
Ania umarła na OIOM-ie. Rafał na jej rękach w domu. Został Wojtek. Najmłodszy. Gdy Ania i Rafał zachorowali, była w ostatnim miesiącu ciąży. To Wojtek miał być jej podporą. I był. Przez 15 lat. Pomagał przy starszym rodzeństwie w domu. Jeździł z mamą do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy. Pomagał we wszystkim. W wolnych chwilach biegał na boisko. Kochał piłkę. Kochał Legię. Kibicuje jej do dziś. Telewizor ustawiony jest na wysokości jego oczu. Ogląda mecze. Ale choroba odbiera mu i te chwile wrażeń.
Ania umarła na OIOM-ie. Leżała nieprzytomna. Lekarze mówili, że umarła. Nie wierzyła. Nie słuchała ich. Walczyła z nimi i o nią. Nerki zaczęły pracować pierwsze. Wróciły funkcje życiowe. Ale Ania cierpiała. – To był grudzień. Mróz trzydzieści stopni. Wracałam ze szpitala korytarzem wyciętym w śniegu. Było ciemno. Nie widziałam nic. Ledwo dojechałam. Zmęczona opieką nad Anią i samą jazdą. Minęło 1,5 godziny. Zadzwonił telefon: – Z Anią źle. Niech pani przyjeżdża – usłyszałam – wspomina po latach pani Bogusia Gomułczak z Dobkowic.
Ania zachorowała pierwsza. Miała dziesięć lat. – Zaczęła się blokować. Stawać w bezruchu. Tracić kontakt z otoczeniem. Zaniepokoiło mnie to. Pojechałam do lekarza. Trafiłam na neurologię. Potem do Centrum Zdrowia Dziecka do Warszawy. Stwierdzili, że to padaczka miokloniczna. Niedługo potem Rafałowi zaczęła drgać ręka. Coraz częściej. Nie czekałam. Lekarze stwierdzili tę samą chorobę. Mówili mi, że dzieci nie dożyją dwudziestki. Na więcej nie mają szans. Robiłam wszystko, by byli ze mną jak najdłużej. Ania miała 27 lat, gdy odeszła. Rafał 34 lata. Wojtek ma 30 lat. Zrobię wszystko, by ze mną pozostał – mówi.
Nadzieja rosła wraz z Wojtkiem
Nadzieja, że choroba oszczędzi Wojtka.
– Ogromna nadzieja, że on przetrwa, że zaopiekuje się mną, gdy będę tego potrzebować. On też wiedział, co może się stać, ale był dzielny. Pomagał mi we wszystkim. Przypilnował Anię i Rafała
– opowiada.
Wojtek uwielbiał piłkę nożną. Biegał na boisko w każdej wolnej chwili, chociaż tych nie było wiele. Grał w drużynie w Dobkowicach. – Pierwsze oznaki choroby zobaczyłam, gdy miał 15 lat. Biegł i nagle się blokował. Ale wierzyłam, że choroba nie będzie postępować szybko. Że może u niego będzie to wyglądać inaczej. Wojtek był na wózku, ale rozpoczął ogólniak. Potem studium. Chciał to skończyć. Miał jakiś cel. Wyjeżdżaliśmy co sobota i co niedziela. Czasami w piątek były zajęcia. Nie poddawał się. Był najlepszym słuchaczem w grupie. Nauczyciele podziwiali jego upór. A ja zanim z nim wyjechałam, zgotowałam obiad, wyporcjowałam leki. W tym czasie Anią i Rafałem zajmował się mąż. Wszystko było zorganizowane. Zajęcia zaczynały się czasami o ósmej, czasami o dziesiątej. Przed zajęciami jechaliśmy jeszcze na Mszę do kościoła. Ale tak do czasu. Gdy umarła Ania, Wojtek się zablokował. Nie chciał słyszeć o szkole – mówi matka.
