Reklama

Batalia z burmistrzem o dowóz niepełnosprawnej Ani do ośrodka (WIDEO)

Ania, sympatyczna jedenastoletnia dziewczynka, z wieloma dysfunkcjami walczy o swoją sprawność. Jej rodzice też walczą, nie tylko o rozwój córki, ale także z władzami miasta Pruchnika. A te, choć mają obowiązek ustawowy, by zapewnić dowóz niepełnosprawnego dziecka do ośrodka, od kilku miesięcy prowadzą z rodzicami batalię. Batalia wprawdzie doprowadziła do podpisania umowy z ośrodkiem na dowóz, ale pozostawiła po sobie wiele nieprzyjemności.

Marzena i Mariusz Reikowscy kupili kilka lat temu dom w Kramarzówce w gminie Pruchnik. Wychowują tu pięcioro dzieci, najmłodsza to pięcioletnia Zuzia. – Piękny teren, dobre warunki, zwłaszcza dla syna, który jest alergikiem – mówi pani Marzena. Nie wiedzieli tylko, że oprócz dobrych warunków bytowych, potrzeba jeszcze przychylności środowiska, zwłaszcza że jest się zmuszonym zwracać do rządzących gminą o pomoc. A Reikowscy o taką pomoc muszą prosić, bo nie stać ich na własny koszt dowozić dziecko do ośrodka odległego od ich domu o prawie 50 km.

Czy to cud? - pytali

Ania jest wcześniakiem. Urodziła się w piątym miesiącu ciąży. Leżała w inkubatorze. Czekała ją tracheotomia (rozcięcie tchawicy w celu pilnego ratowania życia – wyj. red.). – Poprosiliśmy o pomoc księdza z Kraczkowej. On wziął relikwie Jana Pawła II i pojechał z nimi do szpitala. Na drugi dzień, gdy przyjechaliśmy do szpitala, inkubator był pusty. Pomyśleliśmy o najgorszym, bo wcześniej mówili nam, że będzie „roślinką”. Ale Ania leżała w łóżeczku. Okazało się, że nawet ssie już butelkę. Po dwóch tygodniach zabraliśmy ją do domu. Wszyscy pytali, czy to cud? – opowiada Marzena Reikowska.

Problemy Ani jednak nie zakończyły się. Ania przeszła wylew IV stopnia, ma w główce torbiel nieoperacyjny, niedowład lewej strony, ścięgna Achillesa, które z powodu torbiela nie mogą być operowane, padaczkę. Ania przez 1,5 roku poddawana była rehabilitacji w domu. – Sprzedawaliśmy kolejne rzeczy, by zapewnić dziecku prywatną rehabilitację. Później zaczęliśmy korzystać z rehabilitacji w Ośrodku Wczesnej Interwencji w Jarosławiu. – Rehabilitacja odbywała się raz, a potem dwa razy w tygodniu. Ania bardzo płakała, powodem mogło być to, że za każdym razem zmieniali się rehabilitanci. Ona od początku była bardzo nieufna, nie dawała się dotknąć, bała się obcych. Po trzech latach przenieśliśmy się na rehabilitację do OREW-u. Tu jeździliśmy dwa lata. Ania nie chodziła, nie była w stanie postawić stopy na powierzchni, przemieszczała się na pupie, miała przykurcz dłoni. Została odroczona z obowiązku szkolnego. Przez cały czas była pod opieką lekarzy. Mieliśmy jeszcze nadzieję, że chociaż uda się zoperować nóżki, by mogła chodzić, ale żaden anestezjolog nie chciał się tego podjąć ze względu na torbiel, który okazał się nieoperacyjny – mówi pani Marzena.

Pan Piotr i pani Kasia

Zupełnie przypadkowo Ania trafiła na rehabilitację do pana Piotra Baja w Przeworsku. – Polecił nam go pan, który instalował w naszym domu piecyk gazowy. Opowiedział o swoim przypadku, jak dzięki rehabilitacji uniknął operacji. Pojechaliśmy tam. Ania była nieufna. Nie dała się dotknąć, ale poprzez stopniową zabawę, przekonała się. Rehabilitacja była płatna, więc dzięki panu Piotrowi jej koszt pokrywała ogólnopolska fundacja. Po pewnym czasie Anię przejęła pani Kasia Flis. Wspaniała osoba. Obie się pokochały. Ania robiła duże postępy, więc pani Kasia zaproponowała, by zapisać ją do „zerówki” do Ośrodka Rewalidacyjno-Wychowawczego w Laszczynach, gdzie pani Kasia pracuje. Ania rozpoczęła tam naukę i rehabilitację. Dziś jest w pierwszej klasie, przyjęła Pierwszą Komunię Świętą – opowiada pani Marzena.

