
Jeżeli rządzące w Polsce Prawo i Sprawiedliwość wprowadzi przed przyszłorocznymi wyborami samorządowymi zasadę dwukadencyjności bez tzw. opcji zerowej, większość wójtów z powiatu nie będzie mogła się ubiegać o reelekcję.
Dwie lub więcej kadencji sprawują rządy wójtowie gmin: Jarosław, Roźwienica, Rokietnica, Wiązownica i Chłopice, Pawłosiów. Drugą kadencję (choć z przerwą) rządy swoją funkcję pełni burmistrz Pruchnika. Pierwszy raz w fotelu włodarza zasiadają obecni burmistrzowie Jarosławia i Radymna oraz wójtowie gmin Radymno i Laszki. Tylko ta ostatnia czwórka będzie się mogła ubiegać o reelekcję, jeśli w życie wejdzie pomysł PiS w najdalej idącej wersji, czyli tej, która uniemożliwiałaby start w wyborach włodarzom, którzy już rządzili w gminie co najmniej dwie kadencje.
Pomysł ograniczenia okresu sprawowania władzy przez wójtów, burmistrzów i prezydentów do dwóch kadencji, to pomysł Prawa i Sprawiedliwości. Prezes tej partii Jarosław Kaczyński powiedział niedawno, iż chciałby, by na nowych zasadach wybory odbyły się już w 2018 roku. Korzyści płynące ze wprowadzenia dwukadencyjności widzi też premier Beata Szydło. Zdaniem pomysłodawców wprowadzenie dwukadencyjności zapobiegnie układom, które w miastach i gminach miały przez lata narastać. Z kolei zdaniem opozycji PiS chce przejąć samorządy, więc „majstruje” przy ordynacji wyborczej.
Początkowo nawet w samym Prawie i Sprawiedliwości trwała dyskusja, czy ograniczenie do dwóch kadencji powinno wejść od razu w życie i dotyczyć tych włodarzy, którzy już co najmniej dwukrotnie byli wybierani, czy też należy wprowadzić tzw. opcję zerową i liczenie kadencji rozpocząć dopiero od 2018 roku. Z ostatnich wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego wynika, że decyzja już zapadła i PiS chce przeforsować ten pierwszy wariant. W praktyce oznaczałoby to, że np. Roman Kałamarz, który stoi na czele gminy Jarosław jeszcze od czasu, gdy był naczelnikiem, nie mógłby się już ubiegać o reelekcję. Uniemożliwiony start w wyborach mieliby także Tomasz Kotliński z gminy Roźwienica, Bożena Gmyrek z gminy Wiązownica, Marian Ryznar z gminy Wiązownica, Andrzej Czyż z gminy Chłopice i Mariusz Reń z gminy Pawłosiów. Przeciwnicy tego rozwiązania podnoszą argument, że prawo nie może działać wstecz.
Co o dwukadencyjności twierdzą burmistrzowie i wójtowie z powiatu jarosławskiego oraz posłowie głównych ugrupowań z naszego okręgu?
Waldemar Paluch, burmistrz Jarosławia (pierwsza kadencja)
Dwukadencyjność tak, ale tylko jeżeli obejmie wszystkich: posłów, senatorów, prezydentów, burmistrzów, wójtów, radnych – sprawiedliwie. Wówczas może być wydłużona kadencja do 5 lat. Prawo jednak nie może działać wstecz i być sposobem rządu na eliminowanie bezpartyjnych, najlepszych gospodarzy w Polsce pomimo poparcia społecznego.
Krzysztof Roman, burmistrz Radymna (pierwsza kadencja)
Uważam, że to dobry pomysł, ale kadencja powinna trwać pięć lat. Najlepszym wyjściem byłoby dwa razy po pięć lat. Zmiany, według mnie, powinny być wprowadzone od razu, bez okresów przejściowych, choć prawnikom zostawiłbym rozstrzygnięcie, czy byłoby to zgodne z przepisami. Rozumiem tych, którzy urzędują już którąś kadencję, bo mogą czuć się pokrzywdzeni, ale uważam, że jeśli coś zmieniamy, to zmieniamy.
Stanisław Gonciarz, wójt gminy Laszki (pierwsza kadencja)
Jestem zwolennikiem dwukadencyjności, bo nie ma ludzi niezastąpionych, ale to wszystko wymaga przemyśleń. Nie ma złotego środka. Moim zdaniem rozsądnym systemem byłoby dwa raz po pięć lat. Prawo nie powinno też działać wstecz, to podstawowa zasada.
Bogdan Szylar, wójt gminy Radymno (pierwsza kadencja)
W mojej opinii należy ograniczyć czas urzędowania do dwóch kadencji, ale kadencja powinna trwać pięć lat. Dwa razy cztery to za mało. Nowa osoba na tym stanowisku potrzebuje trochę czasu. Najlepiej by też było, gdyby kadencje zaczęto liczyć dopiero od następnych wyborów.
