Reklama

Sport to było całe życie ojca – mówi Witold Haspel. Patron stadionu we wspomnieniach syna

Dyplomy, medale, programy międzynarodowych zawodów. W domu Witolda Haspla jest sporo pamiątek po ojcu, który został patronem przebudowanego i oddanego do użytku w ubiegły piątek, stadionu miejskiego. To na tym stadionie Mieczysław Haspel, najwybitniejszy sportowiec w dziejach miasta, pobił w 1935 roku rekord Polski.

– Zarówno moja siostra, jak i ja w szkole skakaliśmy wzwyż. I to jest jedyna konkurencja lekkoatletyczna, w której pobiłem ojca. Ale to dlatego, że przed wojną były inne przepisy. Za jego czasów sędzia patrzył, czy nad poprzeczką pierwsza jest noga. Ja w liceum skakałem już stylem przerzutowym, a potem nauczyłem się flopem – opowiada Witold Haspel, syn Mieczysława Haspla, od ubiegłego piątku patrona zmodernizowanego stadionu miejskiego w Jarosławiu. Jak mówi pan Witold, w pozostałych konkurencjach lekkoatletycznych wyniki jego ojca były tak wyśrubowane, że ciężko się było do nich zbliżyć. – Jak na tamte czasy wyniki ojca były rewelacyjne – podkreśla.

Na ścianie rodzinnego domu, w którym rozmawiamy z synem sportowca – Witoldem, wiszą zdjęcia. Wśród nich to, na którym widać Mieczysława Haspla z orzełkiem na piersi. W domu jest też wiele pamiątek po najwybitniejszym sportowcu w dziejach Jarosławia. Świadectwo ukończenia  jarosławskiego gimnazjum, dyplom lekarza weterynarii, programy mistrzostw i międzypaństwowych meczów lekkoatletycznych. Wiele, wiele zdjęć z różnych okresów, statuetka za pierwsze miejsce w pięcioboju w Przemyślu, liczne medale. – Niektóre, jak widać, trochę przeze mnie zniszczone, bo jako dziecko bawiłem się nimi – uśmiecha się pan Witold 
 
Zawsze czuł się jarosławianinem

Mieczysław Haspel był związany z Jarosławiem przez całe życie. Nawet wówczas, gdy mieszkał chwilowo gdzieś indziej. – Zawsze podkreślał, że jest jarosławianinem. Gdy w 1936 roku przytrafiła mu się kontuzja ścięgna Achillesa, co sprawiło, że nie pojechał na igrzyska olimpijskie, leczył go profesor Adam Gruca – opowiada syn lekkoatlety, rekordzisty Polski. Adam Gruca także był związany z naszym regionem,  rozmowy dotyczyły więc m.in. Jarosławia. 

Mieczysław Haspel  urodził się  w Jarosławiu w 1911 roku, tu ukończył gimnazjum i tu rozpoczął karierę sportową. Sporo było wtedy utalentowanej młodzieży, a gdy w 1930 roku powstała tu placówka Lwowskiego Akademickiego Związku Sportowego, Mieczysław Haspel został zawodnikiem tego klubu. Po maturze trafił do Szkoły Podchorążych we Włodzimierzu Wołyńskim. Tam miał styczność z końmi i prawdopodobnie to zaważyło na wyborze kierunku studiów – weterynarii. – Ojciec lubił duże zwierzęta  – wspomina syn. 
W czasie studiów trenował. Rozpoczął się okres jego największych sukcesów. W roku 1935 wywalczył w Białymstoku swoje pierwsze mistrzostwo Polski na 110 m przez płotki, a potem pobił rekord kraju z rezultatem 15,4 s. Rekord ten ustanowił na stadionie w Jarosławiu! 
Bieg Mieczysława Haspla po rekord Polski odbywał się w tym miejscu, w którym kilka dni temu otwarto zmodernizowany stadion jego imienia. – To dla nas ogromny zaszczyt. Ojciec spędził w Jarosławiu całe życie poza krótkimi epizodami. Tutaj jest pochowany w rodzinnym grobowcu w linii prostej sto metrów od domu – podkreśla Witold Haspel. Jest najmłodszym dzieckiem Mieczysława, wcześniej urodziły się jego siostry Anna i Jadwiga. 

Jak wspomina syn, Mieczysław Haspel po zakończeniu kariery był zapalonym kibicem. – Sport to była jego pasja, to było jego życie. Musieliśmy chodzić z ojcem na mecze. Nie tylko na mecze pierwszego zespołu JKS-u, ale i na juniorów. A kiedy nie grał JKS, to blisko był Pawłosiów – uśmiecha się pan Witold. Zresztą po wojnie jego ojciec sam grał w JKS-ie i Karpatach Krosno. 

Szybki bieg ratował mu życie 

Jak już wspomnieliśmy, w roku 1936 Mieczysław Haspel otarł się o igrzyska olimpijskie. Z powodu kontuzji nie uzyskał kwalifikacji. Czy żałował, że nie pojechał? – Nie. Wiedział, że jego rezultaty były o pół sekundy gorsze od czołówki – mówi syn  sportowca. Rok później Mieczysław Haspel zdobył drugi raz tytuł mistrza Polski na 110 m ppł. oraz na 50 m w hali. W 1938 roku został wicemistrzem Polski. Po wybuchu wojny trafił do 24. Pułku Artylerii, z którym dotarł aż do Zaleszczyk. Nie chciał jednak iść do Rumunii, więc przez miesiąc wracał do Jarosławia. – Tylko nocą. Jak wspominał, przeżył dzięki temu, że szybko biegał – opowiada syn sportowca. Trzeci tytuł mistrzowski na 110 m ppł Mieczysław Haspel wywalczył już po wojnie, w 1946 roku. Wtedy też został brązowym medalistą na 400 m ppł. Choć absolutorium uzyskał jeszcze przed wojną, to dyplom odebrał w Lublinie, już po wojnie, w 1950 roku. I od tamtej pory poświęcił się pracy zawodowej. Najpierw w Kępnie, potem we Frysztaku, a  od 1954 roku w Jarosławiu. 

Syn sportowca podkreśla, iż fakt, że stadion został nazwany imieniem ojca, to zasługa Wacława Nowaka, który zabiegał o to. – Ojciec ostatnie sukcesy odnosił w 1946 roku i właściwie mógł już zostać zapomniany. Nikt z nas nie liczył, że stadion będzie nazwany jego imieniem. Stało się inaczej. To dla nas wielka radość  – mówi Witold Haspel. 


Hubert LEWKOWICZ

FOT. Hubert Lewkowicz 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do