Reklama

Wojna osiedlowa: emeryci kontra dzieci

Starsze kobiety bronią swojego terytorium. Sygnalizują, że dzieciom wstęp wzbroniony. Dlaczego? Bo krzyczą. A dzieci, jak to dzieci, biegną na drabinki, do piaskownicy, jeszcze niedawno na boisko, które już zostało zlikwidowane. Bawią się, śmieją, krzyczą. Wojna pokoleniowa trwa na dobre. Od czasu do czasu wkraczają rodzice. To jeszcze potęguje emocje na osiedlu Dobrzańskiego w Jarosławiu.

I chociaż osiedle Dobrzańskiego składa się zaledwie z trzech bloków, spokoju tu nie ma. Rodzice twierdzą, że zaburzają go reakcje starszych osób na bawiące się ich pociechy. – Nie wszystkich. Są tacy, którzy nam współczują, bo sami kiedyś mieli dzieci, a teraz przychodzą do nich wnuki. Oni rozumieją, że dzieci muszą się gdzieś bawić, a zwłaszcza w wakacje. Nie zrażają ich śmiechy i krzyki. A są tacy, którzy na sam widok dziecka dostają nerwicy – mówi jeden z rodziców. Tych głosów jest bardzo dużo, bo przed jednym z bloków, zebrała się spora grupa rodziców i ich dzieci. Skarżą się, że niedawno, na prośbę części mieszkańców zlikwidowano boisko, na którym chłopcy kopali piłkę. – Najgorsze jest to, że te starsze osoby wyzywają nasze dzieci: od najduchów, bachorów, itp. – mówi jedna z mam. – Mojej córce jedna z pań powiedziała, że „dosyć, że jest głupia, to jeszcze brzydka” – mówi jeden z ojców. Dziewczynka przytakuje. – Potem wielkie zdziwienie, że młodzież nie ma szacunku dla starszych! A jak dzieci nasłuchają się tego, jak mają potem traktować te osoby? – mówią rodzice. Jedna z młodych mam opowiada: – Gdy stanęłam w obronie dzieci, jedna z pań wyszła z mieszkania na balkon i nazwała mnie „suchą suką”. Co my mamy z tym robić? Wzywać policję? Przecież oni nas wyśmieją! – mówi zniechęcona.   

Rodzice opowiadają, że mieszkańcy bloku z drugiej strony ulicy twierdzą, że oni płacą za swoją część podatki i dzieci z pozostałych dwóch bloków nie mają tu wstępu..  

 

Podzielone na dwie części 

Osiedle Dobrzańskiego jest specyficzne. Rozdzielone ulicą. Z jednej strony stoją dwa bloki, które mają tylko piaskownicę. Ta część bezpośrednio graniczy z ulicą Racławicką. Stanowi też skrót dla przechodzących mieszkańców z innych części miasta. – Tu nie jest tak bezpiecznie jak z tamtej strony – mówi jedna z mam. Dziecko może zawsze wybiec za piłką na ulicę. Tamta część ma więcej przyrządów do zabawy i jest bezpieczniejsza. Ale oni krzyczą, że płacą za swoją część podatki i nasze dzieci nie mają tam wstępu – tłumaczy kolejna mama. Podobnie traktowane są dzieci z sąsiadującego z blokiem domu prywatnego. – A gdzie te dzieci mają pójść? Idą do innych dzieci.  Jak można tak dzielić? – mówi ojciec, mieszkający w prywatnym domu. 

W drugiej część, rzeczywiście jest spokojniej. Stoją tu drabinki, do niedawna ustawione były bramki na trawie. Dzieci mogły grać w piłkę. Bramki jednak zniknęły. Idziemy z rodzicami i dziećmi na część, z której dzieci są przeganiane. Obca osoba z aparatem budzi ciekawość. Część osób wychodzi na balkony. Podejmujemy rozmowę z dwiema kobietami siedzącymi przy piaskownicy. Jedna wyszła z psem, druga z kotem. Panie nie są chętne do rozmowy. Jednak po chwili przedstawiają swoje racje. Twierdzą, że dzieci bawią się cały dzień, do późnych godzin wieczornych, a one nie mają spokoju. Opowiadają, że w bloku mieszkają w większości starsi ludzie, którzy nie mogą znieść krzyków. Rzeczywiście, pada argument o płaceniu podatków. Pada też zarzut, że przychodzą dzieci z prywatnego domu. Kobiety, na pytanie o inwektywy kierowane przez starszych do dzieci, twierdzą, że nic takiego nie ma miejsca. A to rodzice dzieci są aroganccy i używają w stosunku do nich wulgaryzmów. Proszą przy tym, by je nie fotografować. Po jakimś czasie, gdy rozmawiamy z rodzicami, panie proszą o kolejną rozmowę. Poinstruowane przez kobietę fotografującą nas z balkonu, proszą o legitymację, ponowne przedstawienie się, itp.  Kobieta fotografująca nas z góry, zaczyna wtrącać się do rozmowy. Poproszona o kulturalną rozmowę i zejście na dół, zachowuje się arogancko. Na pytanie, w jakim celu nas fotografuje, twierdzi z ironią, że jest z gazety.  