Andrzej Czyż, wójt gminy Chłopice (druga kadencja)
Nie popieram tej propozycji. Po wyborach pierwsze dwa lata to rozpoznawanie tematów w gminie, ale też w urzędzie marszałkowskim, czy ministerstwie. Przy ograniczeniu do dwóch kadencji, wójt lub burmistrz, który nie miałby szans na kolejny wybór, drugą kadencję pracowałby „na przetrwanie”. Czy to jest bodziec do rozwoju? Gdyby jednak dwukadencyjność miała być wprowadzona, to dla wszystkich, także dla posłów i senatorów. Z wójtów, burmistrzów i prezydentów zrobiono oszustów, którzy tworzą kliki. A ustawa o pracownikach samorządowych zabrania zatrudnienia członków rodzin. Niech posłowie przeczytają ustawę, a potem mówią cokolwiek. Po to mamy wybory bezpośrednie, żeby to ludzie decydowali, a nie posłowie i Jarosław Kaczyński. Ten rząd dąży do całkowitej centralizacji.
Tomasz Kotliński, wójt gminy Roźwienica (piąta kadencja)
Pomysł wprowadzenia dwukadencyjności to temat do zastanowienia i głębszej analizy, ale na pewno ograniczenie nie powinno działać wstecz. Są plusy i minusy dwukadencyjności. Jestem wójtem piątą kadencję i nie uważam, by utworzyły się w związku z tym jakieś układy. To wyborcy oceniali na bieżąco sytuację i myślę, że była to pozytywna ocena. Znam samorządy w powiecie jarosławskim i powiatach ościennych i nie słyszałem od mieszkańców opinii, że w jakiejś gminie się źle dzieje, bo wójt już jest trzydzieści lat, a i takie sytuacje mamy. Nie wiem skąd nasi politycy w Warszawie biorą te przykłady. Wiadomo, że w każdym środowisku zdarza się czarna owca, ale czy można to uogólniać? Nie najlepiej się czuję, kiedy słyszę z ust poważnych polityków, że w gminach są dziwne układy, niemalże mafijne. Jeżeli dwukadencyjność miałaby być jednak wprowadzona, to pomysł pięcioletniej kadencji byłby jak najbardziej na miejscu. Ta praca jest specyficzna i poznanie gminy, którą się zarządza wymaga czasu. Tego się nie zrobi w ciągu dwóch, czy trzech miesięcy.
Wacław Szkoła, burmistrz miasta i gminy Pruchnik (druga kadencja, wcześniej wójt gminy Pruchnik w latach 1990-2006)
– To nie jest zły pomysł, moja opinia jest pozytywna. Na podstawie własnych doświadczeń mogę powiedzieć, że siedząc w jednym miejscu zbyt długo, nie zawsze wszystko dobrze się widzi. Świeże spojrzenie dobrze robi. Warto zmieniać pracę. Wydaje mi się, że ja sam na tym skorzystałem i gmina także, gdy wróciłem po czterech latach z nową wizją. Natomiast, także na podstawie własnego podwórka i najbliższej okolicy, nie mogę się zgodzić z opiniami o tworzonych układach w gminach. Może gdzieś w Polsce to zjawisko występuje, u nas nie. Jeśli wprowadzilibyśmy dwukadencyjność, dobrym rozwiązaniem byłoby wydłużenie kadencji do pięciu lat.
Roman Kałamarz, wójt gminy Jarosław (siódma kadencja)
Trudno być sędzią we własnej sprawie. To, jak wójt zarządza gminą, wynika z instrumentów prawnych, które daje mu ustawodawca. Mówi się teraz o nepotyzmie. Być może gdzieś tak jest. Ja przez te dwadzieścia parę lat nie zatrudniłem żadnych pociotków, krewnych nikogo. Mieszkam w innej gminie i nawet sam na siebie nie głosuję. Dzisiaj wszystko jest przecież jawne. Jest kontrola ze strony radnych i sołtysów, którzy więcej czasem wiedzą o wójcie, niż on sam o sobie. Jest ustawa antykorupcyjna, są oświadczenia majątkowe. Wójt naprawdę jest prześwietlony. Ludziom się czasem wydaje, że wójt jest jak król, siedzi i patrzy. Tymczasem trzeba mieć doświadczenie i znać przepisy, począwszy od bezpańskich psów po zadania inwestycyjne, czy opiekę społeczną. To wszystko spoczywa na barkach wójta czy burmistrza, który pracuje 24 godziny na dobę. Myślę, że to ludzie powinni mieć prawo wyboru. Nie odbierałbym im tej możliwości. Jeśli kandydat jest dobry, to wygrywa. Obecna sytuacja nie grozi niczym polskiej demokracji, a wybory samorządowe cieszą się dużą frekwencją. Czy dwukadencyjność coś da? Obawiam się, że niejeden z odchodzących wójtów zadłuży gminę i zostawi. Moim zdaniem lepiej by było obniżyć pobory wójta o 50 procent. Maksymalnie niech to będzie 6 tys. brutto, zobaczymy wtedy, czy się znajdą chętni. Nie do przyjęcia byłby natomiast pomysł upartyjnienia wyborów, czyli dopuszczenia tylko komitetów partyjnych. Moim zdaniem to byłby powrót do ustawy o jednolitych organach władzy państwowej z 1950 roku.
