Reklama

Letnie wędrówki po gminie Wiązownica (cz. 1)

Żeby zobaczyć coś ciekawego, nie trzeba samolotów, walizek i góry pieniędzy. Czasem wystarczy rower lub dobrze zawiązane buty. W czasie tych wakacji proponujemy odwiedzenie kilku miejsc na terenie powiatu, które trzeba koniecznie zobaczyć

Jeśli jakąś miejscowość można nazwać letnią stolicą powiatu jarosławskiego, to z pewnością jest to Radawa w gminie Wiązownica. To właśnie stąd wyruszymy na trasę naszej kolejnej wędrówki. Walory turystyczne i letniskowe Radawy są wszystkim dobrze znane. Miejscowość przyciąga tłumy wczasowiczów nie tylko za sprawą specyficznego mikroklimatu, ale i rozbudowanej ostatnimi laty infrastruktury oraz programu kulturalnego, który wypełnia całe wakacje w Radawie. Ale przecież Radawa to nie tylko zalew i amfiteatr, nie tylko plaża i domki, nie tylko agroturystyka, jazda konna, park linowy, Lubaczówka i kajaki, nie tylko znany w Polsce ośrodek im. ojca Pio. Na górce przy głównej drodze stoi kościół św. Anny, konsekrowany w 1927 roku. Przewodniki piszą, że ołtarz główny w tym kościele pochodzi prawdopodobnie z cerkwi, której prezbiterium stoi do dziś w  Parku im. Czesławy Puzon ps. „Baśka” w Jarosławiu, zaś ołtarze boczne – z cerkwi w Sieniawie.

Kraina świątyń i cmentarzy

Przy kościele znajduje się cmentarz, na którym wydzielona jest kwatera żołnierzy różnych armii z okresu I wojny światowej. Na cmentarzu tym charakterystyczne gliniane tabliczki z nazwiskami oraz pomnik z płaskorzeźbą i napisem RADAWA. To jeden z dwóch takich cmentarzy w Radawie. Drugi napotkamy, gdy będziemy zmierzali w kierunku zalewu.  Zresztą, na trasie tej wędrówki natrafimy na wiele  miejsc, w których we wspólnych mogiłach śpią na wieki żołnierze różnych narodowości, a nawet wrogich sobie armii. Cała ta kraina to kraina cmentarzy, krzyży i świątyń rożnych wyznań. Różne były koleje ich losów.

W Mołodyczu

Jedna z takich świątyń zwraca naszą uwagę w Mołodyczu, następnej wsi za Radawą. W jego dawnym centrum napotykamy drewnianą cerkiew, która po Akcji Wisła, w wyniku której przesiedlono ludność ukraińską, została przekazana wiernym wyznania rzymskokatolickiego. Jak pisze Jerzy Czechowicz w swoim przewodniku „Aktywnie po powiecie jarosławskim”, po remoncie w latach 1969-1971, świątynia zatraciła swój pierwotny wygląd. Nie odbudowano ani babińca, ani dzwonnicy. A szkoda, bo cerkiew pochodzi z 1716 roku.

Na ziemi przodków

W bezpośrednim otoczeniu świątyni stoi krzyż, który upamiętnia zniesienie pańszczyzny. Niewiele dalej, ale nieco bardziej schowany, znajduje się dawny cmentarz greckokatolicki. Jak można wyczytać z tablicy informacyjnej, pochówki na tym cmentarzu odbywały się też i niedawno, bowiem byli mieszkańcy wsi życzyli sobie spocząć na ziemi przodków. Na ogrodzonym i uporządkowanym cmentarzu znaleźć można także pomnik parafian, których dotknęły tragiczne wydarzenia lat 1945-1947 oraz symboliczny nagrobek osób, których miejsce pochówku jest nieznane. To miejsce woła: „Nigdy więcej wojen, nigdy więcej paleń i wywózek, nigdy więcej bratobójczej walki”.

