Chcą nas skończyć – mówiła w sądzie żona wójta Ryznara

W czwartek 12 kwietnia odbyła się kolejna rozprawa, podczas której na ławie oskarżonych zasiadł wójt gminy Wiązownica Marian Ryznar oskarżony o uszkodzenie ciała oraz telefonu mieszkańca tej gminy Alberta Dworaka z Szówska.

Przypomnijmy, że na poprzednich rozprawach zeznawali: poszkodowany Albert Dworak oraz świadkowie: senator RP Mieczysław Golba oraz członek powiatu jarosławskiego Jan Żołyniak, którzy wozili A. Dworaka do szpitala do Rzeszowa. W ubiegły czwartek zeznawali: jeden z funkcjonariuszy policji, którzy wówczas zostali skierowani na miejsce zdarzenia do Łapajówki przez oficera dyżurnego oraz żona wójta Elżbieta Ryznar. Policjant przypomniał wydarzenia z 31 października 2016 r., ale głownie odsyłał sąd do notatki sporządzonej tuż po wydarzeniu w Łapajówce. Żona wójta Elżbieta Ryznar opowiadała o powodzie swojego przyjazdu na miejsce zdarzenia. Wspominala, że przyjechała na rowerze z śniadaniem dla męża, ale namówiła go, by razem poszli do domu na kawę. Gdy wracali ścieżką do pola, na którym wcześniej pracował Marian Ryznar, zobaczyli postać Alberta Dworaka odchodzącego chwiejnym krokiem od ciągnika. Na ich widok miał się on wrócić. Z relacji wynika, że M. Ryznar przeskoczył przez rów, a ona pojechała do apteki. Dopiero później otrzymała telefon od męża, który prosił ją, by przywiozła śruby, ponieważ sprzęt został uszkodzony. E. Ryznar opowiadała, że gdy wróciła do Łapajówki na miejscu była już policja, a poszkodowany siedział w swoim aucie. Na pytanie obrońcy Alberta Dworaka, czy nie chciała pójść z mężem na miejsce zdarzenia, gdy zauważyli pewną osobę obok ciągnika: – Nie chciała pani iść z mężem, nie ciekawiło pani? – pytała pani mecenas. Żona wójta odpowiedziała: – Może i bym chciała, ale on się obok nas ciągle kręci – mówiła Elżbieta Ryznar twierdząc, że to już staje się normalne, że Albert Dworak ciągle jest przy nich. – On ciągle się obok nas kręci, gdziekolwiek jesteśmy, to nas nagrywa. Niedawno była taka sytuacja, że mąż wszedł do ubikacji w Urzędzie Gminy w Wiązownicy, a Albert Dworak go nagrywał. Nagrywa nas pod domem – mówiła.

Żona wójta podkreślała także, że to nie jedyna sprawa tocząca przeciwko jej mężowi. – To jest gnębienie naszej rodziny, męża, dzieci. Zdrowia nam zjedli – mówiła wymieniając grupę nazwisk, które to powodują. – To nie trwa ani rok, ani dwa – twierdziła. Opowiadała, że taki stan trwa od czasu, gdy jej mąż został wójtem i nie umorzył podatków, a później nie sprzedał działki, pewnej osobie ze wspomnianej grupy. – Oni chcą nas całkiem skończyć. Mąż ciągle jest wzywany, jak nie do prokuratury, to do IPN-u albo do sądu. Żyjemy od sądu do sądu – mówiła.

Ekz

Fot. Ewa kłak-Zarzecka