Nie ma nic ważniejszego
Był czas, że pani Bogusia zajmowała się trójką swoich dzieci. – Tu leżał Rafał, tu Wojtek. W drugim pokoju Ania – pokazuje. – Po kolei ich myłam, karmiłam, dawałam leki. Przychodziły chwile kryzysu. Płacz. Ale trzeba było wyjść. Obmyć twarz zimną wodą. Wrócić i uśmiechać się. Czasami któreś pytało, czy płaczę? Odpowiadałam, że to katar – wspomina.
Po śmierci Ani i Rafała pani Bogusia poświęciła swoje życie Wojtkowi:
– Dla mnie nie ma nic ważniejszego. Liczy się tylko to, by Wojtek funkcjonował, jego rytm dnia, jego zachcianki. I żeby niczego mu nie brakło, to, czego on wymaga. Ja mogę ze wszystkiego zrezygnować, ale nie z tego, co jest potrzebne Wojtkowi
– mówi pani Bogusia. Dlatego postanowiła walczyć. Gdy zepsuło się łóżko, chciała się zadłużyć i kupić kolejne, tańsze, używane. – Zależy mi na czasie. By mu pomóc, by nie dopuścić do uszczerbku na jego zdrowiu, nie mogę pozwolić, by nerki przestały pracować. Chcę żeby jego życie było jak najdłużej stabilne. Jeżeli nie zmienimy mu łóżka, Wojtek trafi znowu na OIOM – mówi.
Święta za życia
Tak o pani Bogusi Gomułczak z Dobkowic mówi psycholog Agnieszka Mazur. Trafiła tu około trzech lat temu. Przyjeżdża z poradni z Jarosławia dwa razy w tygodniu. – Mam wielu pacjentów. Ale takiej opieki nie widziałam. Takiej organizacji. Poświęcenia. Ta kobieta jest świętą za życia – mówi. – Nie widziałam jej nigdy złej. Zawsze pogodna, uśmiechnięta. Raz… gdy zepsuło się łóżko. Wtedy była spłakana, emocjonalnie zablokowana. Potem wstydziła się tego, że miała taki moment załamania. Ale od razu podjęła decyzję, że zapożyczy się i kupi kolejne, używane łóżko, żeby Wojtek mógł dalej funkcjonować, żeby nic mu się nie stało. Chociaż wiedziała, że serwis daje gwarancję do pół roku. A potem może się zepsuć – mówi Agnieszka Mazur.
Dlatego pani Agnieszka poruszyła kogo się tylko dało, by jak najszybciej uruchomić zbiórkę na portalu internetowym Sie Pomaga.
– Udało się. Zbiórka ma ruszyć w najbliższych dniach
– mówi. Możliwość pomocy jest łatwa. Wystarczy wejść na portal Sie Pomaga i wpisać nazwisko i imię: Wojciech Gomułczak. Gdy ukaże się informacja o zbiórce dla Wojtka, można bezpośrednio wpłacić datek. Potrzeba 96 tys. zł, by Wojtek miał zapewnione te funkcje, których wymaga jego organizm. A te może zapewnić mu profesjonalne łóżko, z panelem dotykowym, sterownikami nożnymi, uchwytami. Z funkcjami, które pomogą mu w profilaktyce antyodleżeniowej, będą przeciwdziałać komplikacjom układu oddechowego, zapobiegać powstawaniu skrzepów w układzie krwionośnym, infekcjom układu moczowego, zapewnią utrzymanie prawidłowego funkcjonowania nerek i wielu innych funkcji życiowych.
Przez 30 lat radzili sobie sami
Dla pani Bogusi sprawa pomocy z zewnątrz jest bardzo trudna. – Trzydzieści lat nikogo o nic nie prosiłam. W miarę swoich możliwości finansowałam byt moich dzieci, leczenie zapewniałam we własnym zakresie. Owszem, skorzystaliśmy z pomocy PFRON-u na likwidację barier w domu, na rozbudowę łazienki, bo mieliśmy łazienkę malutką z dwoma stopniami. Jak mi brakowało na leki, pożyczałam. Mąż brał nadgodziny w pracy, by nam starczyło. Mieliśmy gospodarkę, pracowałam na roli, ale musieliśmy zrezygnować z hodowli. Jak byłam miesiąc czy półtora miesiąca w Warszawie, to kto miał przy tym chodzić? – mówi.
