
Wyjechali tylko na zakupy, na godzinę, może półtorej. Kiedy wracali, zobaczyli jadącą straż na sygnale. I po chwili wiedzieli już, że to do nich jechały te samochody.
Kiedy straż skręciła w drogę prowadzącą do ich domu, coś ich tknęło. A potem zobaczyli przerażający widok.
– To była jedna wielka tafla ognia. Nie mogłam w to uwierzyć – mówi Sabina Wota-Pajda.
Ona pochodzi z Pełkiń, mąż z gminy Zarzecze, z Cieszacina. W drewnianym domu w Muninie zamieszkali dopiero 10 listopada. Pan Adam mieszkał tu w dodatku tydzień krócej od żony, bo przez ten czas, jako wojskowy, służył na granicy.
Dom w Muninie to ich wymarzony, drewniany dom. Nie chcieli się budować, ale kupić gotowy. Tak się też stało. Wybrali taki, jaki chcieli. Wszędzie stąd blisko. Zdążyli już przewieźć wszystkie swoje rzeczy do nowego miejsca. Tej feralnej nocy spłonęło wszystko, ubrania, sprzęt, meble.
– Ale najgorsze jest to, że w środku został mały piesek. Mieliśmy siedmiotygodniowego szczeniaka i on tam też, niestety, spłonął – pani Sabina ma łzy w oczach.
Straciła wszystko, ale płacze tylko, gdy mówi o tym bezbronnym, małym stworzeniu.
Cały dom objęty płomieniami
Wszystko zaczęło się 29 listopada wieczorem. Straż pożarna przyjęła zgłoszenie o tym zdarzeniu około godziny 21.04. – Pożar został zauważony dość późno, ponieważ właścicieli nie było na miejscu. Zdarzenie zgłosił ktoś z sąsiadów. Pożar był w fazie rozwiniętej, a strażacy z daleka już widzieli dużą łunę. Gdy przybyli na miejsce, cały dom był objęty płomieniami – mówi bryg. Waldemar Czernysz, oficer prasowy Komendy Powiatowej Państwowej Straży Pożarnej w Jarosławiu. Podjęto decyzję o ratowaniu zagrożonego budynku na sąsiedniej posesji, który udało się ostatecznie ochronić przed ogniem. Ugaszono także płonący dom Pajdów, ale niewiele z niego zostało.
W działaniach uczestniczyło 43 strażaków: 4 zastępy strażaków zawodowych oraz 6 zastępów OSP. W działaniach pomagały służby energetyczne, gazowe, medyczne i policja. O zdarzeniu poinformowano również wójta gminy Jarosław oraz nadzór budowlany. Dom spłonął prawie doszczętnie. Strażacy zdjęli poszycie dachowe i dokładnie przeszukali pogorzelisko. Akcja zakończyła się po godzinie 1.40.
Po tym pożarze państwo Pajdowie zamieszkali u rodziców. Jak mówi pani Sabina, mają tu wszystko, co im teraz potrzebne, dach nad głową i pomoc. Ale też szybko znaleźli się ludzie, którzy chcieli pomóc w odbudowie ich własnego domu. – Człowiek nie myśli o takich sprawach. Mieliśmy dość duży wkład własny, a ubezpieczyliśmy tylko kredyt. W tej chwili chodzi nam o to, by spłacić ten kredyt – mówi pani Sabina.
Wielu ludzi pomagało
Co mogło wywołać pożar? Tego nie wiadomo. Bryg. Waldemar Czernysz mówi, że przy takich zniszczeniach trudno ustalić przyczynę. Właściciele są pewni, że wygasili kominek i nie zostawili niczego, co mogłoby wywołać pożar. Nie mieli wrogów, bo skąd? Zresztą, kiedy kilka dni później przyjeżdżamy na miejsce, widzimy, jak wielu ludzi darzy ich sympatią i jak wielu przyszło pomagać w rozbiórce i sprzątaniu. Jak wielu ludzi im współczuje. Strażacy z OSP w Morawsku, Surochowie i Pełkiniach, sąsiedzi, rodzina z kilku miejscowości powiatu jarosławskiego i przeworskiego. Spotykamy nawet uwijających się byłych właścicieli domu. Marta i Jerzy Sawuła pokazują, gdzie było jakie pomieszczenie, gdzie siadywali przy kominku. W telefonie pana Jerzego jest jeszcze mnóstwo zdjęć z tego miejsca, w którym przeżyli dziesięć lat, zanim dom sprzedali. Teraz chodzą po pogorzelisku i sprzątają.
– Ciężko w to uwierzyć – mówi pani Marta ze smutkiem. Razem z nową właścicielką rozdają sprzątającym ciepłe jedzenie i herbatę, którą zapewnili właściciele hotelu Piast.
Do pomocy przyszło tyle osób, że robota pali się w rękach. Zostaje jeszcze powywozić to wszystko.
Udaje nam się porozmawiać także z paniami ze Stowarzyszenia Rozwoju Wsi Munina, które prowadzą zbiórkę koleżeńską. Jak mówią, ludzie chętnie przychodzą i dają pieniądze. Po stówce, po dwie, po pięćdziesiąt złotych. Tyle, ile kto może.
– Zdarzyło się. Historia się nie wróci. Nie ma co gdybać. Dobrze, że wam się nic nie stało. Trzeba teraz działać – mówią do pani Sabiny.
Ale ona jeszcze nie wie, czy zechcą z mężem zostać w Muninie. Na razie to miejsce nie kojarzy jej się najlepiej. Na razie to trauma. Choć sąsiedzi nie mają wątpliwości, że powinni zostać. – Oni już są związani z Muniną. Proszę zobaczyć, ilu ludzi przyszło pomagać. Oni już są nasi...
Pomóżmy razem!
Każdy może wspomóc państwa Pajdów w ich nieszczęściu. Na stronie https://www.szczytny-cel.pl/z/munina organizowana została zbiórka „Odbudowa domu po pożarze w Muninie (zbiórka oficjalna)”. Organizatorem tej zbiórki jej sołtys Muniny Łucja Stochmańska. Całość zebranych pieniędzy zostanie przekazana państwu Pajdom na odbudowę ich domu. Liczymy, jak zawsze w takich sytuacjach, na szczodrość i serce naszych Czytelników. Ważna jest każda wpłata.
Hubert LEWKOWICZ
FOT. Hubert Lewkowicz
Każdy może wspomóc państwa Pajdów w ich nieszczęściu. Na stronie https://www.szczytny-cel.pl/z/munina organizowana została zbiórka „Odbudowa domu po pożarze w Muninie (zbiórka oficjalna)”. Organizatorem tej zbiórki jej sołtys Muniny Łucja Stochmańska. Całość zebranych pieniędzy zostanie przekazana państwu Pajdom na odbudowę ich domu. Liczymy, jak zawsze w takich sytuacjach, na szczodrość i serce naszych Czytelników. Ważna jest każda wpłata.
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Chwila chwila, jeśli nie kominek i nie podpalenie to jedyna przyczyna prawdopodobnie to instalacja elektryczna. To nie jest tak że kupuje się dom po kimś i poprzedni właściciel za nic nie odpowiada. A ludzi bardzo mi szkoda,wielką tragedia , dobrze że nie stało się to w nocy jak by spali bo strach pomyśleć