
Rowerzyści z Grupetto Team przez 12 lipcowych dni przejechali sztafetę wzdłuż granic Polski. W sumie przejechali 3 600 km. A to wszystko po to, by zwrócić na siebie uwagę i apelować o przyjazne stosunki na drodze pomiędzy kierowcami a rowerzystami. – Promujmy, edukujmy i przypominajmy o tych właściwych zachowaniach na drodze – dla bezpieczeństwa wszystkich! 1,5 metra dystansu przy wyprzedzaniu – proszą.
Podziel się szosą! – takie hasło przyświecało rowerzystom z warszawskiej grupy Grupetto, w której uczestniczyli także jarosławianie. Wystartowali z Krynek koło Białegostoku i tam też zakończyli swoją jazdę. Trasa prowadziła wzdłuż granic Polski: – Podzieliliśmy naszą trasę na 200-kilometrowe odcinki. I ustaliliśmy, że to minimum, które chcemy codziennie przejechać. Osoby deklarowały, które odcinki chcą przejechać i kiedy – mówi Kamila Pociech, ultramaratonistka, jeżdżąca na rowerze długie dystanse. – Z Krynek wyruszyło piętnaście osób. Założyliśmy, że pierwszy etap to będzie 600 km do Gdańska. Kamil z kolegami oddzielili się po 300 km, my pojechaliśmy dalej, ktoś po drodze do nas dołączył. Do Gdańska dojechaliśmy w trzy osoby. Z Gdańska 4-osobowa ekipa przejęła urządzenie nawigujące Garmin, z którym jedziemy i dojechała do Szczecina. Tam trasę przejęła Magda i ona sama zrobiła 900 km wzdłuż zachodniej granicy. W górach jechały 4 osoby, na sam koniec od Terespola kilkanaście osób dojechało do Krynek – mówi Kamila Pociech. – Jedziemy, obserwujemy co się dzieje na drogach, rozmawiamy o tym. Chcemy zwrócić uwagę na to, że jedziemy taki kawał drogi i wszyscy chcemy bezpiecznie wrócić do domu – dodaje.
Liczą na życzliwość kierowców
Przez pierwsze dwa dni ich fejsbukowy fun page odwiedziło ok. 50 tysięcy osób. – Tylko 13 proc. osób, które odwiedziło ten profil w ciągu dwóch dni, było z Warszawy. Reszta z całej Polski. Mamy taką nadzieję, że te osoby spojrzą na rowerzystów z większą życzliwością na drodze. Nie wychodzimy z takiego założenia, że kolarze mają być świętymi krowami i mogą łamać wszystkie przepisy, a kierowcy muszą na nich uważać. Chcemy jednak, byśmy bardziej życzliwie na siebie patrzyli – mówi Adam, jeden z uczestników.
Kamil Prusinowski dodaje, że jeżeli będzie więcej życzliwości, to wszystkim będzie się lepiej i przyjemniej jeździć. – Teraz w czasie epidemii wiele osób przesiadło się na rowery, rowery są wyprzedane, u serwisanta czeka się tygodniami. Dlatego chcemy zastanowić się, co zrobić, by wszyscy jeździli bezpiecznie. Przecież sami z kierowcy stajemy się rowerzystą i na odwrót – podkreśla. – Ludzie, gdy zamykają się w samochodzie, to wydaje im się, że każdy jest tak samo bezpieczny, a rowerzysta jest zwinny i sobie poradzi. Brakuje im wyobraźni. Złośliwych ludzi jest niewielu, to jest margines, który zawsze występuje, ale więcej jest nieświadomych osób – tłumaczą uczestnicy akcji „Zachowaj 1,5 metra wyprzedzając rowerzystę”.
Przystanek w Jarosławiu
Grupa rowerzystów zawitała też do Jarosławia. Tu przyjął ich Patryk Gaweł, szkolny kolega Kamila Prusinowskiego, jarosławianina mieszkającego w Warszawie, jednego z założycieli Grupetto. Do nich dołączył kolejny szkolny kolega Radomir Białowąs czy Michał Zarzycki z Mielca. Towarzyszyła im także inicjatorka całej akcji Kamila Pociech. Razem wyruszyli do Przemyśla, by dołączyć do przejeżdżających górskimi drogami 600-kilometrowy odcinek z Żywca do Przemyśla kolegów. Razem wyruszyli wzdłuż wschodniej granicy.
Kamil Prusinowski już planuje, by w następnym roku poszerzyć akcję o inicjatywy lokalne, takie, jak w Jarosławiu: – Jeszcze w weekend byłem na ultramaratonie na Mazurach, wróciłem do Warszawy, wczoraj pracowałem, a wieczorem już byłem w Jarosławiu, by kolegom pokazać jak tu jest pięknie – mówił podczas lipcowego spotkania.
Dla wszystkich członków Grupetto, co, jak twierdzą, z włoskiego oznacza radosną jazdę, jazda ma być dobrą zabawą, przyjazną, z dobry nastawieniem, bez większego zacięcia i rywalizacji. – Grupetto w takim celu powstało. Dzięki organizowanym wydarzeniom w Warszawie i szeptanemu marketingowi jest nas około 1 500 osób. Jest to jeden z największych amatorskich klubów. Dziś podzieliliśmy się na podgrupy. Jedni jeżdżą na ultramaratony, inni rowerem na kawę. Kamila, jak ma ochotę wyjeżdża z Warszawy do Zielonej Góry na pizzę i wraca na drugi dzień – śmieje się Kamil Prusinowski.
Z jazdy czerpiemy osobistą radość...
... tak o swojej jeździe na rowerze mówi Kamila Pociech, inicjatorka sztafety granicami Polski i propagowania życzliwej jazdy. – Głównym założeniem jest propagowanie 1,5 metra odstępu pomiędzy rowerzystą a pojazdem w czasie wyprzedzania. Ale taka jazda to jest piękna przygoda dla każdego z nas. Podczas jazdy na swoim odcinku, czy gdy oglądamy zdjęcia innych, widzimy jak Polska jest piękna. Nabieramy wówczas ochotę na więcej – mówi. Wspomina, że inicjatywa wspólnej, dłuższej jazdy z kolegami z Grupetto zrodziła się jeszcze w zimie, ale w realizacji przeszkodził koronawirus. – Czekaliśmy wszyscy, by nabrać powietrza w płuca. Gdy zostały zdjęte obostrzenia, temat powrócił. Adam, jeden z założycieli naszej grupy rzucił hasło, by jechać sztafetą dookoła Polski. Reakcja była taka, że tego nie da się zorganizować na szybko. Ale było tyle osób chętnych, by tę trasę przejechać, że w ciągu tygodnia mieliśmy ustaloną ekipę i plan. To taki pospolite ruszenie, które poszło zgodnie z planem. Uważamy, że akcja się udała. Na Facebooku śledziły nas tysiące osób. Liczymy na to, że przekażmy im, że ta życzliwość na drodze powinna być wzajemna. My też nie uważamy, że jezdnia jest tylko nasza. Jeśli widzimy, że pojazd chce nas wyprzedzić, to umożliwiamy mu to. Nie jedziemy całą szerokością drogi. Ale też z drugiej strony chcemy, by ta bezpieczna odległość 1,5 metra była zachowana – mówił Kamila.
Ewa KŁAK-ZARZECKA
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie