
Na metę wbiegła po 14 godz. 38 min 10 sek. razem z Łukaszem, swoim chłopakiem. Mieli jednakowy czas i zajęli 137 miejsce na 1 866 uczestników. Wśród kobiet była 16. Dzięki Łukaszowi i Krzyśkowi (184 miejsce open), ich wspólnemu koledze, spełniła swoje marzenie – Vibram Hong Kong – ultra maraton na 100 km.
Paulina Wywłoka z Wierzbnej na co dzień biega do rodzin, którym pomaga jako asystentka Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Jarosławiu. Po pracy biega trenując, najczęściej ze swoją biegającą miłością – Łukaszem Traczem, fizjoterapeutą, autorem książki „Przygotowanie do treningu biegowego pod kątem fizjoterapii and more…” . – Początek był banalny. Zaczęłam biegać, by zrzucić zbędne kilogramy. By mieć odskocznię od rzeczywistości. W kwietniu 2014 roku dowiedziałam się o Półmaratonie Rzeszowskim i to był impuls – zapisałam się. Biegłam obok jakiegoś chłopaka. Traciłam siły, bo źle je sobie podzieliłam. Nie byłam doświadczona. Zawsze jest tak, że jest start i wszyscy gonią. A tu trzeba z głową, pierwszą część wolniej, żeby mieć później siły. A biegłam, bo mnie nogi tak niosły, te emocje. Później zaczęłam słabnąć. A ten chłopak tylko pokazywał mi głową, że do przodu. Trzymałam się go do końca. I dzięki niemu ten półmaraton przebiegłam i byłam trzecia w mojej kategorii wiekowej. Stanęłam na podium. Pierwszy start i sukces. W spodenkach, w których wówczas biegłam, biegam do dziś. Ten bieg okazał się przełomowy, bo… spodobało mi się. Złapałam tego bakcyla. Bieg był pełen emocji, zapamiętam go do końca życia. I od tego zaczęła się moja przygoda z bieganiem – wspomina.
Pierwszy ultra maraton, pierwszy miejsce
Rokiem startów był dla Pauliny rok ubiegły. Pod wpływem książki ultramaratończyka Scotta Jurka „Jedz i biegaj” zafascynowała się bieganiem ultramaratońskim, powyżej dystansu maratońskiego, który wynosi 42 km 192 m. – Zamarzyło się mi pobiec ultra maraton, chociaż nie byłam kompletnie do tego przygotowana. Biegać ultra to trzeba biegać po górach na dłuższe dystanse, ale zdecydowałam się pobiec w drugim ultramaratonie wokół Rzeszowa. Zapisałam się na najkrótszy dystans – 50 km. Nie byłam świadoma, że biegnę na pierwszej pozycji wśród kobiet. Myślałam, że ktoś przede mną jest. Dopiero jak wbiegłam na rynek, usłyszałam komunikat, że mamy pierwszą kobietę. Dotarło to do mnie, gdy przebiegałam przez taśmę. To było dla mnie coś niesamowitego. Emocje na mecie są nie do opisania. Co się dzieje na trasie, jak się biegnie, jakich się ludzi spotyka – opowiada Paulina.
O sukcesach Pauliny zrobiło się głośno na fejsbuku. Odezwał się do niej Krzysiek Wałczyk, pacjent jej przyszłego chłopaka. On wspierał ją w jej planach. Na swoim koncie ultra maratony na przykład Grand Canaria. To on wraz z Łukaszem wszczepili w Paulinę myśl, że może pojechać z nimi do Hong Kongu. – Jeżeli naprawdę się czegoś chce i dąży do tego, żeby to osiągnąć, to na pewno się uda, tak mi powtarzali. I tak powstała akcja na fejsbuku. – Wsparła mnie Jarosławska Grupa Biegowa, której przewodzi Jerzy Mickiewicz. Podobnie Wichura Biegowa – amatorska grupa biegowa, której jestem członkiem. Dzięki wsparciu moich przyjaciół, sąsiadów, kolegów i koleżanek ze szkoły podstawowej, liceum i studiów, a także osób całkiem mi nieznanych mój wyjazd był możliwy. Jestem i będę Wam zawsze wdzięczna! – podkreśla.
