
Rozmowa z Mirosławem Karapytą, byłym marszałkiem województwa podkarpackiego, byłym wojewodą i byłym kuratorem oświaty, oskarżonym m.in. o gwałt i płatną protekcję. W piątek 11 stycznia zakończył się proces. M. Karapyta otrzymał wyrok 4 lat więzienia. Zapowiada apelację.
Jak pan skomentuje piątkowy wyrok w pana sprawie, otrzymał pan 4 lata więzienia?
–Taki wyrok trudno skomentować. Można w różnym aspekcie, przede wszystkim w aspekcie toczącego się postępowania czy to przygotowawczego, czy postępowania prowadzonego do przygotowania aktu oskarżenia i postępowania sądowego. Przede wszystkim mam takie swoje wnioski, jeżeli chodzi o perspektywę i chronologię. Myślę, że wiele pytań pozostaje bez odpowiedzi. Przede wszystkim dlaczego taka sprawa ruszyła? Tak jak Henryk Nicpoń napisał książkę „Polowanie na generała”, to myślę że drugi tom powinien być zatytułowany „Polowanie na marszałka”. Patrząc w całość materiałów, których w zasadzie nie mogę ujawniać, można wysnuć pewne wnioski, dlaczego zostałem zatrzymany. Dlaczego CBA weszło w 2013 roku w lutym do wszystkich pomieszczeń, które były ze mną związane? A już niedługo były założone akta sprawy. Kiedy różne rzeczy były przyczyną do działania i postępowania służb? 16 zarzutów, które otrzymałem w rezultacie, były bardzo różne, różnego kalibru. To jest tak jak strzelanie z broni, różnego kalibru. Niektóre były bardzo wysokiego kalibru, co znalazło odzwierciedlenie w wyroku sądu. Myślę, że jest to pokłosie właśnie tego, że 16 razy strzelano. 16 zarzutów. Patrząc matematycznie, 9 zarzutów, z 7 jestem uniewinniony, dlaczego jestem uniewinniony z 7?
Dlatego, że są bezpodstawne? Dlaczego sędzia podjął taką decyzję? Gros pytań jawi się tutaj. Utrzymane są zarzuty, które stanowią o tym. Tak 4 lata, które stanowią, ale groźba była bardzo mocno podkreślana przez prokuratora, która jak widmo wisiała nade mną bez mała 6 lat. Tak permanentnie prokuratura lubelska informowała 12 lat, 12 lat. Zmienia się klasyfikacja pewnych zarzutów, powoli wszystko topnieje, nie jest 12 lat, prokuratura żąda mniej. Nagle jest w rezultacie 4 lata z 12 lat, z 16 zarzutów – 9.
Zanim ten proces się rozpoczął to akta wędrowały z sądu do sadu. I żaden z sądów nie chciał się podjąć prowadzenia tej sprawy. Jak pan to skomentuje?
- Jedno z wielu moich pytań, które sobie zadaję, dlaczego, dlaczego tak było, że bodajże od sporządzenia aktu oskarżenia te akta mojej sprawy wędrowały chyba 7-krotnie od sądu rzeszowskiego do jarosławskiego, z jarosławskiego do rzeszowskiego, z rzeszowskiego do przemyskiego, z przemyskiego do rzeszowskiego, z powrotem do przemyskiego. Jawi się jakiś wniosek, czy można to potraktować jak kukułcze jajo? Nie wiem, to już nie jest odpowiedź w mojej gestii. Myślę, że ten wyrok też napawał śledczego wieloma wątpliwościami, który orzekał w tej sprawie. Nie będę się odnosił do tego, bo musimy się odnieść formalnie. Natomiast fakty mówią rzeczywiście, że ta sprawa była chyba bardzo ciekawa. Akta sprawy oczywiście obejmowały początkowo, wtedy kiedy ja miałem dostęp do akt w prokuraturze jeszcze 54 tomy, w tej chwili jest 72 tomy. Przy okazji tej „strzelaniny”, tak szeroko rozumianej, akt oskarżenia obejmował inne osoby. Potem te inne osoby były wyłączane z procesu. W sumie chyba 8 osób było objętych aktem oskarżenia. Oczywiście danych tych osób nie mogę ujawniać. Ale zostały 3 osoby, ja i jeszcze dwie pozostałe, które otrzymały wyrok w tej sprawie i według nie też niewspółmierny do zarzutów.
