Radymno jest na drugiej linii. Mieszkańcy niosą pomoc uchodźcom (ZDJĘCIA, WIDEO)

– My jesteśmy drugą linią, zaraz po granicy. Musimy ich przyjąć, nakarmić, zapewnić nocleg na kilka nocy – mówi Paweł Sanocki, który zamienił biuro swojej firmy na miejsca noclegowe dla matek z dziećmi.

W hoteliku przy ulicy Złota Góra w Radymnie, w którym na dalszą podróż czekają kobiety uratowane z Ukrainy, spotykamy panią Inę z Żytomierza. – Chciałam podziękować wszystkim Polakom, wszystkim wolontariuszom. Od samej granicy i tu spotykamy się ze wspaniałym przyjęciem. Macie wielkie serce dla naszego narodu. Bardzo dziękujemy! – mówi. Niedługo rusza do Włoch, do córki, która na nią czeka. Spod hoteliku rusza sporo busów i samochodów do Włoch, gdzie na uchodźców czekają mieszkający tam ich bliscy. – Większość osób jedzie stąd dalej. Odpoczywają, umyją się, zjedzą. Czasem konieczna jest konsultacja lekarska, na drogę dostają też prowiant. Hotelik to prywatna inicjatywa mieszkańców okolicznych miejscowości i samego Radymna. Bardzo mocno wspiera nas Urząd Miasta Radymna – mówi Barbara Sługocka. Jest sołtysem Zaleskiej Woli i społeczniczką. Od pierwszego dnia zaangażowała się w koordynację pomocy uchodźcom w hoteliku przy Złotej Górze 52. Jeśli ktoś chce wspomóc kobiety tu mieszkające, może to zrobić. Cały czas potrzebne jest jedzenie, środki  higieniczne, środki czystości.

Biura zamienione na nocleg 

Naprzeciw hoteliku też mieszkają kobiety z dziećmi z Ukrainy. – Mamy tu teraz nawet matkę z pięciodniowym dzieckiem! Trafili do nas z Przemyśla – mówi Paweł Sanocki. Wraz z żoną Eweliną urządził w biurach swojej firmy PST Radymno tymczasowe mieszkanie dla matek z dziećmi z Ukrainy. Jest tu kilkanaście miejsc noclegowych. W budynku jest ciepło, sucho, dostępna jest pralka. Dzieci mają do dyspozycji zabawki, kolorowanki, kredki i biurko, przy którym mogą usiąść. W pomoc włączyło się wielu mieszkańców i przedstawicieli instytucji. – Ludzie sami przychodzą i pytają, co jeszcze nam trzeba. To jest niesamowite – mówi pan Paweł. Do przygotowanych przez niego miejsc trafiają przeważnie osoby, które potrzebują dnia, dwóch dni, by ruszyć dalej. – Panie, które u nas przebywają są bardzo za wszystko wdzięczne. Nie chcą niczego brać ze sobą, nawet jedzenia na drogę i zabawek dla dzieci. Mówią, że lepiej, by zostało to dla innych, którzy tu przyjadą – podkreśla Ewelina Sanocka. – My jesteśmy drugą linią, zaraz po granicy. Musimy ich przyjąć, nakarmić, zapewnić nocleg na kilka nocy – dodaje jej mąż. Mimo że pobyt uchodźców jest tu krótki, przy rozstaniach nie obywa się bez łez. – Płaczę prawie za każdym razem – nie kryje wzruszenia Ewelina Sanocka i pokazuje rysunek, jaki zostawiła jej jedna z osób, które gościły w tym miejscu.

Stowarzyszenie Galeon pomaga 

W zbiórkę darów włączyło się Stowarzyszenie Rozwoju Radymna Galeon. Do tej pory zajmowało się ono m.in. organizacją zawodów triathlonowych, czy też historią Radymna. Teraz wojenna sytuacja sprawiła, że zajęli się pomocą uchodźcom. To m.in. zbieranie i pośredniczenie w przekazywaniu darów. Przywożą na przykład produkty potrzebne do kanapek, które codziennie szykuje dla uchodźców pobliska szkoła rolnicza. – Mamy kontakty w Niemczech, w Warszawie, w innych miastach. Udało nam się ściągnąć trzy organizacje charytatywne z Niemiec, które zdobywały doświadczenie w Afryce i Haiti. Pojechaliśmy z nimi do Korczowej, oglądali miejsca noclegowe w Radymnie. Od razu kupili pralkę i suszarkę. Suszarka została zainstalowana w hoteliku, a pralka trafiła do państwa Sanockich – opowiada Grzegorz Figiela ze stowarzyszenia Galeon. – Ofiarność ludzi jest niesamowita. Przychodzą paczki, dary wożą kurierzy. Odbieramy dziesiątki telefonów. Oprócz tego, że pomagamy tu na miejscu, to organizujemy pomoc, która pojedzie na Ukrainę. Tam brakuje pożywienia, więc z Polski jadą dziesiątki busów – dodaje.

Każdy, kto chce wesprzeć radymnian działających na rzecz Ukrainy, może dołączyć do grupy FB „Radymno pomoc dla Ukrainy”. Tam pojawiają się wszelkie informacje o potrzebach i akcjach pomocowych

Hubert Lewkowicz

FOT. Hubert Lewkowicz