Reklama

Miejsce pracy

11/10/2016 09:34

Rozmowa z Przemysławem Branasem, pochodzącym z Jarosławia artystą-performerem o jego pracach, związkach z rodzinnym miastem i inspiracjach, które stąd czerpie.

Ukończyłeś studia na Wydziale Intermediów Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Swoje prace wystawiasz w galeriach w Polsce i na świecie. Ale jak mówisz, pracujesz głównie w Jarosławiu.

– Tak, po skończeniu magisterki wróciłem do Jarosławia. Przez to, że dużo podróżuję, to miejsce jest taką moją bazą wypadową. Zrzucam jedne rzeczy, przywożę drugie, zabieram kolejne. Staram się być w Jarosławiu najdłużej jak to jest możliwe. W praktyce wychodzi tak, że jestem tu około czterech miesięcy w ciągu roku. Jest to jedyne właściwie moje miejsce wypadowe, w którym mam książki, swoje rzeczy i przedmioty do pracy. Dla mnie dużo bardziej inspirująca jest praca w Jarosławiu, czerpanie inspiracji stąd. Dlaczego? Dlatego, że tutaj wszystko sobie można rzetelnie w głowie ułożyć i bardzo spokojnie pracować.

Reklama

 

Jaki rodzaj sztuki uprawiasz?

– Łatkę, jaką mi się przypisuje to jest artysta-performer. Zajmuję się performancem, czyli takim rodzajem żywej sztuki, która polega na wspólnym byciu z publicznością. Na przygotowywaniu pracy przy publiczności albo wraz z publicznością. Te prace często mają charakter efemeryczny, ulotny. Interesuje mnie też miraż pomiędzy tym co opisałem a tworzeniem obiektów. Obiekty, które robię, rzeźby, fizyczne prace czy fotografie, są wynikiem działań związanych właśnie z performancem.

Reklama

 

Które mają miejsce w Jarosławiu?

– Tak, na przykład „Hiena”, którą do końca października można oglądać w Galerii Labirynt w Lublinie na mocno politycznej wystawie Communis-renegocjacje wspólnoty. To jest praca, która powstała w Jarosławiu i jest ściśle związana z tym miastem. Nazywam tę pracę dokumentacją performance’u, który trwał 10 miesięcy niemal dzień w dzień. Jest to rezultat mojego chodzenia na cmentarz, zbierania ze śmietników wypalonych zniczy z woskiem i stearyną, następnie przetapiania tego w domu i wlewania przetopionego wosku w taką bryłę, konstrukcję drewnianą na wzór trumny z XIX wieku. Pomimo tego, że w tej pracy nigdzie nie ma wizualnej reprezentacji Jarosławia to to, co mnie interesuje w tym mieście najbardziej to jest coś czego ja nie muszę do końca pokazywać w swoich pracach wizualnie.

Reklama

 

Brałeś też udział w tegorocznym projekcie „Sprawna ręka”, którego jednym z celów było przypomnienie znanego na świecie artysty pochodzącego z Jarosławia, o którym kompletnie zapomniano.

– „Sprawna Ręka” jest interesującym projektem w kilku aspektach. Między innymi w takim, że Mosche Kupferman, bo o niego chodzi, to jest jednak uznany artysta na świecie a nieznany totalnie w Jarosławiu. Takich przykładów jest pewnie więcej i w historii tego miasta i z resztą wszystkich innych małych miast. W takich miastach jak Jarosław nie ma tak dużych instytucji kultury, które mogłyby się dogrzebywać do postaci, które w nich żyły i były dla nich znaczące. I nagle okazuje się, że musi to zrobić ktoś z zewnątrz. Tak się często dzieje. I tu przykładem jest Marek Chlanda, artysta, który znał się z Moschem Kupfermanem i Ewa Łączyńska-Widz, dyrektorka BWA w Tarnowie. Moja rola w projekcie sprowadziła się do tego, że przeprowadziłem warsztaty z młodzieżą w Zespole Szkół Plastycznych, z którą z resztą w przyszłości coś bym jeszcze chciał zrobić.

Reklama

Dobrze by było, gdyby na przykład w takim liceum też mówiono o takim artyście. Często się mówi o bohaterach czy artystach, którzy już nie żyją a którzy są tacy bardzo jasno określeni, że to byli Polacy. On niestety miał ten problem, że był żydem i musiał po prostu stąd uciec. Jego historia została zapomniana przez to, że był żydem, nie przez nic innego. Wskrzeszenie jego pamięci, a przede wszystkim pamięci o nim jako artysty jarosławianina jest bardzo istotne.

 

W ramach przywracania pamięci o Mosche Kupfermanie na kamienicy, w której mieszkał zainstalowano tablicę pamiątkową projektu artystki, absolwentki liceum plastycznego Kai Gliwy. Gdy była odsłaniana pod koniec sierpnia nie było cię w Jarosławiu. Dlaczego?

Reklama

– Byłem wtedy na granicy turecko-syryjskiej. Realizowałem projekt, który do 9 października w ramach Pekao Project Room, inicjatywy dla młodych artystów, był pokazywany w Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski w Warszawie. Kuratorem mojej wystawy jest Wojciech Szymański. Dotyczy życia generała Bema, polskiego bohatera, ale też bohatera Turcji i Węgier, o skomplikowanej historii. Pod koniec życia Bem przeszedł na islam. Zmarł w Aleppo na malarię. W 1929 roku jego ciało zostało ekshumowane z cmentarza w Aleppo i następnie pociągiem przewiezione do Tarnowa, do specjalnie dla niego przygotowanego mauzoleum projektu Adolfa Szyszko-Bohusza, gdzie został pochowany, ale nie ułożony w ziemi. Idea projektu polegała na powtórzeniu tej trasy tylko w odwrotnym kierunku. Ja ruszyłem pociągiem z Tarnowa i zamierzałem dojechać do Aleppo. Niestety nie udało mi się, ponieważ w tamtych dniach została tam odpalona bomba. Chciałem dojechać do cmentarza, na którym Bem był pochowany i ekshumowany. Dla mnie symbolicznie tym cmentarzem już jest cała Syria i tamten rejon.

 

Reklama

Rozmawiał

Szczepan MAZIAREK

 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do