
Najwyższa pora, by nie przeszło w Rzeczpospolitej bez echa nazwisko urodzonego w Jarosławiu Mieczysława Gębarowicza – mówił Tomasz Kuba Kozłowski, który prelekcją w Sali Lustrzanej Kamienicy Attavantich zainaugurował w piątek 9 marca jarosławskie obchody Roku Mieczysława Gębarowicza.
W tym roku obchodzimy stulecie niepodległości Polski. W tysiącach wydarzeń przypominani będą generałowie, marszałkowie, pułkownicy, bojownicy o niepodległość, wybitni politycy. A może wypadałoby do tego grona dołączyć jednego z najważniejszych szermierzy o dobra polskiej kultury – Mieczysława Gębarowicza. Wielka w tym rola miasta Jarosławia, żeby nie tylko młodzież Jarosławia, ale również młodzież od Gdańska po Szczecin, Wrocław i Zakopane odkryła Mieczysława Gębarowicza, który w swojej autobiografii napisał krótkie motto swego życia: „Nadająca sens życiu praca w poszukiwaniu prawdy, z pełnym poczuciem odpowiedzialności moralnej, pozostanie zasadniczym warunkiem działania dla każdego, kto nie chce, aby imię jego przeszło bez echa jako pusty dźwięk” – powiedział Tomasz Kuba Kozłowski.
Jarosławska inauguracja obchodów Roku Mieczysława Gębarowicza rozpoczęła się od wykładu Tomasza Kuby Kozłowskiego „Nieprzebrane skarby miasta Lwowa". Nie przez przypadek, gdyż to właśnie Mieczysławowi Gębarowiczowi zawdzięczamy uchronienie wiele niezwykle ważnych dzieł polskiej kultury, którymi przed wojną opiekował się właśnie we Lwowie.
Mieczysław Gębarowicz to człowiek o niezwykłej biografii, bardzo zasłużony dla uratowania skarbów polskiej kultury, choć mało znany, bo sam nie zabiegał o zaszczyty. Wybrał zresztą życie, które te zaszczyty uniemożliwiały. Urodził się w 1893 roku w Jarosławiu. Tutaj spędził kilka lat życia. – Stąd wyszedł w świat ten, któremu zawdzięczamy ocalenie najcenniejszych polskich rękopisów –podkreślił Tomasz Kuba Kozłowski podczas piątkowego spotkania w Kamienicy Attavantich. Poprzez Stanisławów i Buczacz trafił Mieczysław Gębarowicz do Lwowa, z którym związał swe losy już do końca życia. Tu został w końcu kierownikiem Muzeum Lubomirskich, w którego zbiorach znajdowały się m.in. dzieła Rembrandta czy Dürera.
Nieocenione zasługi
Mieczysław Gębarowicz odegrał niezwykle ważną rolę w okresie okupacji Lwowa. Najpierw sowieckiej, a potem niemieckiej. Niemcy doskonale wiedzieli, jakie zbiory ma Zakład Narodowy im. Ossolińskich, którego dyrektorem został Gębarowicz. W tamtym czasie w tym lwowskim zbiorze znajdują się nieprzebrane skarby polskiej kultury. Po klęskach wojsk niemieckich na froncie wschodnim wiadomo już było, że Niemcy będą musieli opuścić Lwów. Wydali zgodę na wywiezienie zbiorów naukowych z tego miasta. Ale Mieczysław Gębarowicz wykorzystał tę okazję do przygotowania wywiezienia, wbrew niemieckim instrukcjom, ze Lwowa najcenniejszych zbiorów polskich. – To jest dziejowa misja Mieczysława Gębarowicza. Zdaje sobie sprawę, że pozostawienie zasobów Ossolineum we Lwowie może być dla nich niebezpieczne, przede wszystkim z jednego powodu – nie znajdą się w zbiorach polskich – opowiadał prelegent. W rezultacie wyłowiono z zasobów Ossolineum najcenniejsze zasoby, od XII-wiecznych kodeksów, poprzez listy królów, diariusze Sejmu, rękopisy największych polskich poetów. Wybrano 2300 rękopisów, 2200 dokumentów i dyplomów, 1700 starodruków, 2400 rycin wiele najcenniejszych rękopisów. Wszystko to zostało ewakuowane do Krakowa. Najpierw w 67, a potem w kolejnych 72 skrzyniach. – To jest zasługa urodzonego w Jarosławiu Mieczysława Gębarowicza – podkreślał Kozłowski. Kiedy Armia Czerwona podchodziła pod Kraków Niemcy wywieźli zbiory na Dolny Śląsk, ale dzięki zbiegowi okoliczności i temu, że pewien sowiecki oficer okazał się przyzwoity, są te zbiory dzisiaj w polskich rękach. Gębarowicz starał się potem o zwrot Polsce zbiorów z wielu lwowskich zbiorów, przygotowywał informacje, co jeszcze we Lwowie zostało. Robił, co mógł, by ratować te zbiory. – Do dzisiaj nie wiadomo, ile cennych zbiorów trafiło do Polski za jego sprawą – zaznaczył Tomasz Kuba Kozłowski.
Sam Gębarowicz pozostał po wojnie we Lwowie. Pomimo wiele intratnych propozycji i nawoływań, by wyjechał do Polski oraz sugestii sowieckich władz, że jest już we Lwowie niepotrzebny. Zamykano przed nim możliwości kariery, anonimowo publikował w Polsce. Zmarł w 1984 roku i został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim, w nieswoim grobowcu.
Jak zapowiedziała Elżbieta Rusinko z Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, już w maju odbędzie się w Jarosławiu sesja popularnonaukowa poświęcona Gębarowiczowi, a burmistrz Jarosławia zadeklarował odsłonięcie pamiątkowej tablicy mu poświęconej. Będą też czynione starania o nadanie pośmiertne profesorowi Gębarowiczowie Orderu Orła Białego.
hl
fot. Hubert Lewkowicz
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie