Reklama

Wierzę w miłość – mówi Laura Morelli, która z pokojowym przesłaniem przejechała rowerem z Mediolanu do Lwowa. Jeden z etapów kończył się w Jarosławiu

Jest profesorem uniwersytetu w Neapolu. Z pokojowym przesłaniem ruszyła w rowerową podróż z Mediolanu do Lwowa. Bez pieniędzy, bez jedzenia, bez dokładnego planu. To ludzie dobrej woli, ludzie pokoju wspierali ją w tej drodze przez pięć krajów. Na trasie, którą pokonała Laura był też Jarosław.

Wyjechała 7 maja z Mediolanu. Bez niczego. Bez zbędnego bagażu, za to z flagą z napisem „Pace” (po włosku pokój).  – Mówili mi: Jesteś szalona. To niemożliwe – opowiada Laura Morelli. Zdała się na ludzi, którzy pomogą jej w tej wyjątkowej podróży. I tak faktycznie było. Dzień po dniu sieć wspierających ją osób rozrastała się. Ruszyła z Mediolanu, przekroczyła Alpy, by przez Austrię, Czechy i Polskę dotrzeć na granicę. Co ciekawe, nigdy wcześniej nie była w tych krajach, poza Austrią. Ani w Czechach, ani w Polsce, ani na Ukrainie. Przed wyjazdem, miała zapewnione może trzy noclegi. A potem pozostało jej liczyć na pomoc innych. – Założenie było takie: Jadę, a jeśli nikt mi nie pomoże, to wrócę – mówi. Jeśli się jedzie bez obawy przed nieznanym, to spotyka się z ludzką dobrocią. –  Nie ze strony wszystkich ludzi i nie dla każdego, ale więcej jest tych dobrych ludzi.  Z mojego doświadczenia wynika, że dziewięciu na dziesięciu spotkanych – podkreśla. Wierzysz w ludzi? –  pytam. – W miłość. Rozumianą jako empatię, jako naturalną drogę do spotkania drugiego człowieka – uśmiecha się. 

 

Naukowiec, który kocha rower i ludzi

Na co dzień Laura Morelli jest profesorem Uniwersytetu Suor Orsola Benincasa w Neapolu.  Tam kształci studentów w zakresie ergonomii i neuronauki poznawczej. O swojej ciekawej pracy opowiada długo i z wielką pasją.  Laura Morelli kocha też rower. To właśnie nim głównie przemieszcza się na co dzień. – Dziesięć lat temu sprzedałam samochód. Doszłam do wniosku, że jest mi niepotrzebny. Postanowiłam poruszać się rowerem lub komunikacją publiczną – opowiada. W sierpniu zeszłego roku wybrała się do Danii. To był taki test przed podróżą na Ukrainę, która już wtedy rodziła się w jej głowie. Kiedy dotarła na pewien kemping, zobaczyła ludzi, którzy zasiadali do kolacji. Zapytała się, czy może się dosiąść. Przy stole było międzynarodowe grono przyjaciół, m.in. z Ukrainy. – Opowiedziałam im o moim pomyśle podróży rowerem do Ukrainy – mówi Laura Morelli. Zaczęła się budowa sieci kontaktów, które przydały się podczas tej podróży z pokojowym przesłaniem. Wspierały ją nie tylko różne organizacje, ale też prywatne osoby, które okazywały życzliwość. Rowerzyści włoscy poinformowali austriackich, a ci kolejnych. Ukraińcy także śledzili tę podróż w internecie i także bardzo się  zaangażowali w pomoc. I tak ta sieć rosła i rosła. – Jestem wdzięczna wszystkim, którzy mi pomogli – mówi. 
 

Przystanek Jarosław


Niezwykła podróżniczka dla pokoju dziennie pokonywała około stu kilometrów. Do Krakowa dotarła  23 maja, dwa dni później była już w Jarosławiu. Tu trafiła na nocleg do Anny Żurawskiej, chociaż wcześniej się nie znały. Jak to się stało, że pani Anna przyjęła Laurę pod swój dach?  Ta historia pokazuje świetnie, jak budowała się społeczność wokół tej podróży. – Koleżanka, która mieszka w Kanadzie, dokąd wyjechała z Przemyśla, wysłała mi link do strony Laury. Zapytała, czy ją przenocuję. I tak przez osoby z Ukrainy nawiązałyśmy kontakt – opowiada Anna Żurawska. Pani Anna nie tylko ugościła podróżniczkę i udzieliła jej noclegu, ale także pokazała Rynek jarosławski i cerkiew Przemienienia Pańskiego z ikoną Matki Bożej Brama Miłosierdzia. W Jarosławiu rower Laury przeszedł mały przegląd, także dzięki życzliwości ludzi. Stąd Laura Morelli  ruszyła do Przemyśla, by przez przejście w Medyce dostać się na Ukrainę. Do Przemysła towarzyszyła jej jarosławska podróżniczka i miłośniczka dwóch kółek – Celina Turek. Pisaliśmy o niej, gdy wraz z  mężem Mariuszem rowerami pojechali do Santiago de Compostela – 4,5 tysiąca kilometrów na rowerach. Dotarli do Santiago de Compostela!

Od granicy w podróży do celu, czyli do Lwowa, jechali z Laurą Morelli ukraińscy kolarze. Rowerzystka żartuje, że jej podróż przypomina trochę Foresta Gumpa. Początek bez planu, bez programu, ale po drodze dołączyło do niej wiele osób. 


Wiemy już, że Laura szczęśliwie dotarła do Lwowa. Swoje przeżycia, spotkania z ludźmi, etapy podróży Laura Morelli pokazywała i opisywała na Instagramie i na Facebooku. Wszystko to można zobaczyć na jej profilu LaMore Ukr. LaMore to skrót od Laura Morelli, ale to także „l’amore”, czyli po włosku „miłość”. Na zamieszczonych zdjęciach i filmach są także jarosławianie, którzy w jakiś sposób wsparli ten niezwykły projekt. A jego efektem ma być także film o podróży, który powstanie na podstawie nagrań wykonanych przez Laurę. Ona sama ma też pomysł na książkę. – Ale o tym pomyślę po powrocie – uśmiecha się. 

Hubert LEWKOWICZ 

FOT. Ewa KŁAK-ZARZECKA, FB/Laura MORELLI, FB/Anna ŻURAWSKA

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do