Ania zrobiła duże postępy. Przy pomocy ortez potrafi sama chodzić, zniknął przykurcz dłoni, Ania mówi, z trudem, ale jej najbliżsi, zarówno w domu, jak i w szkole dobrze ją rozumieją. Jest wesoła, otwarta, chętnie rozmawia. – I tu zaczęły się problemy z władzami gminy Pruchnik. Dowóz dziecka do

szkoły to zadanie własne gminy. Jednak gmina Pruchnik nie była chętna na pokrycie dojazdu do Laszczyn. To odległa miejscowość od Kramarzówki o prawie 50 kilometrów. Początkowo mąż sam woził Anię, gmina zwracała nam część kosztów. Ośrodek poszedł nam na rękę, by Anię dowozić do jednej z gmin, a stamtąd zabierał ją samochód ośrodka, który przyjeżdża po inne dziecko. To nie trwało długo, ponieważ tamta gmina zażądała, by gmina Pruchnik pokrywała połowę kosztów dojazdu od nich do ośrodka, tak jak stanowi ustawa, ale władze gminy Pruchnik na takie rozwiązanie nie przystały – wyjaśnia pani Marzena.

Jeszcze większe problemy zaczęły się w nowym roku szkolnym, gdy pan Mariusz wypowiedział umowę na własny dowóz dziecka. – Gmina ma obowiązek płacić za dowóz dziecka niepełnosprawnego. Inne gminy płacą, ale nasza ma z tym cały czas problem. W tej chwili żyjemy z zasiłku opiekuńczego na Anię, zasiłków rodzinnych i pięćset plus. Chciałem iść do pracy. Wypowiedziałem umowę na własny dowóz Ani i poprosiłem o zorganizowanie dowozu przez gminę zgodnie z ustawą. Ale zamiast tego otrzymaliśmy odpowiedź, że gmina może pokryć koszty dowozu do najbliższej podobnej placówki, czyli do Jarosławia – wyjaśnia Mariusz Reikowski.

Dlaczego Laszyczyny, a nie Jarosław?

Burmistrz Wacław Szkoła odpisał rodzicom: „Pomimo że rodzic ma prawo wyboru szkoły dla dziecka. Co zapewnia” art. 70 ust. 3 Konstytucji RP, to przywilej nie może być odczytywany bez uwzględnienia innych regulacji prawnych, w tym przypadku – Prawo oświatowe. Trudno oczekiwać by gmina musiała zapewnić dowóz niepełnosprawnych dzieci do każdego ośrodka, którzy wskażą rodzice. Ustawodawca wyraźnie wskazał placówkę „najbliższą”, a taką jest Ośrodek w Jarosławiu. Po pierwsze – znajduje się fizycznie najbliżej miejsca zamieszkania, a po wtóre jest w stanie wypełnić wszystkie zalecenia zawarte w orzeczeniu”. Wcześniej, w tym samym piśmie, burmistrz poinformował rodziców, że zwrócił się do dyrektora OREW w Jarosławiu, czy ośrodek jest w stanie spełnić wszystkie zalecenia orzeczenia, a dyrektor odpowiedział, że jest w stanie.

Rodzice tłumaczą, że nie mają żadnych wątpliwości, że jarosławski Ośrodek jest w stanie zapewnić Ani naukę i rehabilitację. – Ania jest bardzo związana z nauczycielami i rehabilitantami w ośrodku, do którego uczęszcza. Tu ma swoich przyjaciół. Trudno teraz, po takim dużym stopniu poprawy, zabrać ją stąd i zaczynać od nowa. Tego Ani nie zrobimy, żebyśmy mieli sprzedać dom i kupić bliżej szkoły – mówi mama Ani. – Tu Ania ma rehabilitację z alpakami, pieskami, jest przywiązana do tego środowiska. To jest jej druga rodzina. To nie jest dziecko, któremu można wytłumaczyć, że przeniesiemy ją do Jarosławia, bo burmistrz wyda mniej pieniędzy z budżetu gminy na jej dowóz. To nie jest rzecz, że można ją przenieść – podkreśla matka.