Wszyscy mają prawo 

O spór pytamy zarząd Jarosławskiej Spółdzielni Mieszkaniowej, do której osiedle należy. – W okolicy bloku nr 2 od strony balkonów znajduje się piaskownica oraz urządzenia typu przeplotnie, które pomimo swojego wieku są przez nas konserwowane i jak na razie spełniają walory zabawowe. Urządzenia znajdują się w przestrzeni terenu stanowiącego prawo wspólne wszystkich spółdzielców i jako takie nie może być ograniczane do korzystania przez mieszkańców konkretnych budynków. Warto w tym miejscu dodać, że tereny spółdzielni w żadnym przypadku nie są grodzone i wielu miejscach, gdzie mamy rozbudowane place zabaw, spotykamy się z faktem korzystania z nich przez dzieci osób nie koniecznie będących członkami spółdzielni bądź będącymi mieszkańcami naszych zasobów – wyjaśnia Adam Pikuła, wiceprezes Spółdzielni Mieszkaniowej w Jarosławiu.  

Dobro dziecka - niepodważalne 

Zapytaliśmy także o zlikwidowane boisko. – Jak pani sama zauważa, przedmiotowe miejsce było prowizorycznym placem z bramkami, które miało w przeszłości, przy braku takich miejsc, służyć do gry w piłkę dzieciom z pobliskich bloków. Plac ten w takim stanie powstał z inicjatywy i staraniem mieszkańców kilkadziesiąt lat temu i wówczas spełniał obowiązujące „standardy”, gdy w innych miejscach bramki stanowiły dwie cegłówki lub tornistry. W chwili obecnej, gdy dostęp do prawdziwych boisk jest powszechny, funkcjonowanie przedmiotowego placu z bramkami i otoczeniem niespełniającym wymogów bezpieczeństwa stanowi zagrożenie dla samych użytkowników, jak również pociąga za tym odpowiedzialność spółdzielni w przypadku jakiegoś nieszczęścia. Decyzja o likwidacji bramek była rozważana przez zarząd od jakiegoś już czasu z przyczyn jak wyżej, a ostatecznie przyśpieszyło ją zbiorowe pismo mieszkańców bloku oraz innych nieruchomości po sąsiedzku, którzy z takim wnioskiem wystąpili – tłumaczy A. Pikuła.  

Wiceprezes dodaje, że rozwiązaniem dla całej spornej sytuacji jest wzajemne zrozumienie dla potrzeb obu grup mieszkańców. – Niemniej jednak dobro dziecka, a tym samym potrzeby przyjemnego spędzenia czasu na placu zabaw z jego wszystkimi konsekwencjami, powinno być niepodważalne – mówi.  

Ewa KŁAK-ZARZECKA 

FOT. Ewa Kłak-Zarzecka 

Po ukazaniu się artykułu w wydaniu papierowym głos w tej sprawie zabrał radny miejski Piotr Baran, również mieszkaniec osiedla: 

Stanowisko radnego Piotra Barana 

 

Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Lolek - niezalogowany 2021-08-18 13:11:10

    Takie nieporozumienia są od dziesięcioleci na każdym osiedlu z tego co pamiętam to u mnie były po 2 babki z każdego bloku a bloków na osiedlu jest 8 co non stop darły się na nas : ze biegamy, gramy w piłkę, za głośno krzyczymy, że depczemy trawniki itp. Chyba zapominały jak same darły buźki będąc dzieciakami, ze grały w piłki itp. niestety takie "draki" będą zawsze do czasu aż będą dzieci :). Niestety emeryci doprowadzili do likwidacji na osiedlu "parku zabaw" jakieś 15 lat temu

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Pako - niezalogowany 2021-08-18 20:23:25

    Blok nr dwa na osiedlu Dobrzyńskiego od niepamiętnych czasów uważał się za naj. W Czasach PRL-u koło tego bloku nie można było przejść od strony balkonów do warzywniaka bo już stała jakaś strażniczka I darła ryja . to historia sprzed 40 lat jednak nic w przyrodzie nie ginie w tym bloku mieszkały rodziny czerwonych działaczy I do dziś ci genetycznie obciążeni pomieszkują w tym Bloku i I zęby jadowe im jeszcze nie wypadły .A że dzieci dwudziestego pierwszego wieku są wyjątkowo głośno to już inna para kaloszy i bardzo roszczeniowi rodzice to już Norma na osiedlu Dobrzyńskiego nawet pomieszkiwał am krótko i do dzisiaj wspominam To miejsce jako oazę spokoju i ciszy ,na innych osiedlach co się dzieje i działo.Polska jest często z postrzegana jako kraj złośliwych starszych ludzi ,mam nadzieję że mnie to nie dosięgnie

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • . - niezalogowany 2021-08-19 13:18:24

    W Jarosławiu nie ma osiedla Dobrzyńskiego !

    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    asasas - niezalogowany 2021-08-18 20:36:46

    bawią sie na podwórku i ok. U nas jej gorzej przekrój 0d 3 lat do 7 bawi sie na ulicy bez opieki dorosłych, mamuśki nie wiedzieć gdzie są a dzieciaczki latają pomiędzy samochodami - aż strach samochodem pomiędzy nimi slalom robić. 500+ dostają wiec jak same nie chcą sie opiekować - panie niepracujace to niech kogoś zatrudnią a może policja zaczęła by od czasu do czasu osiedlowymi dróżkami jeździć?

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Viggo - niezalogowany 2021-08-19 11:32:21

    Starym dewotom wszystko przeszkadza. Jak chcą spokoju to po jaką cholerę w bloku zamieszkały? Blokowisko nigdy nie było i nie będzie synonimem ciszy i spokoju. Dzieci mogą krzyczeć i bawić się głośno od 6 do 22. Takie są przepisy. Nie mogą też geriatryki przeganiać nikogo spod bloku, bo ani blok ani posesja nie jest ich. Na wieś lub do domu starców.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    covid - niezalogowany 2021-08-19 13:49:10

    Zaczekajcie jeszcze rok dwa i same padną stare dewoty

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    do Viggo - niezalogowany 2021-08-20 09:45:58

    Bezwględnie dzieci musza bawić na placu zabaw - a skoro ten jest z oczywistych względów pod blokiem to tak ma być. Ty nie jesteś młokosem zatem nie oczerniaj "geriatryków", jak to określasz. Masz sam przecież takich w rodzinie i ...też nie są w domu starców (czy mam rację ?). Ale jedno jest tu zastanawiające; dlaczego tylko niektóre dzieci są pod opieką swoich rodziców ?! A to też regulują przepisy - dziecko może bawić się na placu zabaw pod opieką dorosłych tj. rodziców lub prawnych opiekunów ! Szkoda, że dziennikarze nie zajrzeli w okolice placu zabaw bez ustawki - czyli przypadkiem. Wtedy byłby to pełny obraz sytuacji. Mamy, które zawsze się swoimi dziećmi opiekują to... robią to po prostu zawsze (mamy albo ojcowie). No i ...mamuśki, które przychodzą na ławkę tylko by puścić dymka w obecności dzieci i poplotkować - po czym wracają do mieszkań, a dzieci zostają do późnego wieczora na placu zabaw lub na placu przed garażami (tymi na zdjęciu). W tekście zabrakło tego fragmentu codzienności... szkoda.

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Hello Kitty - niezalogowany 2021-08-24 18:53:27

    Artykuł dotyczył dzieci z grupy wiekowej 10-11 lat i więcej, mieszkających w blokach 5 i 7, które chcąc się bawić z kolegami z bloku nr 2 tamże, są przeganiane i wyzywane. Te dzieci wychodzą na podwórko już bez rodziców, dlatego też łatwiej zwrócić im uwagę, bo kiedy któryś z rodziców się pojawi, to nikt ze starszych się nie udziela (poza paroma wyjątkami). Jeśli chodzi o dzieci młodsze to proponuję zmienić punkt obserwacyjny lub okulary, bo jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby któreś z rodziców zostawiło dziecko na podwórku samo czy do późna. I z tego co wiem, to te małe dzieci nie bawią się w piaskownicy służącej za kocią kuwetę przy bloku nr 2, bo mają mnóstwo atrakcji przy piaskownicy między 5tką a 7ką oraz na porywająco ciekawym parkingu przy garażach. Dziennikarz mógłby przyjść bez problemu z zaskoczenia, ponieważ wszyscy rodzice, którzy udzielali wypowiedzi do artykułu są na podwórku zawsze ze swoimi dziećmi, doszło tylko kilkoro rodziców dzieci starszych.

    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo EkspresJaroslawski.pl




Reklama
Wróć do