
Profesor Edyta Gruszczyk-Kolczyńska uważa, że szkoła zabija zdolności ucznia, ale wierzy, że będzie lepiej. – Coraz więcej jest nauczycieli, którzy już szanują dziecięce uzdolnienia – mówi. Podczas IV Obchodów Międzynarodowego Dnia Liczby Pi „Pajdej” w Państwowej Wyższej Szkole Techniczno-Ekonomicznej w Jarosławiu spotkała się z nauczycielami z regionu, by wygłosić wywiad pt. „Konieczność zachowania ciągłości w edukacji matematycznej dzieci na przykładzie liczenia i rachowania”.
Twierdziła pani kilka lat temu, że szkoła to rzeźnia talentów. Czy nadal pani tak uważa?
– Tak, chociaż coraz więcej jest nauczycieli, którzy już szanują dziecięce uzdolnienia. Tak się porobiło, że szkoła jest wrogiem dzieci uzdolnionych. Te dzieci są w szkole trudne. Gdyby prace z uczniami były dostosowane do ich możliwości, one by się rozwijały. Nauczyciele są skrępowani tzw. kanonem nauczania. Muszą robić tę monografię do 10, potem do 20. Pół roku muszą uczyć się dzieci uzdolnione, tego, co już dawno potrafią. Z nudów przeszkadzają, dopominają się uwagi. Chcą pokazać, że potrafią więcej. Przez to denerwują nauczycielkę, przeszkadzają innym dzieciom. Przez to są strofowane. I są karane, po prostu karane! Niestety, rodzice stoją po stronie nauczyciela. Na efekty nie trzeba długo czekać. Z moich badań wynika, że już po ośmiu miesiącach przestają demonstrować swoje uzdolnienia. Dopóki nauczyciele nie nauczą się pracować na kilku poziomach, dopóki to przekleństwo zeszytów ćwiczeń będzie panowało, dopóki programy autorskie będą dalej źle opracowywane, dopóki wymagany program podstawy programowej i programy autorskie nie uwzględnią wyników badań, bo te badania są nadal prowadzone, dopóty będzie tak źle. Dlatego, że panie nauczycielki nie potrafią inaczej uczyć. One potrafią uczyć, realizując tylko zeszyty ćwiczeń. Tak, ale te dzieci umieją daleko więcej. Więc przeszkadzają. Inaczej rozwiązują zadania. Te zadania w kartach pracy są często źle rozwiązane. One to widzą, ale nauczycielka nie wie, czy to, co dziecko proponuje, jest matematycznie poprawne. Wówczas najlepiej zniechęcić.
Raport NIK-u wykazał, że matematyka w kształceniu wczesnoszkolnym jest na niskim poziomie.
– Tak, zwłaszcza, gdy chodzi o nauczanie propedeutyczne, a więc nauczanie od klasy pierwszej do czwartej, dlatego że poziom kształcenia określają zeszyty ćwiczeń. A one są źle robione.
Pani została powołana jako ekspert przy tworzeniu raportu NIK-u.
– NiK zamówił u mnie ekspertyzę pt. „Stan edukacji matematycznej w klasach początkowych i przedszkolnych”. W dokumentach NiK-u jest to pokazane, jest tam materiał nikowski, a potem są raporty zamówione. NiK zgodził się z moją oceną, potwierdzili to również korzystający z innych źródeł. Zdecydowali się na dołączenie mojego raportu jako załącznika.
Jakie rozwiązania proponuje pani profesor nauczycielom? Jaki jest zloty środek na matematykę w edukacji wczesnoszkolnej?
– Po pierwsze: będzie lepiej, bo przechodzimy na pięcioletnie studia pedagogiczne w nauczaniu początkowym! Nie będzie już na edukację matematyczną, na wykład metodyczny 30 godzin, tylko więcej. To znaczy, że będzie można przyszłych nauczycieli lepiej nauczyć. Będzie więcej ćwiczeń. Proszę pamiętać, że my dostajemy na studia pedagogiczne osoby, które ledwo zdały maturę. Niski jest poziom elementarnej wiedzy. Znajoma skarży się na nisko poziom studentów. Więc mówię jej, by przestała ich uczyć poważnej matematyki i zaczęła uczyć matematyki elementarnej.
Co jest najważniejsze w nauczaniu matematyki?