O poprawie i przywiązaniu Ani mówi także dyrektor ORW w Laszczynach: – Od chwili, gdy Ania zaczęła uczęszczać do placówki jej rozwój emocjononalno-społeczny uległ znacznej poprawie. Kompleksowa terapia, która jest prowadzona w ośrodku kształtuje u niej prawidłowe nawyki oraz postawy pozwalające na właściwe funkcjonowanie społeczne. Zajęcia przynoszą dziewczynce wiele satysfakcji i radości. Mimo istniejących ograniczeń psychofizycznych Ania zaczęła osiągać widoczne dla wszystkich sukcesy – tłumaczy Lidia Roman.

Dowóz jest, ale...

Na pomoc rodzicom przyszedł ośrodek. Zaproponował rozwiązanie, na które gmina Pruchnik przystała, chociaż wydaje na to mniej pieniędzy niż powinna. – Miało to być rozwiązanie tymczasowe – mówi pani Marzena, która o pomoc zwróciła się do prawników. Ci uzasadnili jej pismo przykładami wyroków Naczelnego Sądu Administracyjnego, które przyznają rację rodzicom, będącym w podobnej sytuacji, jak państwo Reikowscy. Na takie pismo z 19 października 2020 r. złożone w Urzędzie Miejskim w Pruchniku Reikowscy nie otrzymali odpowiedzi do dziś. W imieniu burmistrza zawrócił się do nich jedynie sekretarz miasta Robert Grządziel i poinformował, że burmistrz zgodził się na dowóz Ani od 9 listopada.

My także zwróciliśmy się do burmistrza Pruchnika z pytaniami, dlaczego Gmina Pruchnik nie chce dofinansować w 100 % dojazdu dziecka do Ośrodka w Laszczynach, dlaczego burmistrz nie ustosunkował się do przytoczonych wyroków NSA, dlaczego przypadek Ani, nie został potraktowany indywidualnie, ze względu na jej dobro – duże postępy? Czy, rzeczywiście, gminy Pruchnik nie stać na dofinansowanie dojazdu dla tej niepełnosprawnej dziewczynki? I czy na pewno wszystkie działania zaplanowane w budżecie na 2021 r., są tak pilne i niezbędne dla funkcjonowania gminy i ważniejsze niż pomoc niepełnosprawnemu dziecku?

Otrzymaliśmy odpowiedź sekretarza gminy: „(...) informuję, że w dniu 4 listopada gmina zawarła umowę na objęcie w/w dowozem do Ośrodka. Umowa obowiązuje od dnia 9 listopada b.r. – do końca roku szkolnego 2020/2021. Zgodnie z treścią umowy koszty dowozu i opieki nad dzieckiem w czasie transportu pokrywa w całości gmina. W tej sytuacji odpowiedzi na pozostałe pytania stają się bezprzedmiotowe… Jednocześnie pragnę nadmienić, że Pani Reikowska w ogóle nie złożyła wniosku o pokrycie kosztów dowozu przed rozpoczęciem roku szkolnego, a dopiero 8 września. Zawartą umowę wypowiedziała już 2 października, a o zorganizowanie dowozu wystąpiła znowu 5 października. Czy tu naprawdę należy winić gminę?... mam wątpliwości” – czytamy w odpowiedzi sekretarza Roberta Grządziela.

Ewa KŁAK-ZARZECKA

FOT. Ewa Kłak-Zarzecka

 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Emilia - niezalogowany 2020-11-21 20:16:15

    A gdyby tak sobie ktos pomyślał, że dziecko będzie dobrze czuło sie w ośrodku w Krakowie? Czy gmina ma obowiązek sponsorowac taki dowóz? To jest jakiś absurd!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • ***** *** - niezalogowany 2020-11-22 12:37:23

    Każdy rodzic ma prawo decydować o wyborze szkoły dla swojego dziecka . A Burmistrz powinien zadbać o swoich mieszkańców, w dodatku niepełnosprawnych.

    • Zgłoś wpis
  • Goracy przeciwnik Burmistrza P - niezalogowany 2020-11-22 12:37:44

    Absurdem by bylo wysylanie samochodu z dzieckiem ponad 300 km . A tutaj chodzi o 50 km . Czy to jest absurd?????? POZDRAWIAM Panią ktora nie ma co pisać , to pisze byle co.

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    niezalogowany - niezalogowany 2020-11-22 20:45:30

    Każdy rodzic może wybrać szkołę dla swojego dziecka nawet na drugim krańcu Polski. Ale niech sam dowozi lub płaci za dowóz.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama
Reklama
Wróć do