorka Barbara Zarembianka. Organizatorami konkursu byli: starosta jarosławski, Zespół Szkół Ekonomicznych i Ogólnokształcących im. Marii Dąbrowskiej w Jarosławiu oraz Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. J. G. Pawlikowskiego w Przemyślu Filia w Jarosławiu, zaś partnerami: burmistrz Jarosławia, Uniwersytet Rzeszowski i Państwowa Wyższa Szkoła Techniczno-Ekonomiczna w Jarosławiu.

 

LAUREACI


Szkoła podstawowa:

1. miejsce i tytuł Jarosławskiego Mistrza Ortografii otrzymał Piotr Szpyrka ze Szkoły Podstawowej nr 5 w Jarosławiu.

2. miejsce i tytuł I Jarosławskiego Wicemistrza Ortografii otrzymała Milena Wróbel – Szkoła Podstawowa nr 2 w Jarosławiu,

3 .miejsce i tytuł II Jarosławskiego Wicemistrza Ortografii otrzymał Szymon Łyżwa ze szkoły podstawowej nr 2 w Jarosławiu.

 

Szkoła średnia:

1. miejsce i tytuł Jarosławskiego Mistrza Ortografii otrzymała Oliwia Kuras z I Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Jarosławiu,

2. miejsce i tytuł I Jarosławskiego Wicemistrza Ortografii otrzymał Jakub Piętowski – I Liceum Ogólnokształcącego im. Mikołaja Kopernika w Jarosławiu,

3. miejsce i tytuł II Jarosławskiego Wicemistrza Ortografii otrzymała Weronika Kaszycka z Zespołu Szkół Plastycznych im. Stanisława Wyspiańskiego w Jarosławiu.


Kategoria otwarta:

1. miejsce i tytuł Jarosławskiego Mistrza Ortografii otrzymała Anita Kędzierska,

2. miejsce i tytuł I Jarosławskiego Wicemistrza Ortografii otrzymał Dariusz Tracz – zastępca burmistrza miasta Jarosławia,

3. miejsce i tytuł II Jarosławskiego Wicemistrza Ortografii otrzymał Adam Tomaszewski – dyrektor Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Jarosławiu.

 

A oto treść dyktanda:

Znużony i sfrustrowany wielkomiejskim życiem, otaczającymi go, nierzadko kilkunastokondygnacyjnymi, srebrzystoszarymi biurowcami, Krzesimir Miłorząb zamknął z sukcesem, niemalże w okamgnieniu, swoje ostatnie śledztwo dotyczące niebłahej sprawy sprzeniewierzenia środków publicznych i podżegania do zabójstwa. Przeszedł tym samym, po rzetelnej długoletniej harówce w służbie Temidy, w stan spoczynku i postanowił powrócić w podkarpackie strony. Po wytężonym i wcale nie krótkim namyśle, mimo iż sam pochodził z południowo-wschodniej części Rzeszowszczyzny i z rozrzewnieniem wspominał tamtejsze krajobrazy, zwłaszcza Połoninę Wetlińską czy supermodne dziś Jezioro Solińskie, sześćdziesięciopięcioipółletni eksprokurator osiadł na stałe w Jarosławiu. Urzeczony bezprzykładną życzliwością mieszkańców i walorami turystyczno-krajoznawczymi usytuowanego na pograniczu Doliny Dolnego Sanu i Podgórza Rzeszowskiego miasta, zaczął prędko odzyskiwać dawną rześkość. Jako żarliwy pasjonat architektury, w niespełna miesiąc zdążył obejrzeć prawie wszystkie lokalne zabytki. Któregoś razu, zwiedziwszy bazylikę Dominikanów, wstąpił do zlokalizowanej nieopodal miejskiej książnicy, by przeprowadzić minikwerendę w zakresie dziejów tego zachwycającego miejsca. Chyżo skierował swe kroki w stronę półek z ponadstuletnimi woluminami. Znienacka zahaczywszy jednak o regał pełen w przeważającej mierze sczerniałych foliałów, zrzucił wystającą spomiędzy nich zszarzałą księgę. Nie wierząc w czytelnicze przypadki, podniósł ją i otworzył. W przyprószonym kurzem starodruku znalazł arcyciekawą, sążnistą jedenastozgłoskową klechdę o Jarosławie, przez przyjaciół zwanym Mądrym. Zaintrygował się jego losami na tyle, że, wypożyczywszy książkę, przez kilka kolejnych wieczorów zaczytywał się w niej z entuzjazmem. Bohater tomiszcza był bowiem z dziada pradziada Polakiem, nade wszystko zaś jarosławianinem, o którego męstwie zaświadczyć mogłaby niejedna historia. Krzesimira, rzecz jasna, najbardziej zaabsorbowała ta z wątkiem kryminalnym. Mając nie lada frasunek z watahą chuliganów z podtarnogrodzkich przysiółków, robiącą miszmasz w okolicy i rabującą majątki, ówcześni rządzący żądali od służb porządkowych skutecznego zaradzenia problemowi. Niestety nadaremnie. Miejscowi odetchnęli z ulgą dopiero wówczas, gdy w sukurs pospieszył Jarosław. Z postury będący co prawda chuchrem, nieliczącym nawet ćwierćwiecza, w try miga rozprawił się on z niedowarzonymi hultajami, bez wahania wymierzając członkom zgrai kilka nie byle jakich ciosów podbródkowych. Koniec końców na wpół żywe rzezimieszki wzięły nogi za pas i uciekły hen daleko. Pochłonąwszy bezsprzecznie ponadprzeciętną lekturę, były śledczy spuentował w duchu, że na szczęście jarosławska policja strzeże dziś porządku pierwszorzędnie.

 

hl

FOT. Starostwo Powiatowe w Jarosławiu 

 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Czesio - niezalogowany 2022-06-02 23:14:50

    Szkoda rze mńe tam ńe było.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stefan - niezalogowany 2022-06-03 07:24:58

    Dlaczego w okamgnieniu ale w try miga? Jedno razem, a inne już osobno

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do