Reklama

Tomasz Petry wspomina stan wojenny i pobyt w obozie odosobnienia w Uhercach

Podczas spacerów zbieraliśmy gałązki, które przykrywały róże. W ten sposób zrobiliśmy sobie choinki, które przystroiliśmy, czym się dało. Opłatki dostarczyły siostry zakonne. Podzieliliśmy się tymi opłatkami i jedliśmy barszcz, który był bardziej buraczaną lurą - wspomina Tomasz Petry z Jarosławia, który Wigilię w 1981 roku przeżył w obozie odosobnienia w Uhercach. Wraz z nim wielu innych internowanych przez komunistyczne władze, także z Jarosławia.

Rodzinne tradycje są bogate na tyle, że Tomasz Petry mógłby nimi obdzielić kilka innych rodzin. Dziadek - kpt. Stanisław Petry był jednym z organizatorów obrony Lwowa podczas walk polsko-ukraińskich w 1918 roku. Niedawno zresztą ukazała się nakładem Muzeum Narodowego Ziemi Przemyskiej książka jego autorstwa, która pokazuje nieznaną kartę obrony Lwowa. Z kolei brat Stanisława - Juliusz Petry był dyrektorem Polskiego Radia Lwów. To za jego kadencji narodziła się Wesoła Lwowska Fala ze słynnymi Szczepciem i Tońciem.

W roku 1980, gdy rodziła się Solidarność, Tomasz Petry był nauczycielem języka polskiego w Technikum Drogowo-Geodezyjnym w Jarosławiu, w którym dyrektorem był Marian Janusz. Zaangażowali się w ten ruch, a pan Tomasz stanął na czele lokalnych struktur Solidarności pracowników oświaty i wychowania. Był też działaczem Międzyzakładowego Komitetu Solidarności w Jarosławiu. Biuro Solidarności nauczycielskiej mieściło się w budynku przy ulicy Sienkiewicza, w tym samym, w którym był Związek Nauczycielstwa Polskiego. Każdego dnia przychodzili tam ludzie i dzielili się swoimi problemami, nie tylko związanymi z oświatą.

Zanim nastąpił mroczny czas stanu wojennego, oświatowej Solidarności w Jarosławiu udało się załatwić wiele spraw, m.in. przeniesienie szkoły specjalnej z klasztoru Dominikanów. Udało się też doprowadzić, w porozumieniu z ówczesnymi władzami, do uruchomienia dwóch przedszkoli - w parku i na os. Kombatantów. Tomasz Petry bardzo dobrze wspomina współpracę z ówczesnym inspektorem oświaty Romanem Fedanem.

 

W nocy prószył śnieg

Pod koniec 1981 roku czuć było napięcie. Komunistyczne władze prowokowały różne sytuacje. Jak wspomina Tomasz Petry, także w szeregach opozycjonistów zdarzali się prowokatorzy, którzy to napięcie podsycali. Coraz głośniej mówiło się, że coś może się wydarzyć. Petry dobrze pamięta tamtą noc.

13 grudnia miała się odbyć inauguracja Klubu Inteligencji Katolickiej przy, jeszcze wówczas drewnianym, kościele NMP Królowej Polski, w którym proboszczem był ks. Marian Rajchel. Spodziewano się wizyty biskupa Tadeusza Błaszkiewicza. W sobotę, do późnego wieczora trwały więc przygotowania, w których aktywnie uczestniczył i Tomasz Petry. - Po skończonej pracy szedłem piechotą do domu. Prószył śnieg. Widziałem na ulicach samochody, ale byłem zmęczony i kiedy doszedłem do domu, położyłem się spać. Rano żona mnie budzi: „Tomek, stan wojenny”. Zmroziło mnie - wspomina.

Zaczęła się pomoc rodzinom zatrzymanych, a potem trzeba było ukryć dokumenty. Wynoszone po ciemku, pod płaszczem, trafiły do domu księgowego z jednej ze szkół, który również działał w Solidarności. - Zebraliśmy się u ojców Reformatów. Byli tam też chłopcy z budowlanki, którzy od razu chcieli iść z granatami na władze. Te zapędy powstrzymał pan Zygmunt Wołoszyn - wspomina Tomasz Petry.

