
Rozmowa z Tomaszem Kuleszą, kandydatem w redakcyjnych prawyborach burmistrza, który wraz z Bogdanem Wołoszynem wszedł do II tury.
W pierwszej turze naszych redakcyjnych prawyborów pierwsze miejsce zajął Bogdan Wołoszyn, drugie pan. Te wyniki niezbyt pochlebnie skomentował burmistrz. Jak pan skomentuje taką reakcję?
– Kampania jeszcze się nie rozpoczęła. Nie mamy przecież jeszcze ogłoszonych wyborów. Pomysł na taką zabawę polityczną uważam za doskonały. Każdy mógł oddać głos na swojego ulubieńca. I tyle. Nie chciałbym komentować ani wypowiedzi pana Wołoszyna, ani pana Palucha. Niech idą własną drogą. Ja natomiast uważam, że w naszej lokalnej polityce brakuje jednej rzeczy. Społeczność nie pyta o rzeczy najbardziej istotne. Nie o to co zrobiłeś, a o to, co chciałbyś zrobić. Bardzo szybko zapomina się o osobach, które przez kilkanaście lat zapisały się złotymi głoskami w historii miasta. Oni są kompletnie zapomniani. Chętnie oczekujemy, że będziemy mieli szklane domy, że powstaną jakieś fantastyczne miejsca za pieniądze, których pochodzenia jeszcze do końca nie znamy. Ja zasadniczo uważam, że jestem człowiekiem spełnionym. To, co zaplanowałem w życiu zawodowym, bo przede wszystkim czuję się nauczycielem, spełniło się. W życiu samorządowym także. Miałem zaszczyt zasiadać w zarządzie miasta, być radnym miejskim, radnym powiatowym. Tutaj trzeba głęboko schować swoje poglądy polityczne i oddać się lokalnemu społeczeństwu. Jeżeli jest sytuacja taka, jaką mamy teraz w Ratuszu, to nawet najlepsze pomysły nie będą realizowane, bo te dwa podmioty nie porozumieją się ze sobą. Porozumienie to zasadnicza sprawa. W ciągu 10 lat mojej kadencji w Sejmie udało się wiele rzeczy załatwić do Jarosławia. To zasługa całego zespołu, który udało mi się wokół mnie zgromadzić. To ludzie o bardzo różnych zapatrywaniach politycznych. To byli ludzie z PiS-u, z SLD, PSL-u, Platformy Obywatelskiej i niezrzeszeni, którym zależało na tym, by powstała obwodnica. Miałem okazję zaprosić tutaj premiera Donalda Tuska, by pokazać, jakie są fatalne korki. Kolejnym przykładem jest sala koncertowa przy szkole muzycznej. Miałem okazję zaprosić też pana Zdrojewskiego, który wtedy decydował o przydziale środków i kilka milionów wpłynęło do Jarosławia. Nie wspomnę o sprawie dworca kolejowego, który został wyremontowany dzięki dogadaniu się wszystkich stron. Czasami różniliśmy się ideologicznie, ale każdej z tych postaci zależało, stworzyć wspólne dobro i się udało się.
Pan był w opcji rządzącej, a władza w ratuszu reprezentowała opozycję.
– Ale jakoś potrafiła się wznieść ponad to. Ba, przyjmować ludzi z opcji rządzącej. Przecież pani premier Kopacz spotykała się z burmistrzem, tak jak wielu innych ludzi z rządu. Był u nas marszałek Komorowski. Klimat do wspólnych przedsięwzięć był rewelacyjny.
Najważniejszy był interes miasta?
–Tak. Podam jeszcze jeden przykład. Przyjechali tutaj Szwedzi z propozycją założenia kliniki nefrologicznej. I jeden, i drugi szpital odmówiły. Ktoś im poradził: podejdźcie do Kuleszy, może wam pomoże. I dzisiaj jarosławianie są dializowani w Jarosławiu i nikomu nie przeszkadza, że to jest szwedzka firma. Ma ona podpisana umowę z NFZ i ludzie dializują się za darmo. To jest droga do sukcesu.
Zamierza pan wystartować w wyborach na burmistrza?
– Nie ukrywam, że są osoby i organizacje, które docierały do mnie i mówiły, że chętnie mnie wesprą. Ja decyzji jeszcze nie podjąłem, choć na pewno chciałbym zaistnieć w samorządzie. Nie uchylam się od spraw związanych z życiem społecznym. Takich jak kwesta na rzecz ratowania jarosławskiej nekropolii. Niektórzy mówili, że to działanie polityczna. To także Wielka Galeria Artystyczna, z której pieniądze idą na pomoc dzieciom, na hospicjum, stowarzyszenie pana Mitusia, czy dom dziecka. To jest prawdziwy samorząd. Najważniejsze jest szukanie kompromisu, żeby zrobić jak najwięcej dobra dla naszej społeczności. Ja nie mam oporów w stosunku do żadnej opcji politycznej, od SLD do PiS-u. Dla mnie liczy się człowiek i jego działanie. Oceniam ludzi pod względem relacji z innym człowiekiem, zwłaszcza z człowiekiem potrzebującym wsparcia.
Co miastu jest potrzebne najbardziej?
– Na pewno ten most na Sanie. To nie jest pomysł PiS-u, bo o tym moście mówiło się od wielu lat i dobrze by było, żeby wszystkie siły pochyliły się nad tym problemem. Druga rzecz to miejsca pracy. Każda grupa obiecuje inwestorów. Dzięki autostradzie i ułatwieniu potencjalnym przedsiębiorcom ulokowania się w Jarosławiu, można by trochę tych miejsc pracy uruchomić.
Burmistrz nam to obiecywał cztery lata temu.
– I jaki jest efekt? Nie chciałbym oceniać żadnego z burmistrzów ze zrozumiałych względów, ale ważna jest skuteczność. Trzeba za wszelką cenę stworzyć warunki, by ludzie chcieli zainwestować w Jarosławiu. Następną kwestią jest sprawa seniorów. Miasto się starzeje i powinnyśmy robić wszystko, by ci ludzie czuli się tutaj komfortowo, łącznie z dobrze przygotowaną opieką medyczną, która niestety kuleje z przyczyn niezależnych od lekarzy, ale z powodu złej polityki państwa, które nie może sobie z tym problemem na razie poradzić. Bardzo ważna dla mnie jest kwestia dzieci, młodzieży i studentów w Jarosławiu. Młodzież może studiować na miejscu, ale nie wiem, jaka będzie przyszłość uczelni, bo pomysły pana Gowina to powrót do czasów prawie stalinowskich. To jest utrata autonomii uczelni, a przez setki lat uczelnie tym się charakteryzowały, że były autonomiczne. Takim uczelniom jak jarosławska powinno się pomagać, żeby one kształciły dla potrzeb rynku. Przyjeżdża biznesmen, potrzebuje wykwalifikowanych pracowników, zgłasza akces. Dzisiaj nie ma z tym problemu. Infrastruktura szkolna bardzo się poprawiła, a kadra nauczycielska i administracyjna to ludzie z najwyższej półki, z czego jestem bardzo dumny jako jarosławianin.
Dziękuję za rozmowę.
Ewa KŁAK-ZARZECKA
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie