To w pierwszej kolejności poznać biografię S. Wyszyńskiego, np. autorstwa E.K. Czaczkowskiej i wyznawaną przez Prymasa "polską drogę marksizmu", tj. socjalizmu nieateistycznego. Następnie zrozumieć, że w poł. lat 60 XX w. obserwując narastającą biedę społeczeństwa Prymas nie odrzucił publicznie swoich poglądów, ale przestał je wyrażać, zamilkł. Pytanie, czy zrozumiał swój błąd, czy nadal wierzył w "polską drogę marksizmu", ale nie chciał już o niej mówić, aby nie zrażać do siebie społeczeństwa zdesperowanego nieprawidłowym zarządem PRL i uważając, że przy takich ludziach nie ma szansy na "dobry" socjalizm. Gdyby uwierzyć w to drugie, pozostawałoby żyć w poczuciu istnienia lepszych ludzi, całego środowiska, zdolnego lepiej zarządzać PRL - nieateistycznie, z mniejszą opresyjnością, cenzurą i - co najważniejsze - mniejszą lub żadną zależnością od ZSRR (może w stylu Jugosławii). Będąc członkiem takiego środowiska przez dziesięciolecia żyło się z kompleksem PRL, tego że nie jest się u steru władzy, nie decyduje o losach kraju, ale też nie czerpie się korzyści władzy, nie dostępuje zaszczytów, wiedzie się żywot szarego obywatela, co na dłuższą metę - gdy wyznaje się "polską drogę marksizmu" i wierzy w swoje możliwości - jest poniżające. Poniżające i uzasadniające szczególne roszczenia: o uznanie, o autorytet, o publiczne, oficjalne oddanie honoru i uszanowanie przez państwo polskie. "Resortowe dzieci" - tak, ale nasze, wychowywane w duchu chrześcijaństwa, ministranci, prymusi kółek katechetycznych, wielbiciele JP2 i polskiej niezawisłości: niezawisłości od umniejszania znaczenia władzy w rękach zacnych elit, czy to przez wpływ ZSRR czy też wskutek zależności od UE. Zrozumieć PiS to zrozumieć ten KOMPLEKS PRL - zapoznanych autorytetów.
odpowiedz
Zgłoś wpis
Podziel się swoją opinią
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
To w pierwszej kolejności poznać biografię S. Wyszyńskiego, np. autorstwa E.K. Czaczkowskiej i wyznawaną przez Prymasa "polską drogę marksizmu", tj. socjalizmu nieateistycznego. Następnie zrozumieć, że w poł. lat 60 XX w. obserwując narastającą biedę społeczeństwa Prymas nie odrzucił publicznie swoich poglądów, ale przestał je wyrażać, zamilkł. Pytanie, czy zrozumiał swój błąd, czy nadal wierzył w "polską drogę marksizmu", ale nie chciał już o niej mówić, aby nie zrażać do siebie społeczeństwa zdesperowanego nieprawidłowym zarządem PRL i uważając, że przy takich ludziach nie ma szansy na "dobry" socjalizm. Gdyby uwierzyć w to drugie, pozostawałoby żyć w poczuciu istnienia lepszych ludzi, całego środowiska, zdolnego lepiej zarządzać PRL - nieateistycznie, z mniejszą opresyjnością, cenzurą i - co najważniejsze - mniejszą lub żadną zależnością od ZSRR (może w stylu Jugosławii). Będąc członkiem takiego środowiska przez dziesięciolecia żyło się z kompleksem PRL, tego że nie jest się u steru władzy, nie decyduje o losach kraju, ale też nie czerpie się korzyści władzy, nie dostępuje zaszczytów, wiedzie się żywot szarego obywatela, co na dłuższą metę - gdy wyznaje się "polską drogę marksizmu" i wierzy w swoje możliwości - jest poniżające. Poniżające i uzasadniające szczególne roszczenia: o uznanie, o autorytet, o publiczne, oficjalne oddanie honoru i uszanowanie przez państwo polskie. "Resortowe dzieci" - tak, ale nasze, wychowywane w duchu chrześcijaństwa, ministranci, prymusi kółek katechetycznych, wielbiciele JP2 i polskiej niezawisłości: niezawisłości od umniejszania znaczenia władzy w rękach zacnych elit, czy to przez wpływ ZSRR czy też wskutek zależności od UE. Zrozumieć PiS to zrozumieć ten KOMPLEKS PRL - zapoznanych autorytetów.