
Dziś na cmentarzu w Wiązownicy spoczął długoletni proboszcz tej parafii ks. prałat Władysław Prucnal. Miał 94 lata. Żegnali go kapłani, rodzina, znajomi, parafianie z parafii, w których pełnił posługę kapłańską, a przede wszystkim parafianie z parafii pw. św. Walentego i Narodzenia NMP w Wiązownicy i parafii pw. Matki Bożej Częstochowskiej w Piwodzie.
W parafii wiązownickiej ks. prałat pełnił funkcję proboszcza przez 33 lata. W tym czasie wybudował kościół filialny w Piwodzie, a następnie stworzył tam parafię. Dla parafian obu parafii był osobą wyjątkową. Ta szczególna więź towarzyszyła mu do ostatnich lat życia. Jego wolą było spocząć na cmentarzu wśród swoich parafian. Jeszcze za życia, komitet złożony z parafian, przygotował dla niego nagrobek, w którym dziś został pochowany. W czasie probostwa w Wiązownicy przez 30 lat pełnił również funkcję dziekana Dekanatu Wschód, a później Dekanatu Jarosław III.
Mszy św. koncelebrowanej przewodniczył bp. Krzysztof Chudzio, biskup pomocniczy Archidiecezji Przemyskiej, towarzyszyli mu: ks. prałat Andrzej Surowiec, archiprezbiter jarosławski, ks. prałat Marian Bocho, proboszcz Kolegiaty Jarosławskiej, której podlega kościół Ducha Świętego. To w tym kościółku ksiądz prałat, będąc już na emeryturze, dał się poznać jako wspaniały kapłan i spowiednik także mieszkańcom Jarosławia i wszystkim odwiedzającym tę świątynię.
We Mszy świetej pogrzebowej uczestniczyło wielu kapłanów, w tym księża, którzy wzrastali pod okiem księdza dziekana, jako młodzi parafianie Wiązownicy, Nielepkowic i Piwody. W ich imieniu księdza Władysława Prucnala pożegnał ks. Zdzisław Babiarz:
– Tu dzisiaj, teraz chcę mu podziękować za katechizm Kościoła katolickiego, za przykład w głoszeniu kazań, za posługę w konfesjonale. Była dla nas rodaków ciągle budująca i taka pozostaje. I za katechizację. I jeszcze do tego katechizmu Kościoła katolickiego chciałbym dołożyć to, co w Ewangelii też jest napisane o apostołach. Jezus wiele mówił w przypowieściach do wszystkich. Ale swoim uczniom wyjaśniał wiele na osobności. Nie jest to możliwe, żeby wszystko wypowiedzieć tu i teraz. Ale za te wszelkie pouczenia, wskazówki na osobności, za tę troskę w imieniu własnym i wszystkich rodaków kapłanów, sióstr zakonnych serdeczne Bóg zapłać. Odpoczywaj w pokoju, ale też do zobaczenia w przyszłości
– mówił na pożegnanie ks. Zdzisław Babiarz.
Podczas homilii ks. prałat Marian Bocho przypomniał życie zmarłego księdza prałata, które podzielił na cztery części: 14 lat pełnienia funkcji wikariusza, 33 lat probostwa w parafii Wiązownica, lata emerytury, podczas której codziennie rano maszerował ulicami miasta, by rozpocząć dzień od wystawienia Najświętszego Sakramentu do całodziennej adoracji, a także zasiąść w konfesjonale kościółka Świętego Ducha.
– Ksiądz prałat to kapłan, który nie wiedział, co to urlop. Sprawował posługę przez 365 dni w roku. Miał rzeczywiście pracowitą emeryturę. Wielokrotnie dzielił się, jak ważne dzieją się w ludzkich sercach sprawy dla wiary. I czwarty etap, stosunkowo najkrótszy 3-letni. Gdy brakło mu sił, by stanąć przy ołtarzu, gdy z księdzem dziekanem Janem go odwiedzaliśmy, powiedział, że tak trudno będzie mu odejść od ołtarza. Mówił o tym ze łzami w oczach – wspominał ks. prałat M. Bocho. – Ksiądz prałat Władysław Prucnal, to sługa dobry i wierny. Najpierw jako człowiek, był dobrym człowiekiem, wrażliwym na ludzkie biedy, materialne i duchowe. Jak ojciec zainteresowany losem drugiego człowieka. Miał zawsze słowo krzepiące dla swoich rozmówców. Starał się podbudować, umocnić w dobrym, pocieszyć w smutku. Dlatego tak wielu ludzi tak chętnie się z nim spotykało, szukało u niego pomocy w rozwiązaniu nieraz trudnych spraw. Szukało pociechy i wsparcia. Ksiądz prałat działał jak magnez, przyciągając ludzi do Boga, do Kościoła. Niekiedy widząc, że ktoś źle postępuje, miał odwagę upomnieć i zwrócić uwagę, ale czynił to dyskretnie, z łagodnością i kulturą. I nie tylko nie miano mu tego za złe, wręcz przeciwnie. Byli mu za to wdzięczni. Ksiądz prałat to człowiek kochający ojczyznę. Tak bardzo zależało mu, żeby Polska była Polską. Kiedyś tu w Wiązownicy organizował uroczystości patriotyczne. Cieszył się sukcesami Polski. Ksiądz prałat to dobry katecheta. Kiedyś pewnej katechetce mówił, jak ma traktować katechizowanych: „Kochaj swoich uczniów”, mówił do niej, „Módl się za nich. Nigdy nie zwracaj się do nich obraźliwie. Okazuj im szacunek, bądź dla nich jak matka”. To jego dewiza, kochał uczniów, modlił się za nich, nie zwracał się do nich obraźliwie. Był dla nich jak ojciec. Nic więc dziwnego, że uczniowie nosili go we wdzięcznej pamięci i w sercu. (...) Ksiądz prałat to dobry kaznodzieja. Głosił kazania według zasady: jeden przykład, jedna myśl, jedno uczucie. Dlatego jego kazania były przejrzyste, łatwe do zapamiętania, ale też czytelne w przyjęciu przesłania. Ksiądz prałat to dobry spowiednik. Miał świadomość, jak ważna to misja kapłańska. Cierpliwie wysłuchiwał tych, którzy przychodzili ze swoją słabością, grzechem. A potem pouczał, rzucając światło Ewangelii na życie penitentów, na ich sprawy. Przez jego posługę Chrystus zmartwychwstał w tylu sercach. Był kruszony kamień grzechu. Może dlatego w to największe święto, jakim jest Zmartwychwstanie Pańskie, Chrystus powołał go do siebie. Przez posługę kapłańską księdza prałata tylu ludzi doświadczyło miłosierdzia Bożego. Może w ten sposób Pan okazał mu miłosierdzie i w tygodniu nowenny przed uroczystością miłosierdzia zabrał go do siebie, skracając mu cierpienia
– mówił ks. Marian Bocho.
Księdza prałata Władysława Prucnala odprowadzili na cmentarz z kościoła parafialnego, w którym odbyła się Msza św., strażacy z OSP w Wiązownicy, Nielepkowic i Piwody, kapłani oraz wierni.
ekz
Fot. Ewa KŁAK-ZARZECKA
Czytaj też:
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
PANI REDAKTOR - Kościół w Wiązownicy jest pod wezwaniem św . Walentego i Narodzenia NMP
Dlaczego nikt nie zwrócił ludziom uwagi za brak maseczek ?!
Strażacy z Nielepkowic też uczestniczyli w pożegnaniu
Przez obostrzenia dużo osób nie mogło uczestniczyć w ostatniej drodze księdza Prucnala i nie dano im tej możliwości.Czy tak ciężko było włączyć kamerkę w Kościele aby transmitować te uroczystości? aby chociaż duchowo się połączyć.
Dziękuję za uwagi. Poprawione, dopisane :) Ekz