Boże, zmiłuj się nad nimi

Podobnym memento jest zresztą i kolejny cmentarz w pobliżu dawnej cerkwi w Mołodyczu. Po drugiej stronie drogi znajduje się nekropolia wojskowa z I wojny. Tu spoczywa około 600 żołnierzy różnych nacji. Polacy, Austriacy, Żydzi, Ukraińcy i Rosjanie. Wszystkich ich przywiodła tu Wielka Wojna. Nie ich wojna. Dawno upadło imperium Habsburgów, dawno odeszła w przeszłość carska Rosja, a oni – kiedyś śmiertelni wrogowie – wciąż leżą razem w tych bezimiennych mogiłach. Żadnych nazwisk, żadnych dystynkcji, tylko zbiorowe mogiły ziemne i to westchnienie z tabliczki „Boże zmiłuj się nad nimi”. Za cmentarzem greckokatolickim, w lesie znajdziemy z kolei grób powstańca styczniowego z napisem „Tu spoczywa ten, który Ojczyznę bardziej umiłował niż własne życie”.

Cerkiew Kosmy i Damiana w Zapałowie

Z Mołodycza przez Stare Oleszyce (albo przez Wiązownicę i dalej Surmaczówkę) dotrzeć można do Zapałowa. Tu znajduje się cerkiew św. Kosmy i Damiana. To największa murowana cerkiew prawosławna na terenie diecezji przemysko-gorlickiej. Świątynia powstała w latach 1926-1927, a więc wybudowano ją w ciągu zaledwie roku. Co ciekawe, była na początku cerkwią greckokatolicką. Wewnątrz zobaczymy oryginalny ikonostas (część ikon jest obecnie w konserwacji), ambonę, chór, ławki. Sama budowla to świątynia z pięcioma kopułami. Jak wyjaśnił nam obecny proboszcz parafii, ojciec Pafnucy, liczba kopuł ma zawsze swoją symbolikę. I tak w wypadku cerkwi z Zapałowa kopuły oznaczają Chrystusa i czterech apostołów. Ojcec, który parafię objął w październiku ubiegłego roku mieszka tuż obok i chętnie udostępnia cerkiew turystom i pielgrzymom. Zachęcamy więc do zwiedzania.

Z prowizorycznych mogił na cmentarz

Jeśli jesteśmy już w Zapałowie, warto odwiedzić cmentarz wojenny z 1915 roku. To cmentarz, który jest „schowany” za cmentarzem współczesnym, tuż przy drodze na Oleszyce. Jak piszą autorzy przewodnika „Twoje miejsca - twoje dziedzictwo. Ziemia jarosławska – Svidnik”, pochowano tu żołnierzy ekshumowanych z prowizorycznych mogił, a pomagali w tym mieszkańcy. Nie ma oznaczeń grobów, poza dwoma wyjątkami, w przypadku których oznaczenia takie wykonały rodziny poległych. Podobnie jak na opisywanych wcześniej cmentarzach z I wojny, leżą tu żołnierze różnych narodowości i różnych armii. Ogółem około 900 istnień oddanych na żer wojnie.

Świątynia w Ryszkowej Woli

Tuż obok Zapałowa jest Ryszkowa Wola. Tu natrafiamy na kolejną cerkiew. W tym jednak wypadku konsekrowana w 1897 roku greckokatolicka cerkiew od czasów powojennych pełni funkcję kościoła rzymskokatolickiego. Parafia pod wezwaniem św. Piotra i Pawła erygowana została tu w 1969 roku przez biskupa Ignacego Tokarczuka. W tym roku, w czerwcu obchodzony był jubileusz 50-lecia, o czym przypomina pamiątkowa tabliczka obok świątyni. Tuż obok stoi dzwonnica z 1869 roku.

Ramy tego artykułu sprawiają, że to zaledwie dotknięcie bogactwa gminy Wiązownica. Jest przecież jeszcze trasa dawnej kolejki leśnej Czartoryskich, pozostałości dworu w Wiązownicy, są nieistniejące już dziś wsie Miłków i Terebień. Są kolejne cmentarze i mnóstwo kamiennych krzyży.  A to oznacza, że wrócimy tu na pewno, bo jedna wędrówka to zbyt mało. Zainteresowanych odsyłamy do książek dr. Jana Kucy, który od lat niestrudzenie dba o to, by dziedzictwo Zasania nie odeszło całkowicie w przeszłość

Hubert LEWKOWICZ

Fot. Hubert LEWKOWICZ

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do