– Najważniejsza jest ciągłość nauczania. Jeśli są zmurszałe fundamenty, nic na nich nie postawisz. Jeśli są twarde i mocne, dziecko samo dobuduje sobie resztę. Wracając do wykładowcy. Przyszła po pół roku i mówi, że zrobiła im sprawdzian: „Tak jak bym ich nie uczyła" - powiedziała. Pierwsze zręby źle ukształtowane potrafią być dominujące, nawet wtedy, kiedy dobrze nauczysz. Opowiadał mi ktoś, kto przerwał naukę gry na fortepianie, że w trakcie nauki palcówek w pierwszych klasach, źle coś zrobiono z techniką. I powiedział, że nie mógł tego nadrobić.
Czy wszystkie dzieci mają zdolności matematyczne, czy rzeczywiście, jest tak, że niektóre nie są wstanie przyswoić wiedzy z tej dziedziny nauki?
– To nie jest tak. Powiem, jakie są ścisłe wyniki badań. Do opanowania szkolnej matematyki nie potrzebne są specjalne zdolności. To nie jest konieczne, to nie jest warunek. Do opanowania szkolnej matematyki na ocenę średnią, nie są potrzebne zdolności. Zrobiliśmy badania nad zadatkami uzdolnień matematycznych wśród polskich dzieci. I z tych badań wynika, że co drugie dziecko polskie, nawet więcej niż co drugie, ma ten dar Boży. A co czwarte i piąte idące do szkoły ma wybitne uzdolnienia matematyczne. Potem przed maturą, jak robimy światowe badania to już tylko 8-12 procent. A jak zaczynają naukę szkolną, to więcej niż 50 procent. I 25-30 procent dzieci jest wybitnie uzdolnionych. Takie są straty podczas edukacji szkolnej.
Skąd wynika strach przed matematyką?
- Wszystko wynika ze złej edukacji.
Ciągle wracamy do punktu wyjścia.
– Dzieci dlatego boją się zajęć z matematyki, bo boją się obnażenia przed klasą, że nie potrafią. Boją się społecznej oceny, że są gorsi. Poza tym nauczyciele są okrutni, dzieci jeszcze bardziej. Hasła: „Ty nic nie umiesz!”, „Ty się nigdy tego nie nauczysz!”, „Takiego głąba ja jeszcze nie widziałam”. Tylko niektóre epitety przytaczam. To ucznia boli. Poza tym stoi przy tablicy, wszyscy się patrzą, śmieją. I ten lęk jest hodowany i rozwijany przez całe lata. Potem przed maturą są sparaliżowani ze strachu. Mimo korepetycji.
Czy matematyka powinna być przedmiotem obowiązkowym na maturze?
- Oczywiście, że tak! Dotąd na świecie nie wymyślono nic lepszego niż kształtowanie człowieczego umysłu, sprawności umysłowej, intelektualnej, jak edukacja matematyczna.
Jakie pani ma przesłanie do jarosławskich nauczycieli?
- W Jarosławiu są drożdże, jest dobry napęd. Są piękne idee, macie fantastycznych fachowców. I takie inicjatywy jak ta dzisiejsza (Obchody Dnia Liczby Pi - wyj. red.) rzadko się zdarzają. To mi zapowiada poprawę edukacji matematycznej. Jestem pewna, że tak będzie. Trzeba z tego korzystać całymi garściami.
Dziękuję za rozmowę.
Ewa KŁAK-ZARZECKA
FOT. Ewa KŁAK-ZARZECKA
Prof. zw. Edyta Gruszczyk-Kolczyńska – polska pedagog, profesor zwyczajny i kierownik Katedry Wspomagania Rozwoju i Edukacji Dzieci Akademii Pedagogiki Specjalnej im. Marii Grzegorzewskiej w Warszawie. Autorka podręczników, książek, artykułów i skryptów akademickich. Opracowała wskaźniki dojrzałości do uczenia się matematyki w szkole oraz sposoby diagnozowania tej dojrzałości przez nauczycieli.
Zajmuje się wspomaganiem rozwoju matematycznie uzdolnionych dzieci. Prof. E. Gruszczyk-Kolczyńska opracowała zupełnie nową metodę diagnozowania tych uzdolnień u dzieci w wieku 4-8 lat. Okazało się, że dzieci uzdolnionych jest znacznie więcej, niż ogólnie sądzono, ale niestety w trakcie nauki szkolnej te uzdolnienia często zanikają.
(źródło: wikipedia.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Dziękuję Pani Profesor. Matematyka jest matką nauk. Komu zależy, aby matematykę obrzydzić?