 

Kapitan jak wściekły wilk

Przyszli po niego 16 grudnia wieczorem. Pożegnał się z rodziną, chwycił różaniec, płaszcz i wsiadł do auta, które ruszyło w stronę Przemyśla. Jeden z mundurowych był bratem jakiegoś działacza Solidarności, szepnął mu tylko, że nie zatrzymano dotąd Kazimierza Ziobry (lidera Solidarności w Jarosławiu) ani sztandaru, że pojadą do Uherzec i by uważał na przesłuchującego go oficera. - Musiałem oddać sznurowadła i pasek. Ten kapitan chodził faktycznie koło mnie jak wściekły wilk. Kiedy odmówiłem podpisania czegokolwiek, kazał mnie zakuć w kajdanki - mówi Tomasz Petry. Trafił do celi w piwnicy, w której było już dwóch innych mężczyzn. - Smród, brud, pajęczyny. Dali mi materac. Co chwilę słychać było przekleństwa funkcjonariuszy. Zobaczyłem jakieś plamy, więc pomyślałem, że to krew. Ciarki mi przeszły po plecach - opowiada dziś pan Tomasz.

Po dwóch dniach trafili do obozu odosobnienia w Uhercach, który znajdował się w tamtejszym więzieniu. - Kiedy tam dotarliśmy, kapitan powiedział: „Przywiozłem nowy towar”. Miałem najgorsze skojarzenia - wspomina Tomasz Petry. W Uhercach byli ludzie m.in. z Lubaczowa, z Przemyśla i okolic, z Krosna, był Henryk Cząstka z Zarzecza. - W naszej celi był też Waldek Mikołowicz z Jarosławia. Pierwszego poranka spotkałem mojego dyrektora Mariana Janusza. Miał już kilkudniowy zarost. On mieszkał na górze, a ja na parterze. Nie wolno nam było rozmawiać, ale kiedy przechodził pod moim oknem, uchylałem je i zamieniliśmy kilka zdań.

Po pewnym czasie do obozu trafił też Adam Szostkiewicz, dziś znany publicysta. Organizował potem kursy języka angielskiego. Przyjechali też Ślązacy. - Oni mieli na Śląsku terror. Kiedy zobaczyli nasze warunki, stwierdzili: Wy tu macie przedszkole! - wspomina pan Tomasz. Wśród Ślązaków byli wykładowcy wyższych uczelni, więc szybko zorganizowano uniwersytet.

 

Strażnicy mieli łzy w oczach

Z kołchoźników cały czas szły komunikaty i powtarzano przemówienie generała Jaruzelskiego. W pokoju umywalka i ubikacja. - Pozbawiono nas intymności. Dopiero później wywalczyliśmy parawanik - mówi pan Tomasz. Ubrania na noc trzeba było układać w kostkę i kłaść przy ściance. Major nazywany Łóżeczko sprawdzał, czy łóżko jest pościelone starannie. Jedni strażnicy byli bardziej ludzcy, inni mniej. Osadzeni w Uhercach więźniowie, którzy stanowili obsługę, za różne rzeczy dostarczali internowanym potrzebne rzeczy, m.in. te, które służyły do gotowania wody w słoiku, przy pomocy kabli i żyletek lub brzeszczotów. Papierosy można było sobie kupić w kantynie.

Nadszedł czas Wigilii. - Podczas spacerów zbieraliśmy gałązki, które przykrywały róże. W ten sposób zrobiliśmy sobie choinki, które przystroiliśmy, czym się dało. Opłatki dostarczyły siostry zakonne. Załatwił to chyba Rysiu Buksa, bo on był specjalistą od takich rzeczy. Podzieliliśmy się tymi opłatkami i jedliśmy barszcz, który był raczej buraczaną lurą. Pamiętam jeden wielki męski płacz. Niektórzy ze strażników też mieli łzy w oczach i przełamali się z nami opłatkiem - wspomina dziś Tomasz Petry.

Z biegiem czasu zaczęto chodzić swobodnie i rozmawiać. Wywalczył to m.in. Stanisław Płatek. Rygor stopniowo słabł. Jeden większy protest został zorganizowany, gdy przez obóz przemknęła wieść, że mogą ich gdzieś wywieźć. - Zabarykadowaliśmy korytarz. Poszły tam łóżka, stoły, taborety. Kiedy dotarła do nas informacja od komendanta, że nigdzie nas nie będą wywozić, protest się zakończył - opowiada ówczesny internowany. Wspomina też, że mieli swoją gazetkę ścienną, zbierali się na Apelu Jasnogórskim, śpiewali pieśni solidarnościowe.