Szesnasta wśród kobiet
Vibram Hong Kong to pierwszy z ultra maratonów z cyklu Ultra-Trail World Tour. Odbył się 14 stycznia. Trójka przyjaciół poleciała już 6 stycznia do Pekinu, a stamtąd do Hong Kongu. – Mieliśmy czas na treningi. Jeden z trzech zrobiliśmy na końcówce trasy. Początek trasy był płaski, piękne widoki. Biegliśmy przez plażę. Dopiero po 42 kilometrze zaczęły się największe górki, najwyższy szczyt trasy to 957 m n.p.m. Byliśmy bardzo zmęczeni. Trasa była bardzo zróżnicowana. W większości beton i schody. Dystans 100 km, przewyższeń 5 tys. m – wyjaśnia Paulina. – Najlepiej się biegnie po ubitych ścieżkach, frunie się po prostu. A druga część trasy, dodatkowo przewyższenia, to jeszcze utrudnienia dla nóg. Ok. 70 km zrobiło się ciemno. Włączamy czołówki. Latarka Łukasza nie działa. I co tu zrobić? Biegliśmy tylko z moją. A tu schody. Różnej wielkości. Musieliśmy uważać, żeby krzywdy sobie nie zrobić. Dodatkowo była mgła, wiało, widoczność ograniczona. Moje nerwy już nie wytrzymały i dwa razy pociekły mi łzy. Popłakałam trochę. To pomogło. Pomagał też doping. Ludzie stali i krzyczeli: „Paulina go, go” albo „Polonia”. Imiona i flagę państwa mieliśmy umieszczone przy numerach. Gdy wbiegliśmy na górę, jak torpeda zbiegałam w dół. Już nie czułam bólu, byłam w takiej euforii. Jeszcze minęłam dziewczynę, która mnie wymijała kilka razy. Prosiłam Łukasza, by patrzył do tyłu czy widać światełko. Nie pozwoliłam się już wyprzedzić.
Paulina przybiegła na metę wraz z Łukaszem na 137 pozycji open. Wśród kobiet była 16, Łukasz 122 mężczyzna na mecie. Krzysztof Wałczyk zajął 184 miejsce i 163 miejsce wśród mężczyzn. Jego czas to 15 godz. 15 min 23 sek.
Powrotny maraton
Polacy wracając do domu przeszli jeszcze jeden niespodziewany maraton – lotniskowy. Nie zdążyli na samolot z Pekinu do Warszawy. W komunistycznym Pekinie, gdzie funkcjonariusz pilnował nawet ubikacji, spędzili kilkanaście godzin w kolejkach i dwa dodatkowe dni w Chinach. Mimo napiętej sytuacji wykorzystali dodatkowy pobyt na zwiedzania. Podobnie w Sztokholmie, do którego musieli jechać w drodze do Polski. Nie zrażają się jednak dodatkowymi przygodami. Już opracowali plan na najbliższy rok. Pierwszy to 29 stycznia Zimowy Maraton Bieszczadzki, 9 kwietnia - PKO Półmaraton Rzeszowski, 23 kwietnia Orlen Warsaw Marathon, 6 maja Ultramaraton Podkarpacki (70km), czerwiec Bieg Rzeźnika (80km), 22 lipca Grossglockner Ultra Trail w Austrii. W sierpniu, jeżeli Bieg Ultra Granią Tatr – jeśli dopisze szczęści w losowaniu. We wrześniu Mistrzostwa Polski w biegach górskich - Bieg 7 Dolin – ultramaraton na dystansie 100 km.
Po biegu w Hong Kongu Paulina wie, że: „Jeśli wiesz po co, to wiesz jak”. To jej motto.
Ewa KŁAK-ZARZECKA
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie