Reklama

Scalenie w Jankowicach budzi kontrowersje

Nikt nikomu na siłę nie zabierze gruntu, jeżeli on sam nie wyrazi zgody. Wszyscy to słyszeliśmy na pierwszym zebraniu w sprawie scalenia – mówią mieszkańcy, którzy czują się pokrzywdzeni. - A teraz nie tylko, że o zgodę nie pytają, to jeszcze na nasze protesty i odwołania nie reagują. Jaka to sprawiedliwość? Jeżeli nikt bez zgody nie miał nam zabrać pola, to co oni teraz robią? Jak to nazwać? - pytają.

Zbigniew Siwoń traci spory, najlepszy kawałek swoich działek na rzecz sąsiada. W zamian za to dostanie pagór z krzakami i drzewami. Pagór, gdy go oglądamy w terenie, prezentuje się ładnie, jednak jego wartość jest znikoma w porównaniu z działką, która z upływem lat mogłaby zostać przekształcona w działki budowlane. Dlaczego część działki Zbigniewa Siwonia trafi do sąsiada? - Bo sąsiad zaplanował, że wybuduje sobie tutaj, obok swojego domu, wiatę. Tak chciał i tak dostanie – mówi Z. Siwoń. Swoje zastrzeżenia zgłaszał do geodetów. W listopadzie napisał pismo do starosty jarosławskiego, który czuwa nad scaleniami w powiecie. W marcu otrzymał pismo, w którym  czyta: „(…) po dokonaniu szczegółowej analizy złożonych przez Pana zastrzeżeń i opinii komisji zawartej w protokole nr 10 z dnia 10.01.2022 „z opiniowania zastrzeżeń do projektu scalenia gruntów położonych w obszarze wsi Jankowice gmina Chłopice” podjęto rozstrzygnięcie o pozostawieniu projektu scalenia bez zmian”. Dlaczego pozostawiono bez zmian? Geodeta powiatowy, a zarazem naczelnik wydziału geodezji, katastru nieruchomości i zasobu geodezyjnego Starostwa Powiatowego w Jarosławiu Beata Salzberg-Marszał wyjaśnia w tym samym piśmie, że uzasadnienie odmowy uwzględnienia sprzeciwu pan Siwoń otrzyma po podjęciu przez starostę decyzji zatwierdzającej projekt scalenia.

Za równą działkę dostanie moczary
Adam Knap, który jest wiceprzewodniczącym komisji, którą mieszkańcy wybrali, by czuwała nad ich interesami przy scaleniu, twierdzi, że po podjęciu przez starostę decyzji będzie już za późno. - Po co zbieraliśmy się z komisją? Po co to opiniowaliśmy? Siedzieliśmy tu dwa dni w styczniu. Ludzie przychodzili, składali swoje zastrzeżenia. Członkowie komisji głosowali nad każdą indywidualną sprawą. Po co? Jak nikt się z tym nie liczy. Ludzie napisali do starosty. I co? Każdy otrzymał taką samą odpowiedź, że nie uwzględnili – mówi.
Podobną odpowiedź otrzymała Danuta Szymczycha i jej syn Piotr. Zwrócili się w październiku ub.r. do starosty, by wyrazić swoje zastrzeżenia, że nie zgadzają się z zamianą działek. - Mamy ładną, prostą działkę. Teraz ona trafi do właściciela sąsiadującego z nami pola, a my dostaniemy dwie działki dalej, w dolinie, gdzie zawsze stoi woda. Dziś jest sucho, ale trzeba by tu przyjechać po deszczu. Tu plony są znacznie gorsze – mówi pani Danuta. - Nie zgadzamy się z tym – podkreśla. Pani Danuta ze starostwa otrzymała pismo, w którym dostała zapewnienie, że jej zastrzeżenia zostaną rozpatrzone po uzyskaniu całego projektu przez starostę oraz po zaopiniowaniu tej sprawy przez komisję pełniącą funkcję doradczą. Komisja, która zebrała się w styczniu, stanęła po stronie pani Danuty. W tajnym głosowaniu 6 członków opowiedziało się za panią Danutą, 4 członków za zamianą gruntów. Jednak w lutym br. pani Danuta otrzymała ze starostwa identyczne pismo jak Zbigniew Siwoń. Ani jej zastrzeżenia, ani opinia komisji nie została w nim uwzględnienia.

Słup po latach trafił do sąsiada
Starostwo nie odniosło się również do zastrzeżeń Andrzeja Pawlikowskiego. Jego działka przy powiatowej drodze zamiast zostać wyprostowana i wyrównana, traci kolejne ary. - Ten słup zawsze stał na naszej działce. Zgodę na jego ustawienie wyraził mój dziadek. Ojciec wyrażał zgody na przyłącza energii sąsiadom. Ja mam plik map, gdzie słup jest na naszej działce. A przy scaleniu dowiaduję się, że słup zawsze stał na działce sąsiada. Cały czas domagałem się, by zrobić okazanie w terenie, na którym ja, sąsiad i świadkowie wypowiedzieliby się na ten temat. Do tego nie doszło, mimo że zapewniali mnie cały czas, że się spotkamy w terenie – mówi A. Pawlikowski. Nie chce się zgodzić z taką decyzją, ponieważ jego działka traci na wartości. Dziś zapewniają go, że nie ma to znaczenia, bo jego działka nie jest działką budowlaną. - Moja działka przy drodze powiatowej nie jest, a działki przy drodze gminnej są budowlane. Jak to wytłumaczyć? - pyta.
Jan Lis pokazuje swoją działkę. Kwadratowa, równa działka ma być podzielona. - Z kwadratowej, równej działki robi się podłużna, pod górkę. Nieatrakcyjna, trudna do uprawy – podkreśla.
Mariusz Fołta zaznacza, że przez jego atrakcyjne działki ma biec droga, przez sam środek. Też się z tym nie zgadza. Z projektem scalenia nie zgadza się około dziesięciu mieszkańców.

Niezadowoleni mogą się odwołać
Zanim spotkaliśmy się w Jankowicach, mieszkańcy ze swymi uwagami i żalami wybrali się do starosty jarosławskiego Stanisława Kłopota. Tam, jeszcze raz wyrazili swoje zastrzeżenia i swoją odmowę. Czy to spotkanie coś zmieni? Jedni na to liczą, inni machają ręką. Dowiedzieli się podczas spotkania, że opinia komisji, którą powołali, nie jest wiążąca. - Ostateczną decyzję podejmuje starosta. W imieniu pana starosty podejmowałam decyzję, jak te zarzuty rozstrzygnąć. Nie mogliśmy się kierować tylko dobrem jednostki. Musimy wziąć pod uwagę cały projekt scalenia  - wyjaśniała wysłane do mieszkańców odpowiedzi geodeta powiatowy Beata Salzberg-Marszał. - Ekwiwalenty zostały powydzielane zgodnie z prawem. Nikt tutaj nie ma krzywdy. Nikt nie ma mniej wydzielone, niż mu się należało zgodnie z przepisami – dodaje. Zarówno naczelnik wydziału, jak i starosta zapewniali mieszkańców, że po podjęciu decyzji, będą mogli się odwołać. - Scalenie gruntów to sztuka kompromisów. Rolą geodety, projektanta scalenia przy udziale komisji, która jest powoływana (przez mieszkańców – przyp. red.), jest osiągnięcie kompromisu. Jeżeli jest ten kompromis osiągnięty, decyzja przechodzi, nie ma odwołań. A tutaj, jeżeli są takie konflikty, to będą odwołania. I to scalenie będzie się ciągnęło bardzo długo – mówi starosta jarosławski Stanisław Kłopot.
Jak widać, każdy w tym sporze ma swoje interesy. Mieszkańcy nie chcą gorszych działek, a starostwo chce jak najszybciej zakończyć postępowanie.
Ewa KŁAK-ZARZECKA

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Obserwator - niezalogowany 2022-04-07 22:44:46

    Niech Ci ludzie odwołają się od decyzji - jeśli odwołanie będzie uznane to ten artykuł ma sens, a jeśli nie to po co pisać bzdury że ktoś kogoś krzywdzi jak wszystko będzie zgodne z prawem. Ludzie już tak mają, że jak ktoś chce coś zrobić dobrego to zawsze im źle.....

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Czytelnik - niezalogowany 2022-04-08 21:39:43

    Człowieku … jak nie wiesz o co chodzi to nie wypowiadaj się … jak ja bym zabrał Ci działkę w bardzo dogodnym dla Ciebie miejscu i wypieprzył tam gdzie nikt nie chce a na twoje miejsce dał „kolesia” -to co byś powiedział …???? -że to jest dobro …???? I czym ci geodeci ronią się od komunistów co po wojnie zabierali i kradli majątki …???

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Stefan - niezalogowany 2022-04-07 23:56:49

    Za komuny był burdel bo wzorem sowietów mieli na wszystko wywalone bo wszystko jest państwowe i robotnicze. Do tej pory w niektórych urzędach zasiadają dzieci komuchow i kolejnych działaczy partyjnych. Dramatem jest jak państwo czyli urzędnicy wpieprzają się w prywatną własność. Oni w większości są mądrzy jak biurwy zza biurka. Łatwo decydować jak to nie ich kasa i zasłaniają się brakiem odpowiedzialności. Ale... Wystarczyło tylko jak nowy wał odebrał im kilkadziesiąt zł z wypłaty... Ooo to już jakoś siebie nie mierzyli taka sama miarą jak petentów. Zaczęły się zaraz płaczę, protesty i krzyki urzędasów z budżetówki.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do