Marian Ryznar, wójt gminy Wiązownica (trzecia kadencja)
Większy od ograniczenia liczby kadencji problem widzę w upolitycznieniu samorządu i naciskach polityków na samorząd. Poszedłbym w kierunku bezpośrednich wyborów starosty i marszałka województwa oraz w kierunku okręgów jednomandatowych. Z chwilą przystąpienia do wyborów kandydaci musieliby wyzbyć się legitymacji partyjnych. Radni i pracownicy samorządowi także nie powinni być członkami jakiejkolwiek formacji politycznej. Nie mówię, że polityka jest zawsze zła, ale jeśli sąsiedzi skaczą sobie do oczu, bo są z różnych partii politycznych, to jest to chore. Jeśli chodzi o dwukadencyjność, to jej ofiarą byliby dobrzy gospodarze. Jeżeli boimy się układów, to wzmocnijmy Regionalną Izbę Obrachunkową, która ma prawo tylko raz na cztery lata do kompleksowej kontroli. Niech ta instytucja ma większe kompetencje i znaczenie. Tam są profesjonaliści, którzy się znają dobrze na przepisach samorządowych, na prawie administracyjnym.
Anna Schmidt-Rodziewicz (Prawo i Sprawiedliwość)
Założenie jest takie, by nowe przepisy objęły lokalnych włodarzy, którzy pełnią już swoje funkcje. Zobaczymy, jaki będzie konsensus, bo na razie trwają rozmowy. Sama idea wprowadzenia takiego zapisu z naszego punktu widzenia jest dobra jeśli chodzi o demokrację lokalną. To „odświeży” trochę władzę lokalną. Zmiana jest dobra, bo każda nowa osoba, wnosi świeże pomysły, daje nowe spojrzenie na problemy lokalnej społeczności. Mamy takie gminy, gdzie wójt pełni swoją funkcję od lat. Na swoim podwórku mamy taką sytuację w gminie Jarosław. Wójt Kałamarz pełni nieprzerwanie swoją funkcję od czasów PRL-u. To nie służy dobrze rozwojowi społeczności. Jak obserwujemy, co się dzieje w tych społecznościach lokalnych, to nie dzieje się za wiele. Niektórzy włodarze przyzwyczaili się do tego, że mają dożywotnią reelekcję, przestaje im się chcieć, starać, przestają słyszeć głos i potrzebę lokalnych społeczności. Przestają zabiegać o głosy wyborców, ponieważ są przekonani, że te głosy mają i tak się w wielu przypadkach dzieje. Ta zmiana będzie dobra. Po wprowadzeniu nowych przepisów, pojawią się nowi ludzie w samorządach, którzy będą chcieli spłać ten mandat zaufania otrzymany od wyborców. Jaki będzie kształt zmian, nie wiemy, dyskutujemy. Chcielibyśmy, żeby objęło to urzędujących wójtów, burmistrzów i prezydentów. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało z prawnego punktu widzenia i czy taki kształt ustawy będzie możliwy.
Poseł Marek Rząsa (Platforma Obywatelska)
Jestem oburzony tym, że PiS chce zawłaszczyć państwo na poziomie lokalnym. Nie mogąc wygrać w uczciwej rywalizacji chwyta się brudnych sposobów, by już na starcie wyeliminować z walki
walki wyborczej doskonałych gospodarzy gmin i miast. Irytują mnie słowa o układach kolesiowskich i mafijnych w samorządach. Jeżeli takie układy są, trzeba to zgłosić do prokuratury. Nie podoba mi się, że chce się ubezwłasnowolnić miliony Polaków. Dzisiaj oceny gospodarza gminy czy miasta dokonuje się co cztery lata za pomocą kartki wyborczej i tylko ona może decydować o wyniku wyborów. I to działa. Na przykład w powiecie przemyskim, w wyniku ostatnich wyborów 40 procent wójtów straciło stanowisko. Polacy są mądrzy w swoich wyborach i PiS się przekona, że kto gmera przy wyborczym kodeksie, ten przegrywa wybory.
Poseł Mieczysław Kasprzak (Polskie Stronnictwo Ludowe)
To byłoby naruszenie biernego prawa wyborczego, czyli zabronienie komuś startowania w wyborach. W konstytucji nie ma takich zapisów dotyczących samorządowców, jest mowa o prezydencie. To będzie musiał wyjaśnić Trybunał Konstytucyjny. Jeśli chcemy wprowadzić dwukadencyjność to zróbmy to, ale dla wszystkich. Dlaczego poseł Kaczyński ma być już którąś kadencję, a dobry wójt tylko dwie? To ludzie wybierają wójta, a nie partia. Wielu wójtów z powiatu jarosławskiego to dobrzy gospodarze i ludzie obdarzają ich zaufaniem.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie