
Rada Miasta Jarosławia zmniejszyła z 50 do 25 metrów minimalną odległość, jaka musi być zachowana pomiędzy miejscami sprzedaży alkoholu a miejscami takimi jak szkoły, kościoły szpitale.
Do tej pory odległość od tzw. miejsc chronionych (szkoły, placówki oświatowe, kościoły kaplice, szpitale) wynosiła 50 m. Po zmianie jest to 25. – Jestem zdziwiony, a nawet zszokowany tym projektem uchwały podpisanym przez burmistrza Jarosławia pana Waldemara Palucha – mówił radny Mariusz Walter (PiS) podczas dyskusji. – Czy tak ma wyglądać zmienianie Jarosławia? Zbliżanie punktów sprzedaży alkoholu do miejsc chronionych? Jeszcze nie tak dawno była piękna Droga Krzyżowa. Nie będę wymieniał już kto przewodniczył, kto czytał – mówił Walter. – Te dwie rzeczy nie mają nic wspólnego – ripostował przewodniczący Szczepan Łąka. Burmistrz Waldemar Paluch tłumaczył, że projekt powstał na wniosek Komisji Infrastruktury Społecznej Rady Miasta Jarosławia, a pod projektem musi widnieć nazwisko jednego z burmistrzów.
Mieszkańcy nadal są bezsilni
Inne odniesienie przywołał Janusz Szkodny (PiS), który wspomniał o konsekwencjach studenckiej rewolucji w Paryżu w 1968 roku. – Jej założenia do dzisiaj pokutują w Europie. Ona pokazała, że można bez ograniczeń oddzielić wolność od odpowiedzialności, nagradzanie od pracy – mówił Janusz Szkodny, dodając, że obawy nie są więc gołosłowne. – Zawsze w dysputach na temat przeciwdziałania alkoholizmowi, byłem za ograniczeniami. Wynikało to z jednej istotnej rzeczy. Otwieranie nowych lokali nie niesie nigdy w naszym prawie obowiązku sprawowania nadzoru nad otoczeniem danego lokalu, czy to jest detal, czy to jest restauracja – mówił. Przypomniał, że uczulał służby, by miejsca na szlakach osób wracających nocą z pracy na dworzec, były objęte nadzorem. – O tym trzeba mówić, bo pod tym względem nic się nie zmieniło. Nadal są sklepy detaliczne z alkoholem, wokół których jest on spożywany. To jest dla mieszkańców bardzo uciążliwe i oni są bezsilni. Mówię to z całą odpowiedzialnością – podkreślił J. Szkodny.
Odmówić nietrzeźwym to duża odwaga
Marcin Nazarewicz zwrócił uwagę, że w Polsce są ustawowe przepisy, które zabraniają sprzedaży alkoholu młodzieży i osobom nietrzeźwym i to powinno być w pierwszej kolejności przestrzegane. – Przeważnie w sklepach detalicznych pracują kobiety. Proszę porozmawiać, jak można o godzinie 21, o godzinie 22 nie sprzedać alkoholu osobie nietrzeźwej. Jak to wygląda, kiedy trzeba sklep zamknąć, przejść na dworzec i udać się do domu. Jak wygląda taka sytuacja, gdy kobieta odmówi grupie pięcioosobowej. Duża odwaga – ad vocem powiedział Janusz Szkodny.
Nikt nie grandzi w restauracjach
Radny Jarosław Litwiak (Wspólnie Zmieniajmy Jarosław) udowadniał, że ktoś, kto będzie chciał się napić alkoholu, większa odległość nie będzie miała znaczenia. – Dużo podróżuję i po Polsce, i po Europie. Bywam w Niemczech i tam nie ma ograniczeń. Jest kościół, zaraz obok jest restauracja, ale tam jest kultura. Myślę, że u nas też się to zmienia i idzie w dobrym kierunku. Nie widziałem, żeby ktoś w Jarosławiu grandził w restauracji, myślę, że 25 metrów w tę, czy w tę nie robi różnicy – przekonywał.
Piotr Kozak (PiS) pytał, czemu akurat 25 metrów, a także, jak odległości od miejsc chronionych kształtują się w innych miastach. Jak podał mu dyrektor Wydziału Spraw Społecznych i Obronnych UM Lesław Strohbach, np. w Krośnie jest to 25 m, w Rakszawie – 20, w Dębowcu i Tarnowcu – 25 m, w Krzywczy – 20 m. Jednak M. Walter próbował zbić ten argument, twierdząc, że są i takie miasta, w których ta odległość wynosi 300 lub 400 m. Radny Antoni Lotycz (PiS) zauważył, że bardzo trudno jest cofnąć koncesję komuś, kto złamał przepisy. – Wiele razy przy kontrolach mieliśmy naprawdę problem – mówił. – To jest trudny problem. My tu łatwo podniesiemy rękę, że ustalamy. Tylko wszystko potem jest poza kontrolą. Wiemy, że młodzież kupuje papierosy, kupuje alkohol – mówił radny Lotycz. Dodał, że osoba sprzedająca w sklepie nie może reagować na zewnątrz, jest to zadanie straży miejskiej i policji, które mają braki kadrowe.
Punktów więcej, a problem nie narasta
Wiceprzewodniczący rady Wiesław Strzępek powiedział, że nie zawsze ograniczenia dają zamierzony efekt. Przypomniał, że prawie wszystkie rady dzielnic pozytywnie zaopiniowały pomysł zmniejszenia odległości. Radny Sebastian Kogut przekonywał, że skuteczniejsze od odległości punktu z alkoholem jest promowanie życia w trzeźwości i tłumaczenie, czym grozi alkohol. – Jeżeli mówimy o kupnie alkoholu przez nieletnich to czas najwyższy, aby rodzice się zastanowili, na co dają pociechom pieniądze - mówił. Przewodniczący Szczepan Łąka stwierdził natomiast, że przez lata, choć powstają nowe punkty, problem z zachowaniem się ludzi po spożyciu alkoholu, nie zmienił się. – To jest problem trudny i delikatny, powinniśmy rozmawiać, ale ani jedna, ani druga strona w pełni racji nie ma – powiedział.
Edukacja nie zastąpi przepisów
Doszło jeszcze do wymiany zdań pomiędzy Wandą Czerwiec (PiS) a Sebastianem Kogutem na temat jego wypowiedzi o edukacji. Radna przekonywała kolegę z drugiej strony stołu, że sama edukacja bez przepisów nie załatwi sprawy. – To tak, jakby pan edukował kierowców, że mają jeździć bezpiecznie, a nie byłoby kodeksu drogowego. Najpierw prawo, proszę pana. My jesteśmy tutaj po to, żeby to prawo stanowić – stwierdziła.
Co ciekawe, sama Komisja Infrastruktury Społecznej RM wniosła projekt poprawki różnicującej odległości. Chciała, by było to 25 m w przypadku obiektów gastronomicznych i 50 m w przypadku sprzedaży detalicznej. Większość radnych była jednak przeciw takiemu różnicowaniu i przegłosowała, że alkohol będzie mógł być sprzedawany i podawany w odległości 25 m od obiektów chronionych. Niezależnie od tego, czy to sklep, pub, czy restauracja.
hl
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie