
Rozmowa z Pawłem Popczyńskim, pochodzącym z Jarosławia absolwentem Wydziału Nawigacyjnego Akademii Morskiej w Szczecinie, obecnie pływającym na chemikaliowcach, statkach przewożących płynne ładunki chemiczne jako drugi oficer o świętach na morzu
Swoją praktykę żeglarską rozpocząłeś w 2010 roku, jeszcze jako student Akademii Morskiej w Szczecinie. Z biegiem czasu pływałeś na coraz większych statkach w ramach coraz dłuższych rejsów. Czy zdażyło ci się spędzić święta na morzu?
– W czasie swojej morskiej kariery trzy razy spędzałem święta na morzu, z czego raz Wielkanocne i dwa razy Bożego Narodzenia. To jak spędza się święta na statku, zależy od wielu czynników, między innymi od tego jakiej narodowości i jakiego wyznania jest załoga, czy statek jest w morzu czy w porcie, czy jesteśmy w tropikach czy w bardziej europejskich szerokościach geograficznych. Ale przede wszystkim zależy od tego, jaką wizję na święta ma kapitan. Nie zapominajmy, że to on jest, mówiąc w cudzysłowie, drugim po Bogu i to on ma decydujący głos w tej sprawie.
Jak to się w ogóle stało, że trafiłeś z Jarosławia na morze?
– Myśl o pływaniu pojawiła się, kiedy razem z klasą z jarosławskiego „Kopernika” pojechaliśmy do Rzeszowa na Targi Uczelni Wyższych w 2009 roku. Wtedy Akademia Morska w Szczecinie miała tam swoje stoisko. Porozmawiałem ze studentami, dowiedziałem się, na czym polegają studia, z czym się wiążą i jakie są perspektywy uzyskania pracy po ich ukończeniu. No i zawsze chciałem nosić mundur (śmiech).
Powróćmy do świąt na statku. Ma się wtedy wolne?
– Ogólnie Konwencja MLC, czyli taki nasz swoisty kodeks pracy, mówi, że jeżeli Boże Narodzenie jest w Polsce dniem wolnym od pracy to teoretycznie my też powinniśmy mieć wolne. Jednak teoria z praktyką czasami się rozmijają. Wystarczy, że wystąpi jakaś awaria i możemy zapomnieć o jakimkolwiek świętowaniu. Tak miałem podczas Wielkanocy na statku, kiedy awaria przerwała nam śniadanie i każdy musiał szybko z koszuli i pagonów przebrać się w odzież roboczą i wrócić do swoich obowiązków. Teraz pływam w polskiej firmie, więc święta statkowe są zazwyczaj zbliżone do tych tradycyjnych, polskich.
Jak one wyglądają?
– Jeżeli sytuacja na to pozwala to staramy się przygotować kolację wigilijną. Zazwyczaj jest ona jednak nietypowa, ponieważ prowiant mamy przeważnie zagraniczny, więc ciężko uświadczyć karpia. Jednak w ramach możliwości staramy się, by tradycji stało się zadość. Kiedyś mieliśmy nawet opłatek i sianko pod obrusem przywiezione przez któregoś załoganta. Brakowało tylko szopki pod choinką, no i prezentów.
Co jedliście?
– Wszystko zależy od wyobraźni i możliwości kucharza. Raz spędzałem święta, gdzie na stole pojawiły się tradycyjne ciasta, sałatki i pierogi. Innym razem, gdy kucharz nie znał kuchni polskiej, mieliśmy krewetki, pieczonego barana i kupne ciasto. Rozbieżność bywa dość spora. Prawda jest taka, że jakkolwiek kucharz się nie postara, nigdy nie zadowoli każdego, dlatego jesteśmy wyrozumiali dla niego i nie stawiamy mu żadnych wymagań.
Rozumiem, że na statkach nie pływają sami katolicy. Jak się dogadujecie w święta?
– Załogi statku są mocno zróżnicowane. Nigdy jeszcze nie trafiłem tak, żeby pływać z samymi katolikami. Jednak święta były zawsze wyjątkowym czasem dla każdego. Dla mnie osobiście nie jest ważne, czy ktoś jest katolikiem, ateistą czy wyznawcą innej wiary, nie mnie to oceniać. Te osoby są moją statkową rodziną i każdy chce by ten świąteczny, w różny sposób dla każdego czas, spędzić w jak najbardziej zbliżonej do domowej atmosferze. Ubieramy choinki, stroimy jadalnie, w tle lecą kolędy i piosenki świąteczne. Każdy znajdzie dla siebie namiastkę domu.
Myślicie o nim dużo na statku?
– Święta z dala od rodziny zawsze są smutne. U nas jest o tyle trudniej, że zdarza się, że kiedy nie ma zasięgu telefonicznego przez kilka dni, nie jesteśmy nawet w stanie się do nich dodzwonić i złożyć im życzenia. Mi osobiście najbardziej brakuje na statku rodzinnej atmosfery przy stole, kolędowania, pasterki, otwierania prezentów. W tamtym roku, udało mi się dodzwonić do rodziców, kiedy wszyscy wraz z siostrami i ich rodzinami spożywali kolację wigilijną. Razem zaśpiewaliśmy kolędę, złożyliśmy sobie życzenia, to był piękny prezent. Niestety, po zakończonej rozmowie musiałem wrócić do swoich obowiązków i tak wyglądała Wigilia tamtego roku.
Gdzie spędzasz święta w tym roku?
– W tym roku, nareszcie, święta spędzam w Jarosławiu z rodzicami i całą rodziną. Będzie wielka choinka, dzieci biegające wokół stołu, dwanaście potraw, zjem nawet karpia, za którym nie przepadam! Będzie tradycyjne kolędowanie i dużo, dużo miłości! Już nie mogę się doczekać. Chcę wszystkim Czytelnikom złożyć serdeczne życzenia i prosić, by w tym roku przy stole wspomnieć osoby będące daleko od domów. Oczywiście szczególnie marynarzy. Wesołych Świąt!
Rozmawiał
Szczepan MAZIAREK
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie