
Mówią: „Hołówka miał dwa razy raka i żyje”. To jest całkiem inna rozmowa. Siadam przy nich i gadamy. To jest bardzo istotne – opowiada w rozmowie z „Ekspresem Jarosławskim” lek. med. Jan Hołówka.
Podkarpacki oddział Polskiego Komitetu Zwalczania Raka istnieje już od ponad 30 lat. Czym się zajmuje?
– Zarząd główny jest w Warszawie, a nasz oddział powstał jako pierwszy w Polsce. Widziałem pacjentów i ich rodziny i doszedłem do wniosku, że potrzebny jest telefon zaufania. Początkowo telefony odbieraliśmy tylko we wtorki. Wtedy nie było jeszcze telefonów komórkowych. Później na łamach czasopisma „Poganiacze” odpowiadaliśmy na pytania. To chwyciło. Co tydzień ukazywał się kącik onkologiczny. Kiedy pojawiły się telefony komórkowe, postanowiłem, że telefon zaufania będzie czynny całą dobę.
Oddział ma siedzibę w Przemyślu, ale ludzie dzwonią z całego Podkarpacia, także z Jarosławia i okolic.
– Nie tylko. Z całej Polski, Londynu, z Holandii i Norwegii. Nie pytam, skąd dzwonią, ale niektórzy sami mówią. Dzwonią i pacjenci, ale także ich rodziny Czasem pytają, co mają robić, bo nie są ubezpieczeni, a podejrzewają problem onkologiczny? Najważniejsze jest przełamanie bariery strachu. Ludzie boją się pójść do lekarza. Sama nazwa „rak” brzmi odstraszająco. Co roku robimy kalendarz komitetu, proszę sobie wyobrazić, że niektórzy sponsorzy nie chcą, by na tym kalendarzu było ich logo.
To chyba normalne, że człowiek się boi, gdy usłyszy, że ma raka?
– Tak, ale ja mówię do nich jako pacjent. Sam się popłakałem, gdy dowiedziałem się, że moja choroba jest w stopniu niezaawansowanym. To bardzo duże przeżycie. Ludzie uznają, że rak to wyrok. A rozmawia pan właśnie z człowiekiem, który miał nowotwór nerki, a potem prostaty. I żyję. Najważniejsze jest, by pokonać strach i udowodnić ludziom, że rak wcześnie wykryty jest uleczalny.
Komitet organizował także kiedyś wyjazdy w teren, podczas których ludzie dowiadywali się o metodach wykrywania i walki z rakiem.
– Tak, w latach osiemdziesiątych. W sobotę były pogadanki, a w niedzielę robiliśmy badania. W byłym województwie przemyskim nie byliśmy tylko w trzech gminach. Jeździliśmy też do Jarosławia. Mieliśmy m.in. spotkanie z pielęgniarkami i lekarzami psychiatrami. Były pełne sale. Byliśmy m.in. w Radymnie. W jednej z miejscowości robiliśmy za darmo badania PSA. Na dwudziestu przebadanych pięciu miało raka. Można powiedzieć, że to uratowało im życie. Wtedy mieliśmy na to pieniądze.
To była działalność społeczna?
– Tak, ale wówczas kolumna transportu sanitarnego dawała nam za darmo samochód. Poza tym dostawaliśmy nawiązki z sądu. To były spore pieniądze, mogliśmy finansować wiele rzeczy. Dzisiaj utrzymujemy się tylko ze składek i jednego procentu podatku.
Czy pomimo ponad trzydziestoletniego doświadczenia lekarza onkologa, czasami nie wie pan, jak rozmawiać z pacjentem?
– Ja mam ten argument, że sam chorowałem. I pacjenci o tym wiedzą. Mówią: „Hołówka miał dwa razy raka i żyje”. To jest całkiem inna rozmowa. Siadam przy nich i gadamy. To jest bardzo istotne. Osiemdziesiąt procent rozpoznania to wywiad, bo każdy zna swój organizm najlepiej. Najważniejsze jest wczesne wykrycie. Nieraz pacjenci nie wyrażają zgody na chemioterapię, bo mówią, że to trucizna, bo chemia wyniszcza. Potem przychodzą z przerzutami To jest dla mnie tragedia. Pewnie, że chemia działa na człowieka, ale leczy. Znam chłopaka, który w wieku 5 lat zachorował na ziarnicę. Dzisiaj to wielki chłop, kłania mi się, rozmawiamy. Żyje. Mam wielu pacjentów, którzy przychodzą i mówią : „Dzięki panu żyję”. Czasami jest też wina służby zdrowia. Długie terminy oczekiwania na badania sprawiają, że to się mija się z celem. Lekarz ma obowiązek zbadać pacjenta. Lekarz musi zdobyć zaufanie. Na przykład większość pacjentów z rakiem trzustki ma kamicę pęcherzyka żółciowego. Mało kto z rakiem trzustki nie ma kamicy. A niektórzy mówią „Po co to operować?” Przemijająca chrypka może świadczyć o raku płuc. To jest sygnał. Podobnie jest z zaparciami w przypadku jelit.
Co jest ważne w leczeniu raka?
– Wczesne wykrycie. Trzeba rozmawiać z tymi, którzy mieli rozmawiać. Czasem rodzina mówi: po co to ruszać, jak on długo po tym pożyje? Przełamanie tego strachu jest właśnie najistotniejsze. Trzeba robić badania. Mammografię co dwa lata, markery raka jajnika, PSA, zdjęcie płuc. Ważna jest szczepionka w przypadku profilaktyki raka szyjki macicy. Część osób jest przeciwna, bo mówi, że to zachęca dziewczynki do seksu. A nie podlega dyskusji, że brodawczak powoduje raka szyjki macicy.
Dziękuję za rozmowę.
Hubert LEWKOWICZ
fot. Hubert LEWKOWICZ
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie