Reklama

Kazimierza Ziobrę wywieźli w sutannie

W pierwszym dniu stanu wojennego Kazimierz Ziobro wyprowadza w pole mundurowych. W sutannie wydostaje się z huty szkła, by przez kilka miesięcy ukrywać się na plebanii. Nie dał się podejść bezpiece, ale wiele lat później  – już w wolnej Polsce – padł ofiarą partyjnych przepychanek i intryg.

Wieczór 12 grudnia 1981 roku. Kazimierz Ziobro jest pracownikiem Huty Szkła „Jarosław” i przewodniczącym Międzyzakładowej Komisji Związkowej NSZZ  „Solidarności” w Jarosławiu. Do związku należało wówczas 32 tysiące osób z Jarosławia i okolic! W kraju wrze, więc przewodniczący zarządza dyżury w siedzibie przy ul. Kraszewskiego. – Liczyliśmy się z możliwością jakiejś interwencji, choć raczej zewnętrznej. Z soboty na niedzielę dyżury pełnili pracownicy ZPC „San” Franciszek Łuc, Andrzej Wyczawski i ktoś jeszcze, ale nazwiska tej osoby nie pamiętam – opowiada. Ponieważ  podejrzewają, że w siedzibie może być podsłuch, spotykają  się na tajnym zebraniu u Reformatów. Każdy miał zapisać nazwisko osoby, która zastąpi go na wypadek aresztowania. Zapisują te nazwiska i kartki oddają ojcu gwardianowi. Kazimierz Ziobro pamięta, że wytypował Wacława Zemana. Po drodze do domu wpadają jeszcze do sali przy parafii przy ul. 3 Maja. Na ulicach spokój.

Nie wierzył, że wojsko stanie przeciw Polakom

Mają dwójkę małych jeszcze dzieci, ale żona już się pogodziła z tym, że mąż działa w opozycji. Ucieszyła się, kiedy wraca do domu.

Cały artykuł w wydaniu papierowym Ekspresu. 

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do