Pani Bogusia poświęciła swoje życie dzieciom, ale i tak ma wyrzuty: – Może coś zrobiłam źle, może trzeba było jeszcze więcej z siebie dać? – pyta, gdy rozmawiamy. Opowiada, że lekarze do dziś nie odkryli, dlaczego troje rodzeństwa zachorowało na tę samą chorobę. – Do Warszawy przyjeżdżali lekarze z Montrealu. Badali nas, ale do niczego nie doszli – mówi mąż pani Bogusi.
Dziś ich życie podporządkowane jest Wojtkowi. Wojtek jest intubowany. Rurka w tchawicy przeszkadza mu w mówieniu. Dlatego korzysta z dzwonka. – Codziennie dzwoni przed północą, by mu podać picie. Potem w pół do drugiej i w pół do piątej. Mamy takie pory budzenia. O szóstej robię kawę dla siebie i żony. I zaczynamy codzienny cykl. Najpierw higiena, oklepywanie, żeby nie zrobiły się odleżyny. Karmienie, leki, itp. – opowiada pan Gomułczak. W ciągu dnia każda godzina jest zaplanowana. Ale oboje z żoną wierzą, że Wojtek pozostanie z nimi, jak najdłużej. I są gotowi zrobić dla niego wszystko.
My ze swojej strony prosimy naszych Czytelników, by pomogli Wojtkowi i jego rodzicom zebrać 96 tys. zł.
Link do portalu Sie Pomaga https://www.siepomaga.pl/wojtek-gomulczak
Ewa KŁAK-ZARZECKA
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Bogusia dała z siebie wszystko a i Wojtek tyle co mógł. Dajmy i my wspaniałej Bogusi wiarę w ludzi. Wpłacajmy https://www.siepomaga.pl/wojtek-gomulczak
Zostało 9 dni , brakuje 18 000 zł....
Na łóżko dla Wojtka
Wpłacajmy ! https://www.siepomaga.pl/wojtek-gomulczak
Pamiętacie o Wojtku ? Z Dobkowic koło Jarosławia. Każdy powinien mieć swoje łóżko.
Tu pomagamy siepomaga.pl/wojtek-gomulczak
Mama i Tata zrobili najwięcej
A Pani Agnieszka zainicjowała zbiórkę na Siepomaga.pl/wojtek-gomulczak
Bez niej nie byłoby pięknego łóżka
A my, czy zrobiliśmy już dziś coś dla świata ?
Więc może tu na zbiórce dla Wojtka ?
Łóżko a ty nie rozwalaj się
No bo wiesz, na nowe jeszcze 17 tysięcy brakuje
Wolno idzie ta zbiórka dla Wojtka i kończy się za 6 dni. Czy Wojtek ma nie mieć łóżka?
A Ty? Czy masz swoje łóżko ?
Zostały jeszcze trzy dni ... trzy dni ... trzy .... Tylko.
Anonimowy przyjaciel Wojtka prosi o wpłaty dla Wojtka. Został tylko jeden dzień zbiórki a wciąż te cholerne 17 000 brakuje.
Tu pomagamy: siepomaga.pl/wojtek-gomulczak
Mobilizacja
Powaga
Zostały ostatnie 23 godziny zbiórki. Jestem przyjacielem Wojtka. Proszę Cię, bądź nim też Ty. Wpłać ile chcesz na zbiórkę, by Rodzice Wojtka widzieli, że nie są sami sobie zostawieni.
A jak już wpłaciłeś, to proszę Cię, wpłać drugi raz. Dziękuję Ci. I idę wpłacić.
siepomaga.pl/wojtek-gomulczak