Wspomniał pan, że sprawa rozpoczęła się od wykorzystania środków europejskich. Natomiast tych zarzutów postawiono 16, z 7 został pan uniewinniony. Jak pan oceni to, z których zarzutów został pan uniewinniony, a które pozostały.
–Sąd dokonał oceny zarzutów. W tej chwili dokonujemy tego wspólnie z moimi adwokatami. Ale pokrótce mogę powiedzieć tak. W pewnych momentach zarzuty, w których dopatrywaliśmy się może przekroczenia czegoś, czy nieświadomości, okazały się takie, że sąd nie miał wątpliwości. Natomiast odwrotnie, w sytuacji zarzutów taka całkowita, jak gdyby inwersja, odwrócenie całkowite w stosunku do zarzutów tych, w których my nie mieliśmy wątpliwości, że naprawdę po prostu nie ma jakiejkolwiek winy, sąd orzeka winę. Myślę, że to też ma jakąś koneksję z wymiarem takim społecznym, żeby dokonać tego, co się rozpoczęło, czyli tego wyroku takiego mentalnościowego nade mną.
Czy mówi Pan o tym gwałcie czy też usiłowaniu gwałtu, bo zostało to tak przekwalifikowane.
–Tak, przekwalifikowane zostało, ale ja tu, tak jak powiedziałem, ten materiał, który został przedstawiony, zgromadzony przed sądem w trakcie postępowania absolutnie nie świadczy o tym akuratnie, że ten czyn można mi przypisać. Ja wobec siebie i sumienia staję z otwartą przyłbicą, nie mam sobie nic do zarzucenia, naprawdę jest to perfidne i obłudne zmontowanie kilku takich rzeczy, które nie mają nic wspólnego z faktami.
Czy będzie się Pan odwoływał od wyroku?
–To jest oczywiste. Przypomnę, że początkowo miałem przedstawionych 7 zarzutów. One pączkowały. Nazywam to pączkowaniem, bo to właśnie odzwierciedla sposób polowania na mnie. Kiedy sąd postanawia w Lublinie, że kiedy ja wychodzę na wolność to wzburzyło, bardzo wzburzyło służby włącznie ze złożeniem skargi na sąd w Lublinie, który orzekł, że ja mogę wyjść. Sąd nie oceniał tak mojej winy, że wymaga to aresztu, więc wtedy pojawiła się lawina innych zarzutów, które całkowicie nie miały nic wspólnego ze środkami europejskim. To spowodowało wściekłość służb, wyciąganie pewnych rzeczy, które miały miejsce 20 lat temu i ustawianie tego w kategorii zarzutu. Myślę, że to jest takie nie bez powodu powiedzenie, postawcie mi człowieka, paragraf się znajdzie. To w moim przypadku jest ewidentny przykład na to.
Czy będę składał odwołanie? Oczywiście, ja nie poczuwam się do winy, nie poczuwałem, nie poczuwam się do winy i oczywiście wniosek będzie o apelację tylko w tym momencie, w którym otrzymamy uzasadnienie wyroku. Z niecierpliwością czekamy na uzasadnienie, dlatego że według nas ten wyrok nie odzwierciedla całego postępowania sądowego. Mówię wyraźnie całego postępowania sadowego. Przygotowawcze postępowanie było bardzo różnorodne, ja nie wiem dlaczego niektórzy świadkowie się znaleźli na sali rozpraw, którzy nie mieli nic wspólnego ze sprawą. Nie wiem, jak sąd ocenia wiarygodność niektórych świadków, których wiarygodność jest kwestionowana w innym miejscu, w innych postępowaniach, ale to wszystko będzie przedmiotem naszej analizy i wniosku apelacyjnego. Na pewno będziemy składali apelację.
Dziękuję za rozmowę.
Ewa KŁAK-ZARZECKA
FOT. Zbiory własne
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie