
Ile zupy zostało i kto ją zjadł do końca? – pytał mieszkaniec Marian Gil podczas ostatniej sesji Rady Gminy Radymno. Ale to pytanie wciąż pozostaje bez odpowiedzi.
Ten, jakby się mogło wydawać, zabawny wątek dotyczył poważniejszej sprawy. Występujący w części poświęconej zapytaniom mieszkaniec Ostrowa Marian Gil wziął pod lupę gminy Dzień Dziecka, który odbył się właśnie w Ostrowie. – Przy okazji Dnia Dziecka nauczyciele rozdawali lizaki, batony. Nauczyciele, pedagodzy. Natomiast zabawy w pchełki, malowanie twarzy i inne rozbiły firmy profesjonalne, które wystawiły rachunki na 800 i 1000 złotych. Pytam: dlaczego nie zaangażowano do spraw pedagogicznych nauczycieli, gdzie jest pięcioro bibliotekarzy? Dlaczego się nie włączają? Czy oni takich rzeczy nie potrafią poprowadzić? – pytał Marian Gil. Zwrócił też uwagę, że wydano na tę imprezę 30 tys. zł. – Pan wójt powiedział w Ostrowie tak: „Możemy wydać nawet 2 miliony złotych, bo ja kocham dzieci”. A jeżeli pan tak kocha dzieci, to dlaczego pan nie zapewnił w świetle ustawy o oświacie bezpieczeństwa w trakcie dowozu dzieci? Trzeba było z tych 2 milionów dać milion na zabezpieczenie dowozu, żeby nie było takiej sytuacji, jaka się wydarzył na trasie Korczowa – Młyny – stwierdził.
Potem przyszedł czas na zupę grochową. Mieszkaniec pytał o losy grochówki, która została z Dnia Dziecka. – Mam dane, że zostało 150 litrów z Dnia Dziecka i tę zupę tu konsumowano, ale wszystkiej nie skonsumowano. Ile zostało i kto ją zjadł do końca? – pytał. Posłużył się liczbami, z których wynikało, że firma, która na plakacie była umieszczona jako współorganizator imprezy, wystawiła rachunek na 10 tysięcy złotych. – To tak jest rozumiany współorganizator? – zapytał na koniec. Odpowiedź nie padła. Na rozwiązanie zagadki, przyjdzie więc pewnie czekać do kolejnej sesji.
hl
Fot. UG Radymno
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Pan Marian Gil powinien wiedzieć, że nauczyciele nie mają obowiązku uczestniczyć w różnych imprezach organizowanych na terenie gminy. Jeśli są na nich obecni i działają na rzecz ich organizacji (a robią to najczęściej w swoim wolnym od pracy czasie) to jest to wyłącznie przejaw ich dobrej woli i pedagogicznej odpowiedzialności. I warto również pamiętać, że za pracę dodatkową, nie wynikającą z obowiązków zawodowych, powinno się wypłacić wynagrodzenie. Pytanie: a pan Marian Gil jak się włączył w organizację i przebieg Dnia Dziecka? Może warto przemyśleć swoją postawę, zanim robiąc, być może, już teraz kampanię wyborczą, narazi się pan na śmieszność?
a co zabrakło p. marianowi ?
Ma rację ten gość że wytyka wójtowi złą organizację. W tamtym roku byłam na dniu dziecka. Mam 2 dzieci w wieku szkolnym. To nie był dzień dziecka tylko ,,zoo" z dziećmi w roli głównej. Żadnych zabaw kreatywnych, pobudzających wyobraźnię, pokazujących zdolności i talenty dzieci. Były tylko wygłupy, darmowa wyżerka (patologia) i pokaz broni, jakby z dzieci chciano zrobić terrorystów. Nigdy więcej na taki spęd swoich dzieci nie wezmę.
Wójt do obsługi Dnia Dziecka zaangażował za wynagrodzeniem, nie wiadomo po co, aż 8 pracowników UG w Radymnie. Pominął przy tym bibliotekarzy, a nauczycieli dopuścił do pracy w ramach wolontariatu w celu wydawania lizaków, baloników na druciku i innych łakoci. Świadczy to o tym, że nie szanuje on i nie docenia potencjału intelektualnego tkwiącego u osób z wymienionych grup zawodowych. W tym kontekście nauczyciele, którzy zgłosili się do obsługi tej imprezy bez wynagrodzenia, nie tylko poniżyli się, ale również wystawili się na śmieszność.