 

Łyżeczka w cukrze, listy w lekcjonarzu

Przyjechała żona z paczką cukru. Widzenia odbywały się pod okiem strażnika. - Otwieram w celi ten cukier, a w środku łyżeczka, którą schował tam mój syn pierwszoklasista. To była jego pierwsza akcja antykomunistyczna. Bardzo mnie to wzruszyło - podkreśla Tomasz Petry. Pewnego razu odwiedziła go też malutka córka. W drodze powrotnej śpiewała zasłyszane w Uhercach piosenki i chwaliła się, że tatuś jest w więzieniu. A ludzie w autobusie częstowali ją cukierkami.

Paczki dostarczali i obcy ludzie. A przecież żywność była wtedy na kartki, więc każdy taki gest wzruszał internowanych. Zaczęła się też „produkcja” pieczątek i chust z podpisami, które trafiły na zewnątrz, m.in. dzięki duchownym. Płachty dostarczali więźniowie. Jedną z takich chust otrzymał biskup Ignacy Tokarczuk.

Pierwszą Mszę św. w obozie odprawił biskup Błaszkiewicz. Odwiedził internowanych w celach, wtedy udało się przemycić pewne rzeczy. Przyjechał też biskup z Lubaczowa. - Podczas Mszy św. byłem lektorem. Ustaliliśmy, że do lekcjonarza powkładam listy. Biskup podczas homilii zaczął przeglądać ten lekcjonarz, a my baliśmy się, że te kartki wypadną. Strażnik stał przy drzwiach i mogła się zrobić awantura. Ks. Stanisław Czenczek aż podniósł się z krzesła, bo wiedział, że są tam ukryte listy. Na szczęście nikt się nie zorientował - uśmiecha się dziś pan Tomasz.

 

Doskwierała tęsknota za rodziną

Wieczorem trudno było zasnąć. Doskwierała tęsknota za rodziną. Pewnej nocy Tomasz Petry wsłuchiwał się w jadący w oddali pociąg, który był dla niego symbolem wolności. Wtedy zobaczył, że kolega - z zawodu kolejarz - też nie śpi. Palił papierosa. Petry zapytał go o coś. - A on mi mówi: Gdybyś się do mnie nie odezwał, wpakowałbym sobie nóż w brzuch. Takie były nastroje - wspomina jarosławianin. Dlatego nie dziwi się tym, którzy szli na współpracę, aby wyjść na wolność. Nie ocenia.

Po tym, jak trójka Ślązaków znalazła się w stanie skrajnego wyczerpania psychicznego, zrodził się strajk. Znów barykady i palenie ognisk. Doszło do tego, że wojsko otoczyło protestujących, a na wieżyczce pojawił się karabin maszynowy. - Żołnierze myśleli początkowo, że mają do czynienia z przestępcami. Ale potem już rozmawiali z nami, a kiedy mówili do nich zomowcy, odwracali się. Wiedzieliśmy, że są po naszej stronie - opowiada Tomasz Petry.

Po tym zdarzeniu zarządzono ewakuację. Część osób trafiła do Załęża, część - w tym bohater artykułu - do Nowego Łupkowa. Tam komendant ich przywitał słowami, że stąd się wychodzi na wolność. Doszło też do spotkania z kolegą szkolnym, porucznikiem służby więziennej, z którym razem chodzili do jarosławskiego plastyka. Zaprosił na kawę i pogawędkę. Uprzedził też o zbliżającym się kipiszu.

 

Trzynaście goździków

Na wolność wyszedł 30 kwietnia 1982 roku. Wraz z Andrzejem Wyczawskim i Jerzym Czekalskim dojechali pociągiem do Rzeszowa, a potem do Jarosławia. - Córka grała w gumę przed domem. Kiedy mnie zobaczyła, rzuciła mi się na szyję…

A potem młodzież przywitała go w szkole trzynastoma goździkami. W tej grupie był Andrzej Mazurkiewicz i Janusz Dąbrowski. Jeden potem został posłem i senatorem, a drugi burmistrzem miasta.

