
Skąd pomysł na spektakl o duchach zmarłych? – Teatr „Przedmieście” zajmuje się pamięcią i ta pamięć jest dla nas ważna. A teatr jest taką przestrzenią, gdzie mogą się spotkać duchy, których już nie ma. I ta pamięć o mieszkańcach żydowskiego Rzeszowa, Jarosławia czy innych miasteczek na Podkarpaciu. Zaczęło się od kompozytora Nahuma Szternhajma, który mieszkał obok naszego teatru. Jego muzyka otwiera nasz spektakl. Później pojawiły się inne nazwiska, innych osób. Gdybyśmy poszli do archiwum Jarosławia i czy innych miast, byłoby to samo. Nazwaliśmy ten spektakl „Dybuk rzeszowski”, ale równie dobrze mógłby to być dybuk jarosławski czy kolbuszowski.
Dla nas pamięć jest ważna, dlatego chcieliśmy to zrobić. Zrobiliśmy po raz pierwszy cztery lata temu. Ale ten temat nie dawał nam spokoju. Chcieliśmy go ponownie zrobić, bo widzimy, że ludziom jest to potrzebne, ludzie chcą o tym rozmawiać. Chcą pamiętać o swojej przeszłości, są ciekawi tych śladów, po których chodzą obecnie. Czujemy taką potrzebę i chcemy grać ten spektakl.
Czy specjalnie przygotowywaliście się do tematyki żydowskiej?
– Tak, trochę pojeździliśmy, odwiedziliśmy trochę Synagog, najbliższą, przepiękną dużą Synagogę w Łańcucie. To była trudna praca. Mieliśmy spotkanie z poetką z Izraela, która opowiedziała nam o dramacie Żydów. Musieliśmy dużo poczytać, ale też o dramacie, o pierwszych realizacjach „Dybuka” w Polsce. Dużo też nauczyliśmy się o tej tradycji, o zwyczajach. Nie chcieliśmy robić odtworzenia tej sztuki. Chcieliśmy się skupić głównie na muzyce i na klimatach.
Scenografia jest bardzo skromna, ale zarazem wymowna. Zwłaszcza walizki, które pełnią różne role.
– Chcieliśmy pokazać, że z tych resztek, strzępów pamięci, urwanych kawałków tworzymy opowieść. To jest taka opowieść wyrwana z pamięci. Wyciągnięta ze starej walizki. To stara pocztówka miasta. Odszukana na strychu czy w piwnicy. Taki chcieliśmy stworzyć klimat. Walizka jest takim rekwizytem niby ogranym, ale u nas ona jeszcze inaczej funkcjonuje. Jako miasto i jako cmentarz. Jest symbolem podróży, chodzenia, trumny i macewy. Jest dużo możliwości odczytania tej symboliki. A z drugiej strony ja lubię taką scenografię w spektaklach, bo te scenografie są otwarte. Mają dużo możliwości interpretacyjnych, każdy inaczej to sobie może odczytać.
Rozmawiała Ewa KŁAK-ZARZECKA
Fot. Ewa KŁAK-ZARZECKA
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie