Reklama

Jarosławski "ekonomik": spotykają się od dwunastu lat

07/06/2017 08:11

Uczniowie klas „a” i „b”, którzy zdawali maturę w 1968 r. w Technikum Ekonomicznym od 12 lat spotykają się co roku, by wspólnie powspominać młodzieńcze lata.

Pierwsze spotkania odbyły się na 10-lecie matury, kolejne z okazji następnych jubileuszy. Były też jubileusze szkolne. To zainspirowało kolegów i koleżanki z dawnych lat, by spotykać się co roku: – Zarówno nas, jak i nauczycieli jest coraz mniej. Dziś z 24 absolwentów naszej klasy nie żyje już ośmiu, z drugiej klasy „b” nie żyją trzy osoby. Z naszych profesorów pozostali z nami jeszcze nasz wychowawca Franciszek Grabowski i gen. Stanisław Chmura, który uczył nas przysposobienia obronnego – mówi Ryszard Kieferling.

– Część z nas mieszka za granicą: w USA, we Francji, część poza Jarosławiem, ja mieszkam w Rzeszowie, ktoś w Krakowie. Zjeżdżamy jednak w tym dniu, by spotkać się wspólnie chociaż wtym dniu, powspominać, przenieść się w tamte lata – mówi Józef Wierzbieniec zwany „Murzynkiem”. – Za rok będziemy obchodzić 50-lecie naszej matury.

Wychowawca, nauczyciel języka rosyjskiego Franciszek Grabowski towarzyszy swoim uczniom na każdym spotkaniu. Zapowiada, że będzie z nimi do końca. – Kiedyś w ekonomicznym była przewaga dziewcząt. Ale w każdej klasie było po pięciu, czy sześciu chłopców. Mnie się udało mieć takich, którzy mają inicjatywę i dobre chęci, żeby zorganizować koleżanki i kolegów do tego rodzaju spotkań. Udało się zrobić spotkanie klasy, której byłem opiekunem, a później, ponieważ zmarła opiekunka klasy równoległej, wyszli z projektem połączenia obu klas. Zażartowałem, że adoptuję tę klasę jako swoje dzieci. W ten sposób klasy się łączą i takie spotkania się odbywają. Na pewno nie wszyscy przychodzą, nie każdy ma czas, czy możliwości. Kilku odeszło już na zawsze. Doszli jednak do wniosku, że takie spotkania mają sens – przywołują wspomnienia, każdy tęskni za młodością, za tym, co było, a oprócz tego mówią, że dopóki zdrowie pozwala, są chęci, to dlaczego się nie spotkać? Więzi się nadal utrzymują, do dziś. Uważam, że to bardzo dobrze, a jest to ewenement, że te spotkania się co roku odbywają. To już trzynaste takie spotkanie, a ja do tej pory nie opuściłem ani jednego. Mieliśmy dobry kontakt, kiedy chodzili do szkoły, mamy teraz. Za nami dużo ciekawych przeżyć z czasów ich lat szkolnych. Byli tacy, którzy omal nie zostali ze szkoły wyrzuceni. Dzisiaj mówią, że to ja ich uratowałem. Być może, nie będę podkreślać swojej roli. Moją rolą wychowawcy było bronienie ich. Dwa dni temu, 1 czerwca też byłem na spotkaniu z klasą, która obchodziła 50-lecie matury. Z nią związana jest ciekawa historia. Byłem ich wychowawcą tylko przez rok, kiedy byli w ostatniej klasie. Pogniewali się ze swoim poprzednim wychowawcą i jak to młodzież wtedy mówiła, „poszło na noże”. Dyrektor nie bardzo miał co zrobić, a ponieważ ja akurat w poprzednim roku szkolnym skończyłem wychowawstwo w klasie maturalnej, to od września przejąłem wychowawstwo w tej klasie. Moje pierwsze do nich wejście też było ciekawe. Zza zamkniętych drzwi słyszałem pomruk. Jeden z wychowanków czytał listę tych, którzy byli zapisani do klasy pierwszej i tych, którzy dotarli do klasy piątej, a odpadło ich kilkanaście. Przy każdym z tych, którzy w klasie już nie byli, mówili: „poległ na polu chwały” i stąd był ten pomruk. Było to jak apel poległych. Wszedłem i powiedziałem, „żebym tylko ja nie musiał być zaliczany do tego apelu”, a oni złożyli mi uroczyste przyrzeczenie, że nie będę mieć z nimi kłopotów wychowawczych. To była bardzo dobra klasa – opowiada F. Grabowski.

EKZ

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do