A sam Tomasz Petry nie zaprzestał działalności podziemnej. Był potem jeszcze przesłuchiwany i zatrzymywany. Już w wolnej Polsce został pierwszym przewodniczącym Rady Powiatu Jarosławskiego. Od 2006 roku jest na emeryturze i oddaje się wielkiej pasji, którą jest pszczelarstwo. O pszczołach może mówić godzinami.

Hubert LEWKOWICZ

Fot. HL

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Krys - niezalogowany 2023-12-28 20:11:03

    Bardzo szlachetny z Pana Człowiek, wrażliwy i łagodny.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    kapitan Żbik 2023-12-28 21:47:23

    Donald Tusk próbuje powtórzyć "sukces"generała Jaruzelskiego.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Paulina - niezalogowany 2023-12-28 22:48:10

    Czy policja coś zrobi z najduchami rzucającymi petardy pod nogi przechodniów w okolicy galerii od strony ul. Sikorskiego ??

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Generał - niezalogowany 2023-12-31 17:47:47

    Dzisiaj rzucili mi pod auto na Pruchnickiej,a psiarnia śpi

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Osralix. - niezalogowany 2023-12-29 01:45:09

    Gwoli sprostowania w Polsce nie było komunizmu.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Ruski trol - niezalogowany 2023-12-29 02:25:12

    Macie internet na ul.Kosciuszki?

    • Zgłoś wpis
  • Prawda was wyzwoli - niezalogowany 2023-12-29 09:56:20

    Masz rację. Niedouczenie styropianowców powodowało, że nie odróżniali socjalizmu od komunizmu. Coś jak konia od koniaku.

    • Zgłoś wpis
  • :) - niezalogowany 2023-12-29 11:02:52

    KOmuna w Polsce była , jest i ma się dobrze.

    • Zgłoś wpis
  • Marcello Bacciarelli - niezalogowany 2023-12-29 12:34:24

    W Polsce nie było komunizmu.A świstak siedzi i zawija w sreberka czekolady.

    • Zgłoś wpis
  • Ja - niezalogowany 2023-12-30 11:35:16

    Fakt w gimnazjum o tym nie było, więc "gimby tego nie znajom". Kity wciskane przez styropianowców łykają jak pelikany ...

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Pol - niezalogowany 2023-12-29 11:01:23

    Gratuluję ....głupoty ;)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    kapitan Żbik 2023-12-29 19:01:05

    Osralixie!Zapomniałeś jeszcze powtórzyć,za pułkownikiem Adamem Mazgułą,że stan wojenny był wydarzeniem kulturalnym.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Wojtek - niezalogowany 2023-12-29 19:59:31

    Jaka szkoda,że nie ma już tamtej Solidarności i takich ludzi w polityce jak Pan Tomasz.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Madame Margi 2023-12-29 21:01:49

    Obecne czasy mogą sprawić,że będzie zapotrzebowanie na takich ludzi,jak Pan Tomasz.

    • Zgłoś wpis
  • Pelikan - niezalogowany 2023-12-30 11:38:23

    Albo jak "Bolek", skaczący przez płot i obalający mur berliński. Nadal czekam na te 100 milionów , a w totolotka jakoś nie mam szczęścia.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    POLAK - niezalogowany 2023-12-30 09:54:00

    Po co to "chwalenie" ??? Każdy w życiu coś osiąga!!!!!! Czyżby jakaś "reklama"??? Acha za chwilę wybory samorządowe..!!!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    olo - niezalogowany 2023-12-30 10:02:39

    W Polsce był socjalizm i człowiek mógł przynajmniej pójść gdzieś aby się poskarżyć i go wysłuchano a teraz przez kolesiostwo wszelkiej maści opcji szarego człowieka traktują jak opętanego, bez braku znajomości jest niczym i nikim. Czy o taką Polskę ludzie w tamtych latach walczyli i narażali życie ???

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Wojtek - niezalogowany 2023-12-30 13:13:24

    Tak samo się oskarżyć, jak i dostać pała. Człowieku, czy Ty wiesz o czym mówisz???

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    J 23 - niezalogowany 2023-12-30 15:27:16

    Szarego człowieka wysłuchali i spałowali Tak było! A SB lubiała słuchać szarego człowieka i później szczuć jadego na drugiego

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Sidonia von Bork 2024-01-01 17:54:52

    Czyżbyśmy mieli powtórkę z historii?Zamiast Jaruzelskiego Tusk.Ktoś kiedyś powiedział - historia